- Autor: Maj Sjöwall, Per Wahlöö
- Tytuł: Wóz strażacki, który zniknął
- Wydawnictwo: Amber
- Seria: Kryminał z klasą
- Rok wydania: 2010
- Recenzent: Mariusz Młyński
Gunvald Larsson, policjant śledczy sztokholmskiej policji, od dziesięciu dni obserwuje dom w którym ukrywa się Göran Malm, mężczyzna poszukiwany za przerzut do Polski kradzionych samochodów. Mroźnego, marcowego wieczora w domu dochodzi do wybuchu gazu; stara, drewniana chałupa błyskawicznie zajmuje się ogniem. Larssonowi udaje się uratować osiem osób ale obserwowany mężczyzna ginie w płomieniach; sekcja zwłok wykazuje jednak, że w chwili pożaru już nie żył, gdyż wcześniej popełnił samobójstwo. Dochodzenie po tygodniu zostaje zamknięte, a pożar uznany jako nieszczęśliwy wypadek; wkrótce jednak specjalista z policyjnego laboratorium informuje, że w materacu ofiary zaszyty był miniaturowy ładunek wybuchowy. Wkrótce okazuje się, że straż pożarna została zaalarmowana ale pojechała pod źle podany adres. Policja podejrzewa o podpalenie Bertila Olofssona, dilera narkotyków i złodzieja samochodów ze Sztokholmu ale jego zwłoki zostają znalezione we wraku utopionym w porcie w Malmö; sekcja wykazuje, że był w wodzie przez dwa miesiące, więc nie mógł podpalić domu. Śledztwo nabiera rozpędu, gdy Martin Beck łączy ze sobą pożar domu z samobójstwem młodego człowieka przy łóżku którego znaleziono kartkę z personaliami komisarza.
Piąta książka o policjantach ze Sztokholmu jest po prostu kapitalna – i na tym mógłbym skończyć, bo nic więcej dodawać nie trzeba. Wypada jednak coś napisać – otóż wszystko jest tu na miejscu: cierpkie, konkretne dialogi, intrygująca akcja, metodyczne śledztwo, które zaczyna się praktycznie od braku jakichkolwiek śladów i lakoniczne ale przez to niesamowicie treściwe opisy scenerii. Postacie przedstawione są rzeczowo i chwała należy się autorom za to, że coraz bardziej odsłaniają bohaterów przed czytelnikami – tu dowiadujemy się, że Martin Beck trafił do policji unikając służby wojskowej i potem już w tej policji został. Książkę wieńczy świetna scena końcowa – narastające napięcie, sugestywny nastrój i strzelanina na lotnisku niczym z „Bullitta”. Jest też kilka elementów, które zadowolą fanów polskich śladów w zagranicznych książkach: kradzione samochody trafiały do Polski; jest też trochę socjalistycznych poglądów autorów, co nie dziwi biorąc pod uwagę, że akcja dzieje się w 1968 roku i widzimy na przykład protesty przeciwko wojnie wietnamskiej. I jest też parę smaczków: Martin Beck w wolną sobotę siedzi sam w domu, w wannie czyta „Topielicę” Raymonda Chandlera i pije koniak grönstedts monopol który postawił w zasięgu ręki na desce sedesowej, a Gunvald Larsson, który stosuje nieortodoksyjne metody, czytuje książki Saxa Rohmera, twórcy postaci doktora Fu Manchu. Tak więc, mówiąc krótko: świetna, mocna rzecz. W Polsce wydano tę książkę dwa razy, pierwszy raz w 1990 roku pod tytułem „Jak kamień w wodę”, drugi w 2010, już pod właściwym tytułem.