- Autor: Kłodzińska Anna
- Tytuł: Za progiem mroku
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1988
- Nakład: 240000
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
LINK Recenzja Jana Bielickiego
LINK Recenzja Adama Sykuły
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
Makiwara, psychedryna, cylert i ciągły brak dziadźków
„Za progiem mroku” należy do ostatniego okresu twórczości Anny Kłodzińskiej. Są późne lata osiemdziesiąte Warszawa przeżarta do cna narkomanami i handlarzami narkotyków. Producenci i dilerzy – Morwa, Karniak i Kulawiec, działają pod Bladym. Blady twardą ręka trzyma swój rewir nie pozwoli sobie nikomu wejść w paradę. Produkcję ulokował na północnopraskich peryferiach, gdzie działa w piwnicy małego zakładu prowadzącego legalną działalność na odcinku wyrobów polistyrenowych
Z kolei major Szczęsny, zanim rzuci się w wir kolejnego śledztwa, przyjmuje zaproszenie na imprezę w środowisku lekarzy, ale nie jest pewny, czy słusznie czyni. Czuje się trochę ubogim krewnym w tak zacnym gronie. A wszak jego życie mogło potoczyć się inaczej. Wiemy przecież ze wzmianek we wcześniejszych dziełach Anny Kłodzińskiej, że Szczęsny liznął nieco medycyny. Tu także wspomina: „-Kiedyś przez trzy lata studiowałem medycynę, zanim nie pociągnęła mnie inna służba”.
Na Woli została zamordowana kobieta i brak konkretnego tropu. Z kolei tajemniczo zaginął niejaki Kowalski Waldemar i tę sprawę prowadzi kapitan Andrzej Wojtczak proszący Szczęsnego o asystę przy pewnej wizycie w mieszkaniu narkomanów. No i tam ciało Kowalskiego odnajduje się zabetonowane, a sprawę musi przejąć major Szczęsny. Nie ma rady. Tak więc wszystko co wydawała się nam niejasne na początku powieści zaczyna się nieuchronnie krystalizować. Po prostu potrzebne było tło i znak czasów. A rok jest 1986, co możemy dokładnie umiejscowić, gdyż pojawia się wzmianka o meczu wzmianka o meczu z Portugalią, gdzie wygraliśmy 1:0. Kolega z pracy zapytany o taki wynik odpowiedział od razu – mecz fazy grupowej mistrzostw świata w roku 1986. Wyjście z grupy, ale potem to już tylko wpierdol 4:0 od Brazylii i do domu.
Między jedną a drugą czynnością służbową Szczęsny telefonuje do porucznik (co wiemy z „Trzech ciosów sztyletem”) Ani i pyta, czy go jeszcze kocha. Ta odpowiada cytatem „Listopadowy motyl, playboy o siwych skroniach” (cytat z piosenki „Listopadowy motyl” z roku 1985, śpiewanej przez Irenę Santor w duecie z Marianem Kociniakiem). To oczywiście o Szczęsnego ma chodzić, wszak wiemy że major przedwcześnie posiwiał, za to oczy ma jak węgle. Ten piękny milicyjny liryzm zostaje szybko skontrastowany z wymienionym wyżej Morwą z narkotykowego półświatka i jego stosunkiem do kobiet: ” Morwa czekał na swoją dziewczynę.Aktualnie była to nieduża pulchna blondynka z niebieskimi oczami, podobna do tej, jaką kiedy widział na pudełku czekoladek, kiedy jeszcze czekoladki można było bez trudu nabyć w sklepach. Znali się od kilku miesięcy i na razie nie miał zamiaru wymieniać jej na inną”.
Zgnilizna moralna i wszechobecna przestępczość dają coraz mroczniejszy obraz schyłkowego PRLu. Jedyna nadzieja w milicji. A milicja czuwa. Oto Warszawa o trzeciej nad ranem: „Kto miał wrócić do domu, ten wrócił, kto chciał się włamać do sklepu, ten się włamał – albo nie, pijacy spali w izbie wytrzeźwień, prostytutki zaprowadziły klientów na chatę, wędkarze dopiero szykowali się w domach na wyprawę”.
Do miasta wlewają się za dnia tłumy podejrzanych: „Latem włóczą się tu jacyś nie wiadomo skąd. Pewnie Wołomin, Ząbki albo jeszcze dalej”. I pomyśleć, że czasem przesiadam się w Wołominie z podmiejskiego jadącego przez Ząbki, na podmiejski w kierunku Ostrołęki. A tam sam mrok, sam mrok. Bez progu nawet.
Z tematyką narkotykową Anna Kłodzińska mierzyła się po raz trzeci – i to na przestrzeni kilkudziesięciu lat. W „Srebrzystej śmierci” narkotyki były czymś dziwnym, nowym i zaskakującym. We „Wraku” stanowiły już poważny problem, ale raczej środowiskowy. Natomiast w „Za progiem mroku” stały się wszechobecnym zjawiskiem społecznym i pojawiały na każdym kroku. Ten ostatni tytuł pozostaje jednym z najmocniejszych w dorobku autorki.