Górecki Gustaw – Gospoda w Liesetall 186/2022

  • Autor: Górecki Gustaw
  • Tytuł: Gospoda w Liesetall
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Labirynt
  • Rok wydania: 1971
  • Nakład: 60324
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Macieja Szwedowskiego

Pozwolę sobie nie zgodzić się z moim poprzednikiem, który w swojej recenzji odsądził tę książkę od czci i wiary; owszem, nie jest to literackie arcydzieło, raczej typowe, „Labiryntowe” rzemiosło ale też nie jest to powieść, której nie da się czytać. Kolejna książka autora, „Spotkanie na Montmartre”, nie jest zaś napisana według schematu „kopiuj-wklej” – jej akcja rozgrywa się trzy lata później niż w „Gospodzie w Liesetall”, siłą rzeczy więc pojawiają się tam te same postacie, a główna bohaterka nie jest już doktorantką tylko wykładowczynią.

Anna Borowa, doktorantka na Uniwersytecie Warszawskim, udaje się do Szwajcarii, by tam zbierać materiały do pracy „Drogi Polaków w okresie drugiej wojny światowej”; wyjazd staje się okazją do zrehabilitowania jej ojca, kapitana Stefana Dolińskiego, który w 1943 roku zaginął z konspiracyjnymi dokumentami znalezionymi wkrótce w rękach Niemców. Tymczasem do Warszawy przybywa przedstawiciel handlowy południowoamerykańskiej firmy posiadający szwajcarski paszport na nazwisko Erich Ringer; w rzeczywistości jest to Żyd, który w czasie wojny kolaborował z Niemcami, przekazał im plan obrony getta i pod nazwiskiem Wolfgang Rhode uciekł do Szwajcarii. W tytułowej gospodzie w Liesetall stykają się losy Anny Borowej i Ericha Ringera.

Jest to więc klasyczny „Labiryntowy” produkt spod manufaktury; tym razem jednak zło nie czai się gdzieś w Monachium czy Hamburgu ale w Paryżu – tam mieści się stała siedziba Ringera ale też i „Kultury”, którą autor ocenia jako „patologiczne środowisko. Swój patriotyzm wyrażają nienawiścią do kraju, z którego pochodzą. Ich bezkrytyczna niechęć do wszystkiego, co związane z Polską powojenną, była zbyt mocna, zbyt głośna, aby mogli u kogokolwiek wzbudzić szacunek”. Autor wyraża się też dość krytycznie o zwolennikach sanacji, którzy nie chcieli uznać jakichkolwiek prób porozumienia z ZSRR ale przede wszystkim wkłada w usta jednego z Polaków żydowskiego pochodzenia, którego matka zginęła w getcie warszawskim, napastliwą wypowiedź o ekspansywnej polityce Izraela i utożsamianiu negatywnego stosunku do tej zaborczości z antysemityzmem; mowę tę ubarwia zdanie: „Kto czuje się związany z Izraelem, może tam jechać” – mówiąc krótko, syjoniści do Syjonu; jak więc widać polowanie na żydowskie czarownice trwało po 1968 roku w najlepsze. Ciekawą perełką jest też zakończenie książki, kiedy oficer SB mówi, że Ringer bywał wcześniej w Polsce i wejście w warszawskie środowisko „ułatwiły mu pewne koła”, dzięki którym „dotarł także do pewnych naszych rodaków, czcicieli Zachodu” – przyznam, że jest to dość obrzydliwy atak, tym bardziej, że przeszłość samego Gustawa Góreckiego nie wydaje mi się do końca jasna; internet opisuje dość ciekawy epizod jego życia ale nie wiem na ile jest on wiarygodny. Intryga tej książki trzyma się jeszcze jako-tako, historia jest nawet dosyć rzetelna ale pali ją jej okropna drętwota: dialogi są sztywne jak gacie na mrozie, postacie są nieznośnie zero-jedynkowe, akcja jest bardzo niemrawa i stateczna, a Szwajcaria opisana jest tu bezbarwnie i nijako – i jeszcze ten antysemityzm udający, że nie jest antysemityzmem… Jest więc kiepsko, książka sprawdzić się może co najwyżej jako dokument wstydliwej epoki, bo jako kryminał nie za bardzo.