- Autor: Frey Danuta
- Tytuł: Zabawa w chowanego
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Ewa wzywa 07
- Rok wydania: 1988
- Nakład: 150000
- Recenzent: Robert Żebrowski
Bagno nad jeziorem
Nadeszła wiekopomna chwila. Oto przed Wami recenzja ostatniego niezrecenzowanego w naszym klubie kryminału Danuty Frey (- Majewskiej). „Zabawa w chowanego” liczy 40 stron, a cena okładkowa to 150 zł. Okładka i tytuł pięknie wpisują się w fabułę. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.
Akcja dotyczy się na Mazurach i na Suwalszczyźnie, nie wcześniej niż w latach 70. Nad jeziorem Bejsuny (takiego jeziora de facto nie ma, jest za to wieś Wejsuny) stał dom należący do profesora medycyny Michała Malanowskiego, który kierował jedną z warszawskich klinik. Przebywał w nim wraz ze swoją żoną Mirą, jej córką – z pierwszego małżeństwa – Moniką, bratanicą Patrycją, narzeczonym Moniki – Brunonem Jankowskim, a także specjalnie zaproszonymi gośćmi: Arturem Horoszem – chirurgiem, zastępcą Malanowskiego, a także jego żoną Justyną. Ludzie ci są wykształceni, dość inteligentni, ale moralnie niedojrzali. Horosz chce wygryźć ze stanowiska Malanowskiego, a ten zaś w jakiś sposób skompromitować podwładnego, by mu to uniemożliwić, Bruno będąc narzeczonym Moniki rozgląda się za Patrycją, Monika najchętniej pozbyłaby się Patrycji i vice versa, Horosz zakochuje się w Patrycji, ta zaś flirtuje z nim, by wzbudzić zazdrość u Brunona, Horosz chce się rozwieść z żoną, a ta na siłę i szantażem chce go zatrzymać przy sobie, również Monika w taki sam sposób chce zachować przy sobie Brunona. Po prostu bagno emocjonalne. I w takiej to atmosferze, w pobliskim lesie, doszło do zabójstwa jednego z mieszkańców domu. Nie podaję o kogo chodzi, bo to zdarzyło się dopiero gdzieś w połowie książki i nie chcę nikomu psuć typowania ofiary. O zdarzeniu został powiadomiony (prywatnie !) major Marek Wanacki (znany z „Fiata z placu Teatralnego” i „Damy ze strusim piórem”), od jakiegoś już czasu przeniesiony (w ramach awansu) ze Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych do Biura Kryminalnego Komendy Głównej MO. Niezwłocznie przybył ze stolicy na Mazury i z pomocą funkcjonariuszy WUSW w Suwałkach (niewymienionych z nazwiska) rozpoczął śledztwo. Rozwiązanie sprawy okazało się zaskakujące. Czy czytelnik ma możliwość samemu dojść do tego, kto jest sprawcą? Tak, ale musi być bardzo uważny, choć i tak samego motywu nie jest w stanie wydedukować.
Opowiadanie jest bardzo krótkie, a i tak widać, że było sztucznie wydłużane. Np. „Major (…) miał córkę Małgorzatę, która pasjonowała się rockiem”. A kogo z czytelników może obchodzić jej pasja, skoro dziewczynka jest wymieniona w treści tylko raz? Ogólnie kryminał jest dość ciekawy. Tropy w nim plączą się i wskakują na błędne tory. Nie mniej ciekawe od tego, kto jest sprawcą, jest to, kto zostanie zamordowany. PRL-ogizmów nie ma żadnych, ale za to jest błędna odmiana imienia Bruno: zamiast Brunona jest Bruna.