Ziuta, Lula, Fela, Śliczny Piotruś oraz „były rycerz noża i kastetu”
Olgierd Budrewicz (1923-2011) to znany dziennikarz, reportażysta, pisarz i podróżnik. „Zatarte ślady” to jedyny jego kryminał. Pierwotnie drukowany był w gazecie „Express Wieczorny” w numerach 1-26/1957. Autor urodził się, żył, uczył, walczył, pracował i umarł w Warszawie. Był nie tylko warszawiakiem ale i varsavianistą. Napisał mnóstwo książek o Warszawie, w tym m.in. Baedeker warszawski (trzy tomy, przy czym ostatni dotyczy dzielnicy Praga). Również recenzowana książka, choć to kryminał, to jednak przede wszystkim opowieść o Warszawie i jej środowisku przestępczym przed i powojennym.
Książka liczy 97 stron, jej cena okładkowa to 6 zł. Ilustracja na okładce i tytuł nawiązują do fabuły. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego. Pozycja ta należy do serii tzw. „Przedlabiryntowej”. Na ostatniej stronie jest zapowiedź następnych książek w tej serii: „Siedemnaście twarzy Bożydara Gwoździa” i „Maszkary”.
Akcja toczy się w roku 1955, w Warszawie na Pradze (Północ), Targówku i Śródmieściu, w Rembertowie (wówczas samodzielna miejscowość) oraz Wołominie. W mieszkaniu przy ul. Wileńskiej znaleziono zwłoki Zofii Zielniak, ekspedientki w sklepie rzeźniczo-wędliniarskim na ul. Targowej. Denatka miała lat czterdzieści kilka, była panną i szykowała się do zamążpójścia. Zamordowano ją w nietypowy sposób tj. dusząc kablem. Podczas oględzin stwierdzono, że w mieszkaniu odbywała się libacja z udziałem czterech osób, a wiele ze śladów zostało zatartych. Śledztwo w tej sprawie prowadzone było dwutorowo. Milicyjnie – przez porucznika Bielińskiego pod nadzorem majora Kortonia z KG MO (pojawił się też plutonowy Michalski oraz kapral Kosowski), a także dziennikarsko – przez redaktora Wojciecha Magórskiego, który znał Zielniakową. Milicjanci śledztwo prowadzą metodycznie. Dokonują ustaleń, prowadzą rozmowy, a poruszają się Citroenem i Warszawą. Oba tory śledztwa zbiegną się na końcu w jeden. To tyle, jeśli chodzi o bieżący wątek kryminalny, a czas na wątek kryminalno-historyczny.
Na kartach książki wspomniany jest przedwojenny bazar Kercelak z szemraną jego częścią, warszawski gangster (Łukasz) Siemiątkowski ps. Tasiemka lub Tata Tasiemka, „Cyrk” przy ul. Dzikiej (mieszkali w nim frajerzy, czyli sądownie nie karane pętaki, fetniaki, czyli chłopaki znający wszystkie kicie i ciupy, cwaniaki, czyli specjaliści od nabijania w butelkę, patałachy, czyli zawodowe włóczęgi, a także kapusie, czyli sprzedawczyki) i przestępczy sąd – dintojra („Chłopaki mieli swoje prawa (…) Dintojra miała swój statut. Urzędował prezes, wiceprezes i rozmaite wydziały. Od każdej rozprawy ściągało się od stron opłaty sądowe. Opłaty były słone (…) Sąd wydawał wyroki. Bywały i wyroki śmierci”.) Opisana jest też złodziejska brać. „Byli przed wojną kasiarze, kantownicy, zecerzy, koperciarze, szopefeldziarze, włamywacze wszystkich rodzajów, jak na przykład andruchowcy, czyli mieszkaniowi, pajęczarze, czyli strychowi, doliniarze, czyli kieszonkowcy, potokarze, czyli kradnący z wozów, no i rozmaita drobnica, czyli „zaraza””). „Kasiarz. Arystokrata w świecie przestępczym. W dzień pracuje jako ślusarz, w nocy rozpruwa kasy. Operuje genialnie „rakiem”, „szabrem” (łomem), „klawiszami” (wytrychami) i innymi narzędziami „skoku”. Ma gest i wypłaca „nadawcy” tudzież czuwającemu na „śmirze” sowitą prowizję”.
Teraz z kolei wątek „scenograficzny”. Z praskich ulic wymienione są te najbardziej znane „kryminalnie”: Targowa, Brzeska, Wileńska, Ząbkowska (do kompletu brakuje tylko Stalowej), z targówkowskich zaś: Tykocińska, Piotra Skargi, Smolińska (powinno być: Smoleńska) i Pratulińska. Odnośnie Wołomina: „Taka podwarszawska miejscowość, która nie jest ani miastem, ani wsią. (…) Prowincjonalne sklepy, żałosne niby-ulice, domy pobudowane chaotycznie, wiejskie koniki, ludzie ubrani na poły z miejska”. W mojej ocenie dawny Wołomin to taka mini Praga, a ulice: Warszawska i Wileńska do dziś zachowały praski koloryty.
Książkę tę czyta się wspaniale, przede wszystkim z uwagi na ciekawy język i tematykę „warsiaską”. W poszczególnych rozdziałach, poza zwykła narracją, występuje też krótka nadnarracja, czy też narracja odautorska (jak zwał, tak zwał). Sam wątek śledczy jest ciekawy, a praskie klimaty czynią ten kryminał urzekającym. Polecam!