Kot Karol – Wampir z Krakowa

Wstęp
„…lubiłem pić ciepłą krew i zabijałem jak nikt inny z Krakowa…”

Prawie świtało, gdy Karol z rodzicami zakończył świętować zdaną maturę. Spałby więc jeszcze, ale nie mógł znieść łomotania do drzwi.
– Obywatel Karol Kot? – spytał wytworny jegomość, w nienagannie skrojonym płaszczu, stojący w otoczeniu kilku cywili.
– Tak słucham – odparł młodzieniec.
Funkcjonariusze milicji, którym polecono doprowadzenie 19-letniego Karola Kota do komendy , zdumieli się. Zobaczyli przed sobą sympatycznego chłopca, o niezwykle przyjemnej twarzy, miłego i grzecznego, którego powierzchowność musiała budzić zaufanie.
– Jesteśmy z milicji, obywatel jest zatrzymany, proszę się ubrać, jedziemy do komendy – padła zwyczajowo powtarzana formuła.
– Panowie, ale o co chodzi? – zdziwił się Karol.
– Wyjaśnimy na miejscu – uspokajali policjanci.
– No dobrze, ale tylko szybko wyjaśniajcie, bo złożyłem papiery do Wyższej Szkoły Oficerskiej i chcę w terminie przystąpić do egzaminów wstępnych.
Tymczasem do wyjaśnienia zebrało się sporo, na początek dwa dokonane zabójstwa, cztery usiłowania oraz jedna groźba zabójstwa. Gdy w komendzie zdradzono o co chodzi Karol Kot nie zaprzeczył temu. Przyznał się również przed prokuratorem. Nie były to zresztą wszystkie krwawe owoce jego krótkiego życia.

Czytaj dalej „Kot Karol – Wampir z Krakowa”

Katarzyna Wajda – Zbrodnia i kara, zemsta i gra. Śmierć w peerelowskich kryminałach

„Intryga, ex definitione, musi uczynić niezbędną interwencję policji. Opierać się więc musi na czynie występnym. Otóż nie wydaje się, by publiczność chętnie godziła się poświęcać czas i uwagę złodziejom, oszustom czy podpalaczom. Żąda mordercy, winnego, który zabił i ryzykuje karę główną. Jeśli nie ma śmierci człowieka we wstępie i jeżeli kat nie czeka na zbrodniarza w zakończeniu, doskonale przeprowadzony wywód nie zapobiegnie rozczarowaniu najbardziej abstrakcyjnego umysłu. Czytelnik będzie się złościł, że zaprzątano go głupstwami. Potrzeba mu prawdziwego dramatu, bezlitosnego pojedynku między przeciwnikami gotowymi – i zmuszonymi – do użycia ostatecznych środków. Cień śmierci musi padać na chłodne zawiłości logiki”[1].

Tak o intelektualnej grze, jaką jest powieść kryminalna pisał Roger Caillois, podkreślając, że koniecznym elementem, warunkiem jej rozegrania jest śmierć. S. S. van Dine w swoich 20 regułach pisania powieści kryminalnych ujął to wprost: „w powieści detektywistycznej po prostu musi być trup, i to im bardziej martwy, tym lepiej.”[2] Obaj mówią o powieści kryminalnej, niemniej można tę regułę odnieść również do filmów wykorzystujących konwencje tego gatunku – także na obszarze kina polskiego. Same tytuły niektórych polskich kryminałów – Tylko umarły odpowie, Zbrodniarz i panna, Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię, Zapis zbrodni – wskazują wprost lub przynajmniej sugerują, o jakie crimen chodzi. Proponuję zatem przyjrzeć się peerelowskim kryminałom trzech dekad, by na ich przykładzie spróbować opisać zbrodnię po polsku. Punktem wyjścia niech będzie odpowiedź na jedno z pytań – kto? kiedy? gdzie? jak? dlaczego? – przed którymi staje prowadzący śledztwo, pytanie ostatnie, czyli motyw, ponieważ, jak twierdzi Caillois, opowieści kryminalne popularne są wtedy, gdy ceni się ludzkie życie – zobaczmy więc jaka była jego cena, przynajmniej na ekranie.

Czytaj dalej „Katarzyna Wajda – Zbrodnia i kara, zemsta i gra. Śmierć w peerelowskich kryminałach”

Katarzyna Wajda – Śmiech, irytacja, nostalgia – peerelowskie kryminały widziane po latach

Śmiech, irytacja, nostalgia – peerelowskie kryminały widziane po latach

W jednym z opublikowanych na początku lat 60. tekstów poświęconych kryminałom, krytyk zauważa: „Dla widza przeciętnie zrównoważonego psychicznie i moralnie (…) zarówno lektura powieści kryminalnych, jak oglądanie filmów kryminalnych jest przede wszystkim źródłem rozrywki. Jest to rozrywka połączona z emocjonującymi przeżyciami, niekiedy z przyjemnością intelektualną, nader często – z pożądanymi społecznie sugestiami wychowawczymi”[1]. Nieskromnie stwierdzę, że mieszczę się w powyższych normach, stąd oglądanie filmów kryminalnych winno być dla mnie źródłem emocjonującej rozrywki. I tak jest, z zastrzeżeniem, że w przypadku odbioru filmów, o których chcę mówić, górę biorą emocje rzadko towarzyszące temu gatunkowi. To, że nie jestem szczególnie zainteresowana przebiegiem akcji, nie odczuwam napięcia czy strachu, w głównej mierze spowodowane jest faktem, iż oglądam specyficzną, rodzimą odmianę filmu kryminalnego, określaną przeze mnie mianem peerelowskiego kryminału (tu uwaga metodologiczna: termin „peerelowski kryminał” potraktowałam dosyć szeroko, przyjmując jako kryterium – poza czasem powstania utworu – intrygę kryminalną, co pozwala do tej grupy zaliczyć oprócz tzw. filmu milicyjnego także komedie kryminalne i filmy nawiązujące do innych gatunków, np. kina wojennego).

Czytaj dalej „Katarzyna Wajda – Śmiech, irytacja, nostalgia – peerelowskie kryminały widziane po latach”

Katarzyna Wajda – Kopciuszek, książe i bestia – Zbrodniarz i Panna

KOPCIUSZEK, KSIĄŻĘ I BESTIA – ZBRODNIARZ I PANNA

„I w bajce to nie będzie cud, że los Kopciuszka z księciem splótł…”
Jerzy Jurandot, Powróćmy jak za dawnych lat

„Kiedy rozczarujecie się do wszystkiego schorowani lub zdradzeni, weźcie do ręki powieść Frani czy Marysi i czytajcie ją, czytajcie do drugiej w nocy”[1] – radził Karel Čapek w słynnym eseju Ostatni epos, czyli powieść dla służących. Nie wiadomo, czy Maciej Słomczyński vel Joe Alex, czytał ten tekst i brał sobie do serca rady czeskiego pisarza, z pewnością jednak kryminalny romans jako gatunek był mu znany. Bez literatury, zarówno tej popularnej, jak i literackiej klasyki, nie powstałyby jego kryminalne powieści, na czele z opowieściami o detektywie i pisarzu Joe Aleksie, postaci wymyślonej po to, by jej twórca mógł jednocześnie zapewnić byt rodzinie i skupić się na swoim opus magnum, czyli przekładzie Ulissesa. Popularne nie tylko w PRL-u, ale i całej Europie Wschodniej „Aleksy” stanowiły szlachetną rozrywkę, bowiem te rozgrywające się w anglosaskich realiach, nawiązujące do klasycznych wzorców detektywistycznej szarady spod znaku Agathy Christie kryminalne zagadki nie tylko zapraszały czytelnika do intelektualnej gry czy zaspokajały potrzebę pewnej egzotyki.

Czytaj dalej „Katarzyna Wajda – Kopciuszek, książe i bestia – Zbrodniarz i Panna”

Kapitan Szczęsny na straży systemu

Obraz PRL–u w powieści milicyjnej

– Dzień dobry. Cóż tam słychać? – zapytał porucznik.

– Źle!- uciął krótko dozorca – U mnie w piwnicach…pod piwnicami, w lochach…jedna zabita jakaś. Znaczy się, zwłoki.[1]

Powieść milicyjna jest terminem zaproponowanym przez Stanisława Barańczaka dla określenia odmiany gatunkowej powieści kryminalnej – głównym wyróżnikiem staje się tutaj „typ instytucji śledczej, która odgrywa centralną rolę w akcji powieści”[2] Genologicznie łączy ona w sobie cechy dwóch typów powieści kryminalnej – detektywistyczną i kryminalno – sensacyjną; inaczej mówiąc, równorzędnymi problemami są tutaj pytania „kto zabił?” jak i „dlaczego zabił?”. Przede wszystkim podstawową cechą determinującą wszystkie pozostałe jest tu wybór instytucji reprezentującej „stronę ścigającą”[3], czyli Milicji Obywatelskiej – instytucji posiadającej kwalifikacje do tegoż ścigania nie tylko zawodowe, ale i ideologiczne. Ów wybór był oczywisty w kontekście programowego osadzenia powieści milicyjnej we współczesnych realiach – historycznie bowiem początek powieści milicyjnej w Polsce powiązać z sytuacją zaistniałą po Październiku ’56, z uelastycznieniem państwowego mecenatu, który obok potrzeb ideologicznych zaczął uwzględniać potrzeby odbiorców – skrzyżowano wtedy socjalistyczny model kultury z oswojoną wersją zachodniej kultury masowej, co dało efekt w postaci PRL-owskiej kultury masowej, której nieodrodnym dzieckiem jest powieść milicyjna. Jak pisze Joanna Podgórska, gdy wydawnictwo Iskry w 1956 r. zdecydowało się wydawać pierwsze kryminały, z początku były to powieści z gatunku detective story, pisane pod pseudonimami przez polskich autorów (Maciej Słomczyński jako Joe Alex, Andrzej Szczypiorski jako Maurice Andrews) i osadzone w zachodnich realiach, co było pewnym sposobem rozwiązania problemu, jak skonstruować intrygę w kraju, gdzie nie powinno być teoretycznie przestępczości, nie wspominając o wielkich fortunach, testamentach, narkotykach a na pewno już o prywatnych detektywach.

Czytaj dalej „Kapitan Szczęsny na straży systemu”

Jerzy Korycki-Edigey

20 rocznica śmierci Jerzego Koryckiego – Edigeya

Potomek Tatarów

20 lat temu – 4 sierpnia 1983 r. – w wypadku samochodowym zginął jeden z najlepszych autorów polskich powieści kryminalnych, znany czytelnikom jako Jerzy Edigey. Autor ten – wywodzący się z rodziny nobilitowanych Tatarów litewskich – przed wojną był działaczem ONR i jednym z pierwszych więźniów obozu w Berezie Kartuskiej. Po wojnie zasłynął właśnie jako autor kryminałów – napisał ich blisko 50.

O swoim literackim pseudonimie i swoich protoplastach tak mówił Jerzy Korycki (bo tak brzmiało jego prawdziwe nazwisko) w wywiadzie dla tygodnika „Czas” w 1980 roku: „Edigey nie jest właściwie biorąc pseudonimem. Moi przodkowie posługiwali się tym imieniem rodowym. W 1399 roku Wielki Książę Litewski – Witold osiedlił na terenie księstwa Litewskiego kilka rodów tatarskich. Wśród nich właśnie byli moi przodkowie – ród Edigejów. Po Unii Lubelskiej rody te otrzymały herby i nazwiska polskie. Dziś nikt już nie podejrzewa rodzin Koryckich, Achmatowiczów czy Bogdanowiczów o tatarskie pochodzenie”.

Czytaj dalej „Jerzy Korycki-Edigey”

Grzegorz Sroczyński – Gdzie są chłopcy z tamtych lat

MAGAZYN nr 52 dodatek do Gazety Wyborczej nr 304, wydanie waw (Warszawa) z dnia 1999/12/30, str. 14
Fot./Rys. JERZY GUMOWSKI, EUGENIUSZ RADOCKI/ADM/CAF, LESZEK SUROWIEC/ADM/CAF

ŻYCIORYSY – GDZIE SĄ CHŁOPCY Z TAMTYCH LAT…

Co dzieje się dziś z ludźmi, o których było głośno – bo reprezentowali władzę albo weszli do historii jako bohaterowie opozycji? Dlaczego zniknęli, kim są dzisiaj, jakie mają plany? Wracamy do cyklu, który przed pięcioma laty po raz pierwszy pojawił się w „Magazynie”

ANNA KŁODZIŃSKA

Od końca lat 40. dziennikarka „Życia Warszawy”. Pisała o przodownikach pracy. Potem prowadziła kronikę kryminalną. Wreszcie stworzyła postać porucznika Szczęsnego, wzorowego milicjanta i uczyniła go bohaterem swoich 29 powieści kryminalnych.

Czytaj dalej „Grzegorz Sroczyński – Gdzie są chłopcy z tamtych lat”

Bohaterowie powieści milicyjnych

Oficer Dochodzeniowy – zazwyczaj Kapitan; najczęściej właśnie wybiera się na zasłużony urlop, ale niestety, poźno w nocy dzwoni telefon, i nasz Kapitan musi zrezygnować z urlopu i podjąć dochodzenie. Inteligentny i przystojny, posiada wykształcenie uniwersyteckie, robi nieodparte wrażenie na kobietach. Pali papierosy, i zawsze częstuje nimi podejrzanych. Ma nosa.

Oficer Pomocniczy – zazwyczaj Porucznik; kwapliwy, zachowanie wskazuje na wiejskie pochodzenie, rumieni się często i bez powodu. Nie ma nosa, ale jest bardzo dokładny i pracowity.

Szef – surowy, ale sprawiedliwy. Mówi podwładnym na „ty”, prywatnie jest na stopie przyjacielskiej z Oficerem Dochodzeniowym. Popularnie znany jako „Stary”. Był w Ludowej Partyzantce.

Przestępca gospodarczy – kradnie armaturę łazienkową z placu budowy, albo nielegalnie produkuje majonez, lub przetwory owocowe, posiada Zielone. Marnie kończy.

Czytaj dalej „Bohaterowie powieści milicyjnych”

Bożkowski Jeremi – Dziękuję, wolę więzienie 8/2021

  • Autor: Bożkowski Jeremi
  • Tytuł: Dziękuję, wolę więzienie
  • Wydawnictwo: Estymator
  • Rok wydania: 2021
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

Korbolek i Fidybus po raz czwarty

Impreza była ostra. Dość powiedzieć, że Zdzisiek Śląski, chłop w sile wieku, ulokowany wysoko w handlu zagranicznym, poczuł się źle i szybko wylądował w szpitalu, gdzie stwierdzono zawał. Kilka dni później zmarł, ale okazało się, że nie była to śmierć naturalna, tylko najpewniej ktoś Zdzicha udusił. Taki mamy punkt wyjścia w czwartej powieści kryminalnej Jeremiego Bożkowskiego „Dziękuje, wolę więzienie”.

W tym miejscu na scenie pojawia się dwóch milicjantów – sierżant Korbolek i porucznik Fidybus. Przepraszam, że wymieniam w kolejności pomijającej szarżę, ale fakty są takie, że Korbolek pojawił się pierwszy. Ci funkcjonariusze to jak awers i rewers rodzimych organów ścigania z późnego PRLu. Korbolek działa nieco nieoficjalnie, ale ma wyczulone wszystkie zmysły, zna ludzką duszę jak mało kto. Z kolei porucznik Fidybus to oficer prawy i zdyscyplinowany, działający według narzuconych reguł. Panowie pochodzą z dwóch różnych światów i może nie do końca się lubią, ale za to znakomicie uzupełniają.

Śledztwo jest skomplikowane. Nie ma bowiem pewności, czy morderstwa mógł dokonać ktoś z pracowników szpitala, czy też osoba która niepostrzeżenie wdarła się do budynku przy ulicy Kociej (sic!).

Czytaj dalej „Bożkowski Jeremi – Dziękuję, wolę więzienie 8/2021”

Wigilia klubowa – 21 grudnia (piątek) 19.15 – Bar Syrenka

Drogie Klubowiczki/Szanowni Klubowicze/Mili Sympatycy,
Zapraszam na spotkanie wigilijne do Baru Syrenka (Tamka 13a) w najbliższy piątek o godzinie 19.15. Lokalik jest przaśny i skromny, ale pamiętny od czasu gdy w roku 1963 Jerzy Edigey opublikował w Kluczyku „Czek dla białego gangu’. Za chwilę będzie pół wieku. Jakiegoś śledzika i coś do popicia powinni mieć. Osobiście będę zdążał wprost z PZO (Dobra 56/66). Jeżeli ktoś ma życzenie uzupełnić braki w klubowych zasobach książkowych lub zajrzeć do regałów z kryminałami PRL, to jest okazja. Można po prostu między 18 a 19 pojawić się w PZO.

Wszystkich, którzy nie będą mogli przybyć pragnę uspokoić. Tuż po Świętach planuję kolejne spotkanie – powigilijno – przedsylwestrowe – tym razem w KDK Cafe na Oboźnej 11. Natomiast po Nowym Roku odbędzie się spotkanie noworoczne (tu proszę o propozycje co do terminu i miejsca, chętnie dopasuję się do sugestii oddolnych – mój mail: prezesik13@wp.pl, telefon 502-322-705).
Niniejszym pozdrawiam świątecznie
Grzegorz Cielecki, prezes MOrdu