Edigey Jerzy – Sprawa dla jednego 127/2025

  • Autor: Edigey Jerzy
  • Tytuł: Sprawa dla jednego
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Czerwona Okładka
  • Rok wydania: 1978
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Wiesława Kota
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Grażyny Głogowskiej
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego

Na ulicy Wilczej w Warszawie zostaje zamordowany Zygmunt Stojanowski, inżynier budownictwa lądowego; ofiara została uderzona dwukilogramowym odważnikiem przez mężczyznę, który na prawej nogawce miał plamę o kształcie gęsiego jaja – ten fakt nie uszedł uwagi Marii Boleckiej („Bo ja, panie kapitanie, pracuję w pralni chemicznej.

I dlatego tę plamę od razu zauważyłam”). Sprawę przejmuje porucznik Andrzej Ciesielski, a do pomocy dostaje podporucznika Antoniego Szymanka; wszyscy przez nich przesłuchiwani twierdzą, że w małżeństwie inżyniera działo się źle: często dochodziło do kłótni i ordynarnych awantur, a Irena Stojanowska, która obecnie jest na obozie wędrownym w Bieszczadach, groziła nawet mężowi, że go zabije, jeśli nie da jej rozwodu. Sprawa stoi w miejscu, bo milicjanci nie mogą znaleźć motywów morderstwa; w końcu porucznik Ciesielski kontaktuje się z inżynierem Januszem Adamczykiem, bezpośrednim przełożonym Stojanowskiego przy budowie Trasy Toruńskiej, który twierdzi, że w ostatnich miesiącach jego życia wydarzyło się coś, co wytrąciło go z równowagi i w efekcie załamał się psychicznie. Wkrótce na Ciesielskiego zostają dokonane dwa zamachy: najpierw unika rozbicia głowy odważnikiem, a za drugim razem ktoś przysyła mu ładunek wybuchowy ukryty w drugim tomie „Wielkiej Koalicji”. Według jego przełożonego, pułkownika Niemirocha te zamachy pokazują, że morderca Stojanowskiego boi się wiedzy, którą nieświadomie posiada porucznik i dlatego tylko on może tę sprawę rozwiązać („Tylko ty, Andrzeju, możesz znaleźć zabójcę. Bo tylko ciebie przestępca chce zamordować. To sprawa dla jednego. Dla ciebie”).

To jest kryminał typowy dla końca lat 70. – pod płaszczykiem pospolitego morderstwa odkrywamy jakieś przestępstwo gospodarcze. Major zajmujący się takim procederem mówi: „Tylko rzucenie odpowiedniej ilości towaru likwiduje czarny rynek. A w tej chwili, przy tak napiętych planach budownictwa, państwo nie jest w stanie rzucić odpowiedniej ilości cementu na wolny rynek” – i taki, na przykład, Złocisty z powieści Anny Kłodzińskiej w takiej sytuacji by taki cement sam wyprodukował. Z drugiej strony można stąd wywnioskować jak były budowane sztandarowe budowle socjalizmu – oddawano do użytku na 22 lipca jakiś wiadukt czy estakadę, a za jakiś czas zamykano i poprawiano, bo beton się kruszył i pokazywały się zbrojenia. I takie spostrzeżenia są swoistą „wartością dodaną” książek z końca lat 70. – o ile jednak u Kłodzińskiej były one celem nadrzędnym, o tyle tutaj wydają się być dodatkiem do kryminalnej intrygi. Powieść to typowy Edigey: wartka akcja, delikatny humorek, malownicze postacie i rzetelna topografia Warszawy; mamy tu też niebanalne dialogi i trochę prawdy czasu – wspomniana wcześniej „Wielka Koalicja” „to najnowszy bestseller. Ludzie biją się, aby dostać te dwa tomy. Na wolnym rynku podobno można je kupić najtaniej za siedemset złotych, chociaż cena oficjalna wynosi zaledwie dwie setki” – jest tu pewna nieścisłość, bo tomy są trzy, a i cena była trochę inna ale chodzi o to, że dziś trzeba na nie wydać niecałą dychę… Ma też ta książka pewien walor pedagogiczny dla młodzieży wahającej się przed wyborem zawodu – podporucznik Szymanek widząc dużą ilość nabożeństw pogrzebowych mówi: „Gdyby mnie ojciec posłał do seminarium duchownego, nie martwiłbym się dzisiaj, skąd wziąć trzy tysiące pięćset złotych na nowe dżinsy”; jest też ciekawe pytanie: „Dlaczego jesteś taki smutny jak bar mleczny w Częstochowie?” – czyżby Jerzego Edigeya spotkało pod Jasną Górą jakieś przykre doświadczenie?

Generalnie jest więc nieźle; ja osobiście znów pozwoliłem się autorowi wyprowadzić w pole – w pewnym momencie byłem przekonany, że sprawa zakończy się inaczej. Ale to nic, najważniejsze, że nie mam poczucia zmarnowanego czasu; czyta się to wszystko dobrze i lekko. A drukowana była ta powieść w odcinkach w dwóch dziennikach, wydanie książkowe miała jedno, wydano ją też aż trzy razy w Rosji i za każdym razem w rozmaitych zbiorach książek Edigeya. I jeszcze taka perełka: 24 stycznia 1987 roku w ramach Teatrzyku Zielone Oko wyemitowano „Sprawę dla jednego” – sęk tylko w tym, że postacie nazywają się tu Henry MacAreck, James Cayne czy Albert Stern. I bądź tu mądry…