Jonathan Trench – Geniusz z Kimberley 126/2025

  • Autor: Jonathan Trench
  • Tytuł: Geniusz z Kimberley
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Czerwona Okładka
  • Rok wydania: 1985, 1990
  • Nakład: 100 000 (I wydanie)
  • Recenzent: Mariusz Młyński

Profesor Jonathan Trench, chirurg i szef zespołu kliniki pod Londynem oraz Patrick Senders, adwokat i radca prawny, otrzymują zaproszenie do przyjazdu do posiadłości Kimberley Mansion pod Aberystwyth nad zatoką Cardigan. Zaprasza ich lord Samuel Rhodes, właściciel kopalni diamentów w Rodezji; prosi on Trencha o stwierdzenie czy jego syn, Lee Rhodes, jest chory psychicznie; Sendersowi zaś chce oddać w depozyt mapy i dokumenty dotyczące złóż diamentów, gdyż uważa, że biznesmen Leslie Howard chce mu je wykraść.

W posiadłości przebywa kilka osób i Senders stwierdza: „Niezwykły dom, dziwny gospodarz, przydałoby się jakieś niezwykłe wydarzenie, nie sądzisz? Byłoby ciekawiej” – i nazajutrz, kiedy goście emocjonują się oglądanym w telewizji finałem Pucharu Anglii lord zostaje zastrzelony. Łączności ze światem nie ma, gdyż ogrodnik uszkodził łopatą kabel od telefonu; do przyjazdu policji sprawę próbuje rozwiązać Patrick Senders.

Ta książka to kolejna wariacja na klasyczny temat „Zbrodnia w zamkniętym pomieszczeniu, a morderca jest wśród nas”; myślę jednak, że rozwinięcie tego problemu autorzy trochę przekombinowali. Najbardziej problematyczna wydaje mi się tu sama postać Patricka Sendersa – w pewnym momencie podaje się on za inspektora policji i korzysta z tego, że nikt tego nie prostuje: czy przyznanie się do winy w takich okolicznościach nie byłoby przez zręcznego adwokata bardzo łatwe do obalenia? Myślę też, że trochę przerysowana jest scena finałowa – owszem, z daleka widzimy Herculesa Poirot, który robi do nas oko; sęk tylko w tym, że ta scena ociera się wręcz o groteskę, gdyż wyjaśnienie całej intrygi jest mocno pokrętne i jakoś mało klarowne. Z całości książki wręcz bije typowa „angielskość” – większość postaci posługuje się wykwintnym językiem, króluje flegmatyczność i specyficzny humorek. Ale jest też niezwykła pomysłowość: w głównej scenie, kiedy w telewizji trwa finał Pucharu Anglii, kluczowy moment trwa trzy minuty – tyle mija czasu od podyktowania przez sędziego rzutu karnego do strzelenia gola; goście lorda są wtedy tak skupieni, że nie zdają sobie sprawy, co się wokół nich dzieje.

A już opis samego meczu to osobna historia – wygląda on jak stenogram z relacji Tomasza Zimocha i zastanawiałem się, czy autorzy nie wykorzystali tu autentycznej audycji radiowej. Ale jeśli ktoś myśli o szukaniu jakiegoś realizmu, to się rozczaruje – autorzy zrobili tutaj jeden wielki misz-masz: owszem, w 1983 roku FC Liverpool wygrał z Manchesterem United 2:1, jednak nie był to finał Pucharu Anglii ale finał Pucharu Ligi Angielskiej; nie było to w maju ale w marcu; gole zaś, co prawda, padały w takiej kolejności jak w książce ale decydujący padł w dogrywce i nie z rzutu karnego. Mamy nawet podane składy – owszem, są to nazwiska prawdziwych piłkarzy, niestety z kilkoma błędami – ale w takich konfiguracjach oni chyba nigdy nie zagrali; nie umniejsza to jednak faktu, że autorzy zadali tu sobie niemało trudu, a i pomysłowości im nie zabrakło – może jest to lekki przerost formy nad treścią ale przynajmniej jest ciekawie. Generalnie nie jest więc źle – jest to wszystko, co prawda, lekko przekombinowane i przerysowane ale czyta się nie najgorzej. A możliwości przeczytania są aż dwie: KAW wydała ją w 1985 i 1990 roku; jest też e-book i audiobook; jest też możliwość posłuchania słuchowiska: 23 maja 1987 roku w Teatrzyku Zielone Oko wyemitowano „Geniusza z Kimberley” – a w obsadzie same gwiazdy: Ignacy Machowski jako Patrick Sanders, a Igor Śmiałowski jako lord Rhodes; oprócz tego Grażyna Barszczewska, Zdzisław Wardejn czy Marian Kociniak.