Deszczowy dzień w Leśnej Podkowie
![](https://www.klubmord.com/wp-content/uploads/klubbing_podkowa2009_2.jpg)
Sobotnie spotkanie klubowe w Leśnej Podkowie Prezes zaplanował bardzo starannie: spacer tropami bohaterów książek Barbary Gordon i Wilhelminy Skulskiej, obejrzenie domu Jarosława Iwaszkiewicza w Stawiskach, potem odszukanie domu przy ul. Lilpoppa, w którym kiedyś mieszkała Barbara Gordon (tu powstały nasze ulubione powieści), a następnie domu na ulicy Sosnowej, w którym mieszkała Irena Krzywicka. Niestety, Prezes zapomniał zamówić odpowiednią pogodę i sobotni poranek powitał nas deszczowymi chmurami, a gdy dojechaliśmy do Podkowy, deszcz lał w najlepsze.
Ale zacznijmy od początku: najpierw zbiórka na stacji WKD w Alejach Jerozolimskich. Stawiliśmy się dość licznie: Honorowa Klubowiczka Helena Sekuła, Ania Niklewska, Joanna (siostra Prezesa), Andrzej Smosarski, Prezes i pisząca te słowa Klubowiczka Lewandowska. W drodze dobił do nas Klubowicz Marek Malinowski (stacja Raków), a już na miejscu dawno nie widziana Monika Przygucka, trochę spóźniona i bardzo zmoknięta.
W pociągu Prezes, miłośnik nie tylko kryminałów, ale również wszystkich pojazdów, które poruszają się po szynach, odczytał nam kilka fragmentów z monografii WKD (dawniej EKD). Własnymi słowami opowiedział nam również kilka ciekawostek dotyczących trasy, którą właśnie pokonywaliśmy.
![](https://www.klubmord.com/wp-content/uploads/klubbing_podkowa2009_1.jpg)
Ze Stacji Podkowa Leśna Zachodnia odebrała nas Klubowiczka Basia. Wraz z synem przyjechała po nas samochodem i mogliśmy wybierać: wygodna jazda albo spacer w deszczu. Większość z nas wybrała spacer i do domu Basi dotarliśmy solidnie przemoczeni, ale zadowoleni, bo taki majowy deszczyk w lesie ma nieodparty urok.
![](https://www.klubmord.com/wp-content/uploads/klubbing_podkowa2009_3.jpg)
Kiedy znaleźliśmy się pod dachem, odbyliśmy naradę: czy ruszamy od razu na spacer po okolicy, czy też spożywamy lunch (właśnie minęło południe) i odkładamy zajęcia terenowe do chwili, kiedy przestanie padać. Zachodziła wprawdzie obawa, że będziemy tak siedzieć do poniedziałku (synoptycy dopiero na poniedziałek przewidywali poprawę pogody), ale postanowiliśmy zaryzykować i poczekać na przejaśnienie, omawiając oczywiście tematy, które nas tu sprowadziły.
![](https://www.klubmord.com/wp-content/uploads/klubbing_podkowa2009_4.jpg)
![](https://www.klubmord.com/wp-content/uploads/klubbing_podkowa2009_5.jpg)
Najpierw Prezes kontynuował temat kolejki WKD – przedstawił dodatkowe informacje, które Klubowicz Marek udokumentował zdjęciami. Następnie obejrzeliśmy film dokumentalny „Jaka była i nie była Irena Krzywicka” z 1993 roku, opowiadający o tej pisarce, tłumaczce, przyjaciółce „Skamandrytów” i bojowniczce o prawa kobiet.
W tym czasie Klubowiczka Basia przygotowywała posiłek. Czego tam nie było! Domowy rosołek z makaronem, wykwintne sałatki i przekąski, mięsko z grilla, szaszłyki, pełen asortyment napojów: od herbaty, kawy, soków, poprzez coca-colę, piwo, wino, aż po tzw. alkohole twarde. Obfitość i znakomita jakość pożywienia zachwyciła i zdumiała nas wszystkich – przygotowanie tego wszystkiego wymagało sporego nakładu sił i środków. W produkcji wszystkich tych przysmaków uczestniczyła rodzina Basi: Mama, siostra Ela, syn Grzegorz i siostrzeniec Janek. Pomagał również, a może przeszkadzał, Max, niezwykle piękny rottweiler, który najwyraźniej zapomniał, że jego rasa zalicza się do psów-morderców i demonstrował nam wszystkie objawy psiej radości i sympatii, domagając się pieszczot.
![](https://www.klubmord.com/wp-content/uploads/klubbing_podkowa2009_10.jpg)
![](https://www.klubmord.com/wp-content/uploads/klubbing_podkowa2009_9.jpg)
Kiedy zaspokoiliśmy apetyty i wznieśliśmy odpowiednią liczbę toastów, deszcz przestał padać, a zza chmur wyjrzało słońce. Natychmiast więc ruszyliśmy na spacer po prześlicznych zakątkach Leśnej Podkowy. Po drodze Prezes oczywiście odczytywał nam stosowne fragmenty z książek, które nas tu sprowadziły. Zdaje się, że jednak nie wszystkie, bo złośliwy deszczyk co jakiś czas dawał o sobie znać, zmuszając nas do skrócenia spaceru.
A tereny spacerowe z Leśnej Podkowie są wyjątkowo piękne – to prawdziwe miasto-las. Urokliwe domki, piękne wille, wspaniałe rezydencje – wszystko tonie w zieleni, świeżej i soczystej, bo spłukanej majowym deszczem. Podziwialiśmy piękno ogrodów, wdychaliśmy zapach sosnowego lasu, a chociaż architektura może nie zachwycała nas specjalnie, to jednak ogólne wrażenie odnieśliśmy bardzo pozytywne.
![](https://www.klubmord.com/wp-content/uploads/klubbing_podkowa2009_6.jpg)
![](https://www.klubmord.com/wp-content/uploads/klubbing_podkowa2009_7.jpg)
![](https://www.klubmord.com/wp-content/uploads/klubbing_podkowa2009_8.jpg)
Kiedy mieliśmy już dość spaceru, wróciliśmy do domu Basi. Wtedy oczywiście przestało padać. Postanowiliśmy więc wykorzystać tę niespodziewaną lukę w deszczu i pobiesiadować trochę w ogrodzie. A jest gdzie – ogród jest całkiem spory, na trawniku pod starymi sosnami jest miejsce na rozłożenie stołu i rozstawienie grilla. Zasiedliśmy więc i w oczekiwaniu na upieczenie się znakomitej kaszanki i nie mniej smacznych kurzych udek, omówiliśmy jeszcze kilka spraw klubowych, a także – jak zwykle przy takich okazjach – poruszyliśmy mnóstwo tematów luźno związanych z Klubem, ale interesujących nas wszystkich.
Wieczorem, po pożegnaniu gościnnego domu, udaliśmy się w drogę powrotną do Warszawy. Pełni wrażeń – estetycznych i gastronomicznych, odrobinę wilgotni i zmęczeni – ale zadowoleni z przyjemnie spędzonego dnia.
A.L.
Relacja Klubowiczki Ani Niklewskiej
To byl klubbing stulecia, ten co nie był niech żałuje!
Na dworcu Środmieście spotkali się : Prezes, pani Helenka, Ania, Ja, klubowicz Smosarski i siostra Prezesa. Na stacji Rakowiec dosiadł się klubowicz Malinowski. Jadąc podziwialiśmy krajobrazy, które zbliżając się do Podkowy robiły się coraz zieleńsze. Niestety też coraz bardziej mokre, bo gdy dojechaliśmy z siapawki zrobiło się oberwanie chmury. Na stacji Podkowa Zachodnia przejeła nas nasza tymczasowa gospodyni Basia. Z powodu deszczu plany uległy przetasowaniu i poszliśmy w ulewie do jej domu, na miejscu okazało się, że mimo kurtek przeciwdeszczowych, parasoli i innych utensyli wszyscy są przemoczeni. Nasze przybycie spowodowało wybuch gościnnosci, który był starannie uprzednio przygotowany, aczkolwiek na poźniejszą godzinę. Na stół wyjeżdzaly coraz to pyszniejsze dania a syn Basi opalarką do drewna zapalał grila. Ta metoda jest godna opatentowania dla śpieszacych się. W goszczenie gości zaangażowana była cala rodzina, która krzątała się po kuchni przygotowując co i rusz coś nowego do jedzenia i picia. Szkoda, że nie można zapuszkować i sprzedawać atmosfery i gościnnosci z Basinego domu, byłby to hit eksportowy sezonu.
Po circa 2 godzinach przybyła gotująca się ze wściekłości klubowiczka Przygucka, która dzięki wskazówkom Prezesa idąc do domu Basi była w prostej drodze do dojścia do Milanówka, dzięki komórkom udało się ją zawrócić w połowie drogi. Za to była całkowicie przemoczona i na granicy zabicia Prezesa co by było ciekawostką w klubie Mordu.
W tzw. międzyczasie deszcz osłabł i poszliśmy na spacer po Podkowie, (zdjecia dostepne na fejsbuku), po powrocie zjedliśmy jeszcze pyszną kaszanke, która smakowała także Maksiowi psu-rezydentowi i poszliśmy na WKD-ke powrotną, która miała być nowym składem i była.
Wracajac zaliczyłam też impreze pt. Spacer przez XX wolnej Polski. Koń z Kazimierzem Kaczorem zaprzężony do małego fiata pchanego przez młodzieńców zatrzymywał się przy bramach z datami przy których K.K komentował ówczesne zdarzenia.