Kapitan Szczęsny na straży systemu

Obraz PRL–u w powieści milicyjnej

– Dzień dobry. Cóż tam słychać? – zapytał porucznik.

– Źle!- uciął krótko dozorca – U mnie w piwnicach…pod piwnicami, w lochach…jedna zabita jakaś. Znaczy się, zwłoki.[1]

Powieść milicyjna jest terminem zaproponowanym przez Stanisława Barańczaka dla określenia odmiany gatunkowej powieści kryminalnej – głównym wyróżnikiem staje się tutaj „typ instytucji śledczej, która odgrywa centralną rolę w akcji powieści”[2] Genologicznie łączy ona w sobie cechy dwóch typów powieści kryminalnej – detektywistyczną i kryminalno – sensacyjną; inaczej mówiąc, równorzędnymi problemami są tutaj pytania „kto zabił?” jak i „dlaczego zabił?”. Przede wszystkim podstawową cechą determinującą wszystkie pozostałe jest tu wybór instytucji reprezentującej „stronę ścigającą”[3], czyli Milicji Obywatelskiej – instytucji posiadającej kwalifikacje do tegoż ścigania nie tylko zawodowe, ale i ideologiczne. Ów wybór był oczywisty w kontekście programowego osadzenia powieści milicyjnej we współczesnych realiach – historycznie bowiem początek powieści milicyjnej w Polsce powiązać z sytuacją zaistniałą po Październiku ’56, z uelastycznieniem państwowego mecenatu, który obok potrzeb ideologicznych zaczął uwzględniać potrzeby odbiorców – skrzyżowano wtedy socjalistyczny model kultury z oswojoną wersją zachodniej kultury masowej, co dało efekt w postaci PRL-owskiej kultury masowej, której nieodrodnym dzieckiem jest powieść milicyjna. Jak pisze Joanna Podgórska, gdy wydawnictwo Iskry w 1956 r. zdecydowało się wydawać pierwsze kryminały, z początku były to powieści z gatunku detective story, pisane pod pseudonimami przez polskich autorów (Maciej Słomczyński jako Joe Alex, Andrzej Szczypiorski jako Maurice Andrews) i osadzone w zachodnich realiach, co było pewnym sposobem rozwiązania problemu, jak skonstruować intrygę w kraju, gdzie nie powinno być teoretycznie przestępczości, nie wspominając o wielkich fortunach, testamentach, narkotykach a na pewno już o prywatnych detektywach.

Wkrótce jednak z Ministerstwa Kultury przyszło polecenie: pseudonimy rozszyfrować. Że to niby Polska gorsza? I tak powstała powieść milicyjna. W jednej z pierwszych powieści gatunku bohater podróżuje pociągiem, który przed Koluszkami zwalnia, bo trwa remont torów. Zareagowała cenzura: książka zagraża obronności kraju, przeczyta ją agent obcego wywiadu i od razu będzie wiedział, gdzie nasza sieć kolejowa ma słabe punkty. Od tej pory wszystkie powieści milicyjne były recenzowane w Komendzie Głównej MO.[4]

Głównym składnikiem powieści milicyjnych, produkowanych na zamówienie systemu i będących narzędziem służącym celom rozrywkowym i dydaktycznym, był projektowany i propagandowy obraz rzeczywistości społecznej, który miał trafiać do świadomości czytelnika dzięki odwoływaniu się do przestrzeni i warunków dobrze znanych odbiorcy. Założenia programowe (nad wypełnianiem których bacznie czuwała cenzura) i wynikające z nich schematy akcji powodowały, że odpowiedź na pytania „kto zabił?” czy „dlaczego zabił?” były dla czytelnika oczywiste – pierwszoplanowe stawało się zaś pytanie „jak szybko milicja złapie złoczyńcę?”. Wypełnianie funkcji perswazyjnych powodowało, że walory literackie odchodziły na drugi plan, powieść milicyjna zaś stawała się, podobnie jak powieść produkcyjna, układanką z elementów prefabrykowanych, co zaliczało ją do kategorii grafomanii z państwową pieczątką[5].

ELEMENTY PREFABRYKOWANE – CZYLI PRZEPIS NA NAPISANIE KOLEJNEGO ODCINKA SERII EWA WZYWA 07

Funkcjonariusz doskonały

Ty jesteś człowiek, choć milicjant![6]

Ponieważ MO jest strażnikiem porządku socjalistycznego, a system jest słuszny i raczej nieomylny (zdarzają mu się jedynie okresy „błędów i wypaczeń”),również milicja nie może nie mieć racji, musi zwyciężyć nad złoczyńcami, a na dodatek w każdych okolicznościach powinna być oceniana pozytywnie. Nawet jeżeli w powieści milicyjnej pojawia się detektyw „przypadkowy”, detektyw amator, to i tak prędzej czy później nawiąże on współpracę z organami ścigania – „ostatnie słowo ma zawsze milicja.”[7] Jak pisze Barańczak, obecność milicji powoduje także, że świat przedstawiony powieści nigdy nie jest światem zamkniętym (nawet jeżeli zbrodnia lub śledztwo mają miejsce w willi /pensjonacie odciętym od świata zewnętrznego, na koniec okazuje się, że śledczy zdołał wezwać posiłki z pobliskiej komendy), a działanie milicji to nie działanie odizolowanej jednostki, a działanie aparatu, który ta jednostka reprezentuje [8]. Ów reprezentant, (zwykle oficer płci męskiej) jest kreowany na bohatera doskonałego, „esencję Sprawiedliwości”[9], wzór urody, siły, zdecydowania, talentu, ale i wzór ideologiczny. Prowadzący śledztwo kapitan lub porucznik jest zatem niezwykle przystojny, posiadający zniewalający urok osobisty (co zapewnia mu niebywałe powodzenie wśród kobiet), bardzo inteligentny, co dodatkowo podkreślają znajomości języków obcych, sztuk walki czy zainteresowania (porucznik Szczęsny na przykład, zanim trafił do milicji, studiował dwa lata medycynę), towarzyski (przy czym informacje zdobywane na przyjęciach czy podczas rozgrywania brydża okazują się później przydatne w śledztwie). Przede wszystkim zaś służba w MO jest jego powołaniem życiowym i logicznym w warstwie ideologicznej następstwem zarówno bezkompromisowej uczciwości, postawy moralnej jak i przeszłości bohatera (zwykle uczestniczenia w walkach o socjalistyczną Polskę albo w partyzantce – oczywiście, w szeregach Armii Ludowej, albo w Wojsku Ludowym).

Funkcjonariusza doskonałego można spotkać wszędzie – zarówno na szczeblu wojewódzkim jak i powiatowym. Przykładem takiej kreacji na niższym szczeblu może być porucznik Załęski, komendant posterunku w Czarnkowie (powieść Złocisty przegrywa), który co prawda nie ma już przeszłości partyzanckiej lub zasług w walkach w szeregach LWP (książka została wydana w 1980 r.), ale za to przeszedł długą drogę – przerwał studia, by zająć się młodszym rodzeństwem, pracował w fabryce, poszedł do wojska, wreszcie – wstąpił do milicji i skończył szkołę oficerską z wyróżnieniem.

Kreacja wzorowego oficera zawiera w swej istocie pewną sprzeczność – jako bohater literacki milicjant musiał posiadać cechy uwiarygodniające go psychologicznie. Jako wzór bezwzględnie oddany swej pracy zaniedbuje zatem swoją rodzinę i dzieci lub nie posiada w ogóle życia prywatnego, co staje się powodem egzystencjalnych rozterek.. Żadne jednak rozterki nie mogą pojawiać się na dłużej, a problemy rodzinne nie mogą zakłócać przebiegu śledztwa – np. major Spokojny z powieści Oset pleni się w mroku Jacka Wołowskiego, gdy otrzymuje telegram o ciężkim stanie swojej córeczki martwi się nie tyle chorobą dziecka, co faktem, że żona i córka nigdy nie zrozumieją, że musi zostać w Zakopanem i prowadzić śledztwo. Na szczęście wszystko kończy się dobrze, a Spokojny dowiaduje się, że nad „jego kobietami” czuwają koledzy z Komendy i może bez przeszkód kontynuować dochodzenie.[10] Dodatkowo aby wyposażyć bohatera w „ludzki rys”, autorzy pozwalają mu na różne słabostki – od zadurzeń miłosnych zarówno w kobietach podejrzanych (kpt. Osial z Zbrodnia rodzi zbrodnię Parfiniewicza) jak i podwładnych (porucznik Bondaruk z Śmierć nadjechała fiatem, także autorstwa Parfiniewicza), przez uzależnienie od kawy i papierosów (do sprawy tych ostatnich jako rekwizytu powieści milicyjnych jeszcze powrócę), picie wódki w momentach kryzysu w śledztwie, aż do lekkiego hazardu czyli częstych pozasłużbowych wizyt w miejscowym punkcie toto-lotka (np. pułkownik z powieści Edigeya Baba-Jaga gubi trop[11]). Wszystkie te rozterki i słabości są zabiegami uwiarygodniającymi postacie, a przede wszystkim mają wzmacniać sympatię czytelnika i jego podziw dla pojmowania służby nie tylko w kategoriach pracy, ale moralnego obowiązku – przyjmowania postawy, którą wyraża propagandowy slogan „czuwać musi ktoś, by spać mógł ktoś”.

Oczywiście, obowiązkiem milicjanta jest gotowość do poświęcenia swojego życia w służbie ojczyzny i jej obywateli. Prowadzący dochodzenie wciąż narażeni są na niebezpieczeństwo, a ich śmierć na służbie jest ciosem dla całej milicji, która podwaja środki, aby złapać winnych. Czasami gotowość do poświęceń przybiera formy skrajne, np. w powieści Złocisty przegrywa raniony ciężko podczas szamotaniny z przestępcą milicjant resztkami sił zaciąga tegoż na postój taksówek, po czym trasą W-Z taksówka wiezie obydwu do Pałacu Mostowskich, a milicjant siłą woli próbuje nie stracić świadomości z upływu krwi i trzymać przestępcę w żelaznym uścisku ramion. Spełniwszy swój obowiązek i oddawszy przestępcę w ręce swych kolegów, mdleje na parkingu przed komendą , co ma wydźwięk o tyle dramatyczny, że jest to ostatnia scena w książce.[12]

Naturalne jest, że ów milicjant-rycerz zawsze jest mężczyzną. Kobiety w powieści milicyjnej mają do odegrania rolę zamordowanych, sióstr / narzeczonych / żon / kochanek / matek osobników podejrzanych lub milicjantów (choć w tym przypadku raczej kochanek / żon, choć w powieściach Jeremiego Bożkowskiego porucznik Karbolek omawia wyniki śledztw ze swoją mamą), sekretarek w komendzie, ewentualnie podrzędnych funkcjonariuszek. Kobiety rzadko okazują się mordercami – a jeśli tak, jak w powieści Zbrodnia rodzi zbrodnię Jerzego Parfiniewicza, to ich bezwzględności oprócz mordu i współdziałania z międzynarodową szajką przestępczą (w domyśle – parającą się zapewne także szpiegostwem) ma dodatkowo dowieść uwiedzenie milicjanta w celu wyciągnięcia od niego szczegółów śledztwa.[13] Ciekawy na tym tle wydaje się przypadek powieści Jerzego Edigeya Alfabetyczny morderca, w której do śledztwa w sprawie seryjnych morderstw w miasteczku Zabiegowo przydzielona zostaje przez Komendę Wojewódzką porucznik Barbara Śliwińska. Komendant, major Zajączkowski, który tolerował kobiety najwyżej w służbie ruchu i wydziale gospodarczym, nie jest oczywiście zachwycony:

– Babę! Na diabła mi tutaj baba? Ja potrzebuję ludzi do roboty, a nie takich, co cały dzień patrzą w lusterko i albo malują usta, albo pudrują nos!

– Przesadzasz, Stachu – łagodził kapitan – mamy przecież i u nas kilka dziewcząt, a pracują jak woły robocze.[14]

Porucznik Śliwińska jednak zdobywa zaufanie kolegów od razu swoją urodą – a w drugim rzędzie swoją kompetencją i zdolnościami w prowadzeniu sprawy. Trudno byłoby zakwalifikować ten kryminał jako feministyczny – postać milicjantki budowana jest zgodnie z wymogami gatunku, i wydaje się, że została wprowadzona jedynie dla uatrakcyjnienia akcji, a jedyny problem związany ze swoją płcią, jaki bohaterka napotyka w trakcie dochodzenia, to fakt, że do podejrzanego lokalu nie przystoi jej wchodzić bez towarzystwa mężczyzny. Oczywiście, morderca zostaje złapany, a niechętny z początku major zakochuje się w pani porucznik, która, zgodnie z kanonem, przedkłada obowiązek służbowy nad szczęście osobiste.

Ponieważ milicja ma zawsze rację, a służba jest powołaniem moralnym, milicjant przestępcą być nie może. Oczywiście, zdarzają się kryminały, w których miejscowy posterunkowy staje się podejrzany (jak np. chorąży Kamiński z Baby-Jagi…), ale wtedy wysiłki prowadzących śledztwo zmierzają do tego, aby milicjanta oczyścić z zarzutów – zwykle okazuje się, że to przebiegły przestępca próbował zmylić stróżów prawa, a rzucenie oskarżenia na stróża porządku ma świadczyć o zupełnej demoralizacji moralnej ściganego. Jeżeli zaś milicjant nie może być złoczyńcą, to kto?

Przestępca – portret pamięciowy

Uczciwych ludzi mamy dużo, więcej nże tych nieuczciwych .Jednakże ci nieuczciwi….[15]

W dychotomicznym świecie powieści milicyjnej wzór społeczny musi mieć, rzecz jasna, swój antywzór – cechy charakterystyczne przestępców będą zatem dokładnymi przeciwieństwami cech oficerów śledczych. Jeżeli więc milicjant jest wzorem socjalistycznej moralności, to przestępca będzie znajdował się na samym dnie moralnego upadku. Problem polega na tym, że system nie przewiduje generowania jednostek zdemoralizowanych, w związku z czym autorzy sięgają do środków perswazyjnych mających w każdym przypadku udowodnić złą przeszłość złoczyńcy – z reguły są to podejrzane sprawki okupacyjne, służba w armii Andersa (np. szef gangu z książki Zbrodnia rodzi…) lub w Wehrmachcie. Również rodowód społeczny przestępcy ma od razu implikować odpowiednie znaczenia; są to bowiem środowiska podejrzane z natury rzeczy – jest to zatem albo tzw. margines społeczny, albo współpracująca chętnie z marginesem „prywatna inicjatywa” oraz czasami inteligencja bez kręgosłupa moralnego, owładnięta chęcią zysku. Ma to logicznie i ideologicznie uzasadniać popełniane przestępstwa, a najczęściej przynależność do międzynarodowej szajki przestępczej lub szpiegowskiej. Jak zauważa Barańczak, uporczywe wybieranie tego ostatniego scenariusza jest podyktowane zakłóceniem równowagi sił między ścigającymi a ściganymi – jeżeli po jednej stronie mamy cały aparat śledczy, ustawienie w opozycji samotnego, nawet najsprytniejszego przeciwnika byłoby w pewnym sensie kompromitacją milicji; lepiej zatem dla zachowania proporcji postawić po drugiej stronie również zorganizowany i potężny aparat.[16]

Przestępcę można poznać już po cechach zewnętrznych, po „czerwonej, nabiegłej krwią twarzy”[17], rozbieganych, chytrych, bezwzględnych oczach; często też cechowała go tusza, łysina i niski wzrost (np. podejrzany Dęb z Ostu….) oraz ironiczny uśmiech. Zdradzał go także strój – szpiedzy ubrani byli w zagranicznym stylu, w ubrania w dobrym gatunku, acz zbyt elegancko jak na polskie warunki. Oczywiście, wyróżnikiem szpiegów i szefów gangów były ich upodobania i zwyczaje – od jeżdzenia czerwonymi jaguarami (Malwina przegrała milion Kłodzińskiej) przez zamieszkiwanie w luksusowych hotelach i willach, picie drogich alkoholi, palenie Malboro lub Gauloises (oficerowie milicji palili Sporty i Giewonty), odwiedzanie eleganckich lokali, do, rzecz jasna, chwalenia się posiadaniem ogromnej ilości pieniędzy. Aby przestępca był jeszcze bardziej zdegenerowany i przez to mocniej potępiony zarówno przez społeczeństwo w powieści, jak i przez czytelnika, autorzy obdarzają go dodatkowymi cechami – w powieści Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny morderca był świadkiem Jehowy, a zatem „sekciarzem”, co już go mocno obciążało, a dodatkowo erotomanem, alkoholikiem, człowiekiem niekoleżeńskim i egoistą nieczułym na nowy ustrój.[18] Nawet jeżeli odbiorca może czuć nutkę sympatii do przestępcy, jak w przypadku mordercy samowolnie wymierzającego sprawiedliwość w Alfabetycznym …, to natychmiast ujawniane są dodatkowe, nie pozostawiające wątpliwości, obciążające fakty – we wspomnianym przykładzie pojawi się zarówno brutalny mord sprzed laty, w którym oskarżony brał udział, a samowolne usuwanie innych złoczyńców zostanie zinterpretowane jako „wyszydzenie sprawiedliwości”.[19]

Charakter przestępczej działalności bywa zróżnicowany w zależności od inwencji autorów. Najczęściej w powieściach milicyjnych mamy do czynienia z działalnością szpiegowską dotyczącą wykradania lub niszczenia osiągnięć polskiej myśli technicznej (np. kradzenie i przemycanie platyny przeznaczanej na cele zbrojeniowe w Tańcu szkieletów Kłodzińskiej) albo innych działań (np. próba zamordowania przez CIA przybywającego do Polski reżysera, aby skompromitować Służbę Bezpieczeństwa w książce Zemsta wampira Bogusławskiego). Gangi przestępcze z kolei dorabiały się fortun na podejrzanych interesach – np. źródłem zarobku gangu Złocistego z książki Kłodzińskiej było sprzedawanie na targowiskach we wsiach i małych miejscowościach lodówek TZ-120 tudzież czekolad imitujących produkt zachodni, jak i dostarczanie szewcom polieturanu kradzionego z państwowej fabryki. Motyw kradzieży mienia państwowego był chętnie wykorzystywany, np. w powieści Sprawa dla każdego Edigeya szajka ze spółdzielni Pomoc Budowlanym kradła zeosil z budowy Trasy Toruńskiej, sprzedając go właścicielom drogerii jako produkt używany do wytwarzania kosmetyków. Oczywiście, motywami stałymi były zabójstwa na tle porachunków wojennych, przestępczych, finansowych, kradzieże pieniędzy czy przemyt dzieł sztuki; w powieściach z lat 70-tych do tej listy dopisano przemyt narkotyków. Niezależnie jednak od popełnionego przestępstwa, każdy będzie kwalifikowany jako działanie na szkodę ustroju i obywateli.

OBRAZ PRL –U W POWIEŚCI MILICYJNEJ
CZYLI KAPITAN SZCZĘSNY PIJE KONIAK BUDAFOK

Ceny w restauracji były grubo powyżej ich kieszeni, postanowili jednak zjeść coś obfitszego, czekała ich ciężka robota…[20]

Krzysztof Teodor Toeplitz w eseju Zbrodnia po polsku podkreślał, że najtrwalszym elementem polskiego kryminału jest drobiazgowy, skrupulatny opis codziennego życia. Jak wspominałam, założeniem programowym tego gatunku było wzmocnienie przekazu ideologicznego poprzez umieszczenie akcji w znanych czytelnikowi realiach. Nie wolno jednak zapominać, że obraz życia społecznego jest właśnie przez ową programowość zafałszowany – prawdziwy świat, który Toeplitz odnajdywał w powieściach milicyjnych, jest pokazywany, ale poprzez propagandowy ekran. Jest to bardziej wizja rzeczywistości, jaka powinna panować w ustroju socjalistycznym, a czytelnika miało przekonać o jej prawdziwości odwoływanie się do przestrzeni pozaliterackiej. Elementy tej wizji analizowałam powyżej na przykładzie kreowania postaci milicjanta i przestępcy.

Trzeba tu nadmienić, że mimo masowości nakładów powieści milicyjnych, a przez to możliwe odniesienie wrażenia, że opisywane tam przestępstwa są codziennością Polski Ludowej, podkreślano wciąż, że zbrodnicze czyny są ewenementami (np. w Alfabetycznym… poprzedni mord miał miejsce 17 lat wcześniej). Interesująco zatem brzmi pytanie, czym według autorów zajmuje się funkcjonariusz MO, gdy akurat nie zdarzy mu się na terenie żadne morderstwo, większa kradzież lub szantaż, które według oficjalnej propagandy są dziełem jednostek albo działających z polecenia obcego wywiadu albo zdegenerowanych moralnie. Odpowiedzią może być przegląd codziennych problemów wspomnianego już komendanta z Czarnkowa, który wraz z grupą swych podwładnych tworzących na posterunku „prawdziwy kolektyw”[21] tropi kłusowników, drobnych złodziei i włamywaczy, cinkciarzy, jednostki wylewające beton do lasu lub kierowców opróżniających beczkowozy z szambem gdzie popadnie, budujących nielegalne dacze oraz bimbrowników. Dodać do tej listy można bójki na weselach i rozróby pijackie lub chuligańskie. Nie ma tu mowy o gwałcicielach, mordercach, szpiegach, napadach, nielegalnych posiadaczy broni, aferzystach, korupcjach i wszystkich przestępstwach większego kalibru. Nadmienić można, że gwałty prawie się w powieściach milicyjnych nie pojawiają, a jeśli już się pojawiają, nigdy nie są głównym przedmiotem śledztwa i są traktowane wzmiankowo – można tu podać jako przykład przypadek pochodzący z książki Złocisty przegrywa; major Szczęsny próbuje zrobić wywiad środowiskowy na temat gangu tytułowego Złocistego. W jednej z pijalni piwa spotyka on męża kobiety, którą kiedyś przypadkowo obronił przed gwałtem zadając napastnikom cios prawym sierpowym – mąż ów informuje go, że urodził mu się syn, którego z wdzięczności dla milicjanta – obrońcy wraz z żoną nadali imię Szczęsny (co jest dla majora powodem do zakłopotania, ale i pewnej dumy).

Ponieważ milicjant działa w obronie i na rzecz społeczeństwa, społeczeństwo zarówno ideowo, jak i we własnym interesie powinno mu pomagać – „lepiej, niżby zrobiły to całe bataliony najbardziej wytrwałych wywiadowców”[22]. Milicjant zaś ma ufać społeczeństwu, a jeżeli jest wobec niego sceptyczny, to autor tłumaczy to np. zdenerwowaniem przed operacją kamieni żółciowych[23]. Jeżeli zaś ten idealistyczny obraz współpracy milicji ze społeczeństwem ulega podważeniu i pojawia się w powieści wątek niechęci obywateli do munduru, to pada natychmiastowa diagnoza, że jest to pozostałość z okresu sanacji, którą z biegiem czasu uda się naprawić. Nie wolno też lekceważyć obywatela W powieści Edigeya Baba-Jaga gubi trop zdeterminowany ogrodnik spod Nadarzyna chce się zobaczyć z komendantem wojewódzkim MO, który właśnie wyjechał na konferencję. Niezrażony stwierdzeniem, że komendant przyjmuje w poniedziałki od 10 do 12, a dzisiaj jest środa, postanawia na niego zaczekać. Komendant, uprzedzony o determinacji petenta, przyjeżdża z piskiem opon do komendy na pięć minut przed zamknięciem sekretariatu, a dowiedziawszy się, że ogrodnikowi grożono śmiercią, natychmiast ściąga swego najlepszego człowieka do specjalnych poruczeń i osobiście nadzoruje przebieg śledztwa.

Milicja nie tylko dba o społeczeństwo, ale i o wszelkie społeczne dobro i wszystkie stworzenia. Przykładem tutaj może być wątek ratowania postrzelonego przez ściganego szantażystę psa w powieści Baba-Jaga… Kierując się dobrem śledztwa, ale i obowiązkiem kapitan Kowalczyk mobilizuje wszystkie środki milicyjne, aby przewieść ranną sukę z Nadarzyna na warszawski Grochów – opis wiezienia wilczura przez Warszawę na sygnale, z prędkością 110 km/h oraz czekania na wyniki operacji w specjalnej klinice weterynarii zajmuje w książce około 30 stron. I choć przez to opóźniło się ściganie przestępcy, Kowalczyk dostaje pochwałę za uratowanie psa.

Czasami owa wizja ładu i porządku społecznego jest przekazywana wprost, w deklaracjach oficerów MO, którzy ojcowsko pouczają czytelnika, dając mu dyrektywy odnośnie właściwego postępowania. W niektórych przypadkach przybiera to formy skrajnie dosłowne – w Śmierci… na przykład mamy rozmowę kpt. Morawskiego z synem, któremu milicjant tłumaczy sens swojej pracy. Niekiedy zaś sami przestępcy w akcie skruchy stwierdzają nienaruszalność systemu i bezsensowność swych działań – w powieści Zeydlera- Zborowskiego Doskonały fachowiec do Polski przybywa zawodowy zabójca Rolson, aby zlikwidować byłego członka mafii. Lekceważąc możliwości MO, zostaje oczywiście złapany, na koniec stwierdzając, że nigdy już nie zdecyduje się działać na terenie państw socjalistycznych.

Zarówno programowe założenia i tematyka powieści, jak i oraz wykorzystane realia oczywiście zmieniają się w zależności od okresu, w którym zostały napisane. W pierwszych kryminałach pojawiają się zarówno szajki szpiegowskie, jak i problem nielegalnego handlu słoniną. Milicjanci pilnują wydajności pracy kontrolując, czy kierowcy ciężarówek Miejskiego Handlu Detalicznego nie robią sobie nadprogramowych przerw na ciastka i oranżadę, a hasła propagandowe pojawiają się na każdym kroku, np. sierż. Kamiński namawiając Szczęsnego do zjedzenia obiadu mówi: „Będziecie jeść! (…) Bo się jedzenie zmarnuje. W społeczeństwie socjalistycznym należy oszczędzać wszelkie dobro!”.[24] Swoją drogą, przez cały okres PRL reglamentowanie dóbr niewymownie pomagało w pracy śledczej – zawężając np. krąg podejrzanych używających samochodów w kolorze yellow-bahama z kilkunastu milionów do kilku tysięcy, które to osoby natychmiast weryfikował w ekspresowym tempie cały aparat śledczy. Wracając zaś do Szczęsnego, to przy okazji prowadzenia śledztwa trafia on np. do Domu Kultury Elektrotechnika, co daje pole do zachwalania społecznej roli tej instytucji prowadzącej aż 11 sekcji tematycznych na potrzeby robotników pobliskich Zakładów Elektrotechnicznych. W powieściach z lat sześćdziesiątych milicjanci mieszkają w kawalerkach ze ślepymi kuchniami (typ mieszkania zwany obecnie „gomułkowskim”), a kapitan Kowalczyk z Baby-Jagi w nagrodę za złapanie przestępcy może sobie kupić wymarzonego Trabanta. Wspomnieć można, że w tej powieści mamy do czynienia z jednym z najdokładniejszych opisów ulic Warszawy we wspomnianej już scenie wiezienia psa do szpitala. Zwykle bowiem, jak zauważa Anna Martuszewska, prezentacje przestrzeni są nader powierzchowne – powieść milicyjna ogranicza opisy, sugerując przy tym, że owa przestrzeń jest odzwierciedleniem miejsc występujących w przestrzeni realnej.[25] Wracając zaś do typów przestępstw, przez cały okres lat 60-tych króluje zdecydowanie działalność szpiegowska, choć pojawiają się motywy działań rabunkowych. Lata 70-te zaś to z jednej strony pojawianie się narkotyków oraz częstsze wykorzystywanie napadów jako przedmiotu śledztwa, choć autorom jakby powoli kończy się inwencja – Zeydler-Zborowski w swoich powieściach pisze o szmuglu złotówek na Zachód lub o przestępczej działalności sprzedawania truskawek po zawyżonych cenach. Pojawiają się również nowoczesne urządzenia pomagające w śledztwie, ale i pierwsze bomby domowej produkcji ukrywane w paczkach przesyłanych na posterunek[26]. Z drugiej zaś miejscem akcji jest nie tylko komenda czy miejsce przestępstwa, ale także ulica – porucznik Szczęsny na przykład spędza wolny czas w barze Sandwich rozmyślając nad śledztwem oraz pryncypialnie wybiera produkty spożywcze pochodzące z krajów RWPG, takie jak wspominany koniak Budafok czy radziecki koniak z pięcioma gwiazdkami, a nie np. Napoleona. W książce Brat Mikołaja milicjanci komentują aktualny repertuar kinowy dyskutując o Życiu rodzinnym Zanussiego.[27] Ewolucję obyczajów zaś widać na przykładzie nikotynizmu – o ile w latach 50 i 60-tych palenie było powszechnie akceptowane, a w filmach i książkach tamtego okresu palą dosłownie wszyscy, z wyjątkiem małoletnich i psa Szarika, to na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pojawiają się pierwsi bohaterowie próbujący rzucić nałóg – jak np. porucznik Ciesielski z książki Edigeya Sprawa dla każdego, który zwierza się przesłuchiwanemu, że już trzy razy próbował, ale wciąż mu brakuje silnej woli. Przykładem zmian może być chociażby pojawienie się polskiej odmiany fast-foodów; kapitan SB Andrzej Łaszt z powieści Romana Jaworowskiego Pocisk znaleziony w parasolu spiesząc na spotkanie orientuje się, że ma tylko dziewięć minut, aby zaspokoić głód, więc wstępuje do małego ekspresowego baru po dwa hot-dogi. Ten wątek znajduje zresztą swoją kontynuację w powieści Kłodzińskiej Złocisty przegrywa, gdzie jeden z członków gangu, zarabiający na rzecz tegoż sprzedażą czekolad, zauważa mimochodem, że i do małych miasteczek trafiła moda na hamburgery i hot-dogi, co komentuje słowami: „Żrą, jakby tydzień nie jedli”.[28]

Autorzy podkreślają przemianę mentalności społecznej w postępującej degeneracji moralności, za którą odpowiedzialne są siły próbujące na wielką skalę wprowadzić zamieszanie w głowach obywateli oraz konsumpcyjny styl życia. Symbolem tego staje się trzech przedstawicieli bananowej młodzieży z powieści Kłodzińskiej Dzieci milionerów, którzy zakładają się, że popełnią zbrodnię doskonałą. Na początku lat 80-tych zaś funkcje perswazyjne powieści milicyjnych ulegają jeszcze wzmocnieniu i stają się jaskrawą agitacją na rzecz systemu. Proponuję przyjrzeć się temu zjawisku bliżej.

Myśmy kiedyś tam ślubowali przestrzegać praworządności socjalistycznej(…)[29]

Kryminały z tego okresu można z grubsza podzielić na dwie grupy – pierwsza to powieści wciąż trzymające się utartego schematu: morderstwo – milicjant – morderca prywaciarz stołujący się w Kongresowej; powoli wprowadza się też postać detektywa-amatora czy nawet detektywa – zawodowca, wciąż jednak współpracującego bądź z organami ścigania, bądź pomagającego prokuraturze. W tych powieściach tylko jakby w tle wspomina się o trzeszczących radiowozach, oszczędnościach, brakach technicznych, sprzętowych, czy kolejkach. Druga zaś grupa to właśnie powieści, w których morderstwo czy kradzież wydają się być pretekstem do przeprowadzenia wywodu na temat winnych aktualnej sytuacji politycznej. Przykładami z tej grupy są książki Jerzego Parfiniewicza Śmierć nadjechała fiatem, oraz Anny Kłodzińskiej W pogardzie prawa. Akcja pierwszej z nich dzieje się latem 1981roku, druga zaś obejmuje okres od marca ‘81 do 13 grudnia tego roku – pisana zresztą była w czasie stanu wojennego, a wydana wkrótce po jego odwołaniu.

Parfiniewicz z początku stara się pokazywać racje wszystkich stron, choć z wyraźnym naciskiem na działanie w ramach istniejących struktur systemu, a nie przeciw niemu. Jego bohaterowie są także mocno wyposażeni w „rys ludzki” – oficerowie milicji w trakcie śledztwa ustawiają się w kolejce po żarówki, co jeszcze parę lat wcześniej w ramach gatunku byłoby nie do pomyślenia. Pod koniec powieści jednak ton staje się ostrzejszy. Do buntu nawołują ludzie bez zasad moralnych, a wobec zaistniałej sytuacji szef Wydziału Śledczego postanawia nie odchodzić jeszcze na emeryturę. Popełnione zaś morderstwo – wciąż, mimo wszystko, sprawa pierwszoplanowa, staje się przyczyną refleksji milicjantów nad degrengoladą moralną. Książka Kłodzińskiej z kolei jest jaskrawą i patetyczną miejscami agitacją na rzecz systemu. Sprawa przestępcy, prowadzącego podwójne życie jako „prywatna inicjatywa” gastronomiczna i zarazem paser z warszawskiej Pragi, szantażysty i złodzieja, który dla zrealizowania swych celów nie cofnie się przed zabójstwem, schodzi na plan dalszy; pierwszoplanową rolę odgrywają tutaj przemyślenia i refleksje majora Szczęsnego oraz jego kolegów, którzy z niepokojem obserwują tytułową pogardę prawa w otaczającej ich rzeczywistości.

Składnikami tej rzeczywistości mają być strajki ostrzegawcze, brudne szyby w autobusach i tramwajach, pozalepiane ulotkami albo ze śladami zaschniętego kleju (co powodować ma dezorientację obywateli, nie tyle ideową, co czysto praktyczną, bo owe brudne szyby nie pozwalają „wypatrzeć właściwego przystanku i coraz to ktoś wysiadał tam, gdzie nie trzeba” [30]), kolejki przed sklepami stojące od świtu, zdeterminowani ludzie, którzy stojąc po artykuły spożywcze nie przepuszczają ani inwalidów ani kobiet w ciąży, chodniki zasłane ulotkami i plakatami, oflagowany Uniwersytet Warszawski. To wreszcie narastająca atmosfera zagrożenia i bezprawia, wiadomości o spalonych komisariatach, eskalacja najgorszych przestępstw (zabójstwa na tle seksualnym, włamania, rozboje) jak i zwiększona liczba „pasożytów społecznych”). Oficerowie milicji mają ratować kraj „przed zupełną anarchią i przemocą elementu przestępczego”.[31] Tymczasem symbolem owej anarchii staje się szturm tłumu na radiowóz, który chciał zatrzymać pijanego motocyklistę – sprawcę śmiertelnego wypadku. Radiowóz zostaje spalony, zaś w obronie bitego milicjanta staje tylko stary zbowidowiec z partyzantki w marynarce ze wstążeczkami odznaczeń wojskowych. I on, i milicjant giną – aby użyć narzucającego się tutaj określenia – na polu walki.

Wskazywani są oczywiście winni takiego stanu rzeczy, rzecz jasna, nie wprost, ale aluzja jest łatwa do rozszyfrowania :

Niektórym ludziom właśnie o to chodzi, żeby w Polsce była anarchia, bandytyzm, a kraj walił się w gruzy. Przerażająca jest taka nienawiść. I taka głupota.[32]

Głównymi zaś orędownikami nowego porządku są w powieści chuligani i złodzieje, tacy jak włamywacz, który odwiedza pasera, czy sam paser:

Jest to wyraźne podżeganie elementu przestępczego do absolutnej negacji władzy i atakowania jej (…) Wytworzyła się aktywizacja środowisk przestępczych na skalę dotąd chyba nie spotykaną, Milicja wydaje się być bezsilna. To dobrze. To mi ułatwia robotę. Niech tak będzie jak najdłużej.[33]

Autorka nie tylko powtarza slogany oficjalnej propagandy z jesieni 1981 r., ale w swej fantazji posuwa się jeszcze dalej – wypowiedzi przedstawiające poglądy drugiej strony skomentowane zostają jako propagowanie „ideologii terroryzmu”. Refleksja oficerów nad zaistniałym stanem rzeczy wyjaśnia czytelnikowi, że wszystko jest wynikiem działania wrogich, zachodnich służb, wykorzystujących fakt, że „są i tacy w kraju, co za dolary, wódkę, papierosy sprzedaliby się każdemu rządowi”[34].

Bezprawie, bandytyzm, anarchia się pogłębia, „w miastach i wsiach szalały strajki, bunty, zbrodnie i strach. Groza ogarnęła kraj”[35]. Zjawiskami powszechnymi stają się wszelkie najgorsze przestępstwa (gwałty, mordy), ale i alkoholizm, demoralizacja tysięcy dzieci, ucieczki z więzień, moralny kryzys młodzieży. Sala wtedy przypomina sobie „słowa Generała –Premiera w Sejmie, że ‘historia wybija godzinę ciężkiej próby’.”[36] Osoba Jaruzelskiego kreowana jest w powieści jako jedyne ocalenie przez chaosem, jako jedyny wódz, który może uratować kraj:

– On się nie przygląda(…)On pracuje po osiemnaście godzin, świątek – piątek, bez wytchnienia. Jeszcze próbuje(…). Jeszcze czeka.(…)Żeby to wszystko rozumieć i właściwie oceniać, żeby zdecydować, na to trzeba być właśnie takim, jak mówił Sobieski: ‘prawdziwie tę ojczyznę miłującym’.[37]

Odwołanie do króla Jana III Sobieskiego jest nieprzypadkowe – Szczęsny i Połoński siedząc w chłodnym mieszkaniu (elektrociepłownia nie grzeje z powodu strajku kopalń) i przy zdobytej kartkowej kawie, czytają sobie dla pokrzepienia serc Pana Wołodyjowskiego. Jedyna nadzieja w postaci decyzji Generała przychodzi z odsieczą osamotnionym oficerom – na ostatnich kartach książki Szczęsny czyta kolegom patriotyczny, patetyczny wiersz („Nasza miłość ma na imię Polska/ choć dziś przesłonięta łzą./ I my wykonamy jej rozkaz/ obronimy nasz wspólny dom”[38]), zapada cisza, a chwilę później słychać za oknem „ogromny warkot bojowych wozów piechoty. Słuchali z natężeniem. Była północ, zaczynał się nowy dzień.”[39].

I nawet jeżeli złoczyńcy umkną organom ścigania, to dosięgnie ich ręka sprawiedliwości, tak jak ukarany został czarny charakter książki, który zginął tragiczną śmiercią z wycieńczenia w bunkrze, w którym trzymał złoto, klejnoty i pieniądze – spróchniały pień drzewa zablokował jedyne wyjście.

Ostatnie powieści milicyjne z końca lat 80 – tych nie zachowują już warunku wykorzystywania współczesnych realiów i raczej dzieją się w nieokreślonym miejscu i czasie. Próbuje się w nich nawet nie używać sformułowań „milicjant”, tylko stopni służbowych, a oficerowie nie zwracają się do siebie per „towarzyszu kapitanie” nawet w sytuacjach służbowych. Kryminały te zaczynają coraz bardziej przypominać klasyczne detective story i nie zawierają już żadnego ładunku ideologicznego.

Widać więc dokładnie, że obraz PRL-u w powieści milicyjnej zawsze będzie podporządkowany funkcjom perswazyjnym, a zabiegi wprowadzania świata rzeczywistego mają na celu nawiązać kontakt z odbiorcą, ustalić wspólne wartości, czyli poziom, na którym odbiorca łatwiej przyswoi elementy propagandowe i ideologiczne. Gdy jednak funkcje perswazyjne zaczynają w sposób wyolbrzymiony dominować nad organizacją powieści, tak jak w przypadku Kłodzińskiej, nawiązanie kontaktu z czytelnikiem jest niemożliwe, a powieść z milicyjnej staje się czysto propagandową, a na dodatek panegirykiem na cześć jedynego wodza – wybawiciela, co z kolei przywodzi na myśl utwory zaangażowane z okresu socrealizmu. Z drugiej strony zaś, od utworów tych odróżnia polskie kryminały to nastawienie na odbiorcę, wykorzystywanie kiczu jako elementu docierania do jak najszerszej masy czytelników, co, nawiasem mówiąc, zapewnia w milionowych nakładach mecenat państwa. Świat powieści milicyjnych, a zatem i PRL-u takiego, jakim chcieliby go widzieć rządzący, mógł się czytelnikowi wydawać kolorowy przez wykorzystywane współczesnych autorom i odbiorcom realiów. Po pierwsze jednak nie można przecież wykazywać wyższości ustroju komunistycznego nad innymi nie posiadając wroga, któremu można to udowodnić. Po drugie zaś propaganda, jeśli pokazuje ciemne strony spokojnej egzystencji w socjalizmie, to tylko po to, aby rzecz natychmiast napiętnować. Po trzecie zaś, głównym środkiem perswazyjnym była w powieści sugestia , że ten świat jest rzeczywisty – czytelnik sam miał go utożsamić z codziennością. Tak więc ciągle obraz ten jest tylko czarno –biały, a milicja nie stoi na straży prawa i społeczeństwa, jak próbuje się wmówić czytelnikom, ale (co wychodzi jaskrawo w powieściach z lat 80-tych) wiernie strzeże systemu.

Angieszka Haska

Bibliografia:
1. Barańczak Stanisław, Książki najgorsze i parę innych ekscesów krytycznoliterackich, Wydawnictwo a5, Poznań 1990.
2. Barańczak Stanisław, Polska powieść milicyjna, w: W kręgu literatury Polski Ludowej, red. Marian Stępień, Wydawnictwo Literackie, Kraków1975.
3. Bogusławski Andrzej, Zemsta wampira, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1977.
4. Bożkowski Jeremi , Zbrodnia na eksport, Czytelnik, Warszawa 1978.
5. Edigey Jerzy, Alfabetyczny morderca, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1981.
6. Edigey Jerzy , Baba- Jaga gubi trop, Czytelnik, Warszawa 1967.
7. Edigey Jerzy, Pomysł za siedem milionów, Czytelnik, Warszawa 1982.
8. Edigey Jerzy, Sprawa dla każdego, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1978.
9. Jaworowski Roman, Pocisk znaleziony w parasolu, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1979.
10. Kłodzińska Anna, Czy Pan pamięta, inżynierze?, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1975.
11. Kłodzińska Anna, Dzieci milionerów, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1980.
12. Kłodzińska Anna, Malwina przegrała milion, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1984.
13. Kłodzińska Anna, Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej Warszawa 1957.
14. Kłodzińska Anna, Taniec szkieletów, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1977
15. Kłodzińska Anna, W pogardzie prawa, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1983
16. Kłodzińska Anna, Za progiem mroku, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1988.
17. Kłodzińska Anna, Złocisty przegrywa, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1980.
18. Krzysztoń Barbara , Człowiek w czarnym kapeluszu, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1977.
19. Martuszewska Anna, Krajobrazy sprawiedliwości, w: Teksty 1973, nr 6.
20. Martuszewska Anna, Właściwości struktury polskiej współczesnej powieści kryminalnej, w: Formy literatury popularnej. Studia, red. Aleksandra Okopień – Sławińska, Ossolineum, Wrocław –Warszawa –Kraków 1973.
21. Parfiniewicz Jerzy , Zbrodnia rodzi zbrodnię, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1976.
22. Parfiniewicz Jerzy , Śmierć nadjechała fiatem, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1987.
23. Podgórska Joanna, Romans z przedstawicielem organów, w: Polityka, nr 37/2000 (2262).
24. Toeplitz Krzysztof Teodor, Zbrodnia po polsku, w: Mieszkańcy masowej wyobraźni, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970.
25. Wołowski Jacek , Oset pleni się w mroku, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1963.
26. Zeydler – Zborowski Zygmunt, Brat Mikołaja, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1974
27. Zeydler – Zborowski Zygmunt, Doskonały fachowiec, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1979.

[1] A. Kłodzińska, Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny, Wydawnictwo MON, Warszawa 1957, s. 10.
[2] S. Barańczak, Polska powieść milicyjna, w: W kręgu literatury Polski Ludowej, Kraków 1975,s.270.
[3] Ibidem, s. 282.
[4] J. Podgórska, Romans z przedstawicielem organów, w: Polityka, nr 37/2000 (2262)
[5] S.Barańczak, Książki najgorsze i parę innych ekscesów krytycznoliterackich, Poznań 1990, s.12.
[6] J. Bożkowski, Zbrodnia na eksport, Czytelnik, Warszawa 1978, s. 123.
[7] S. Barańczak, Polska powieść milicyjna, op. cit., s. 284.
[8] Ibidem, s. 285.
[9] Ibidem, s.290.
[10] J. Wołowski, Oset pleni się w mroku, Iskry, Warszawa 1963, s. 64 i nast.
[11] J. Edigey, Baba- Jaga gubi trop, Czytelnik, Warszawa 1967, s. 65
[12] A. Kłodzińska, Złocisty przegrywa, Wydawnictwo MON, Warszawa 1980
[13] J.Parfiniewicz, Zbrodnia rodzi zbrodnię, Wydawnictwo MON, Warszawa 1976.
[14] J. Edigey, Alfabetyczny morderca, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1981, s. 7
[15] J. Parfiniewicz, Śmierć nadjechała fiatem, Wydawnictwo MON, Warszawa 1987, s.46.
[16] S. Barańczak, Polska powieść milicyjna, op. cit., s. 298.
[17] B. Krzysztoń, Człowiek w czarnym kapeluszu, KAW, Warszawa 1977, s. 140.
[18] A. Kłodzińska, Śledztwo prowadzi…, op. cit., s. 127 i nast.
[19] J. Edigey, Alfabetyczny morderca, op. cit., s. 132 i nast.
[20] A. Kłodzińska, Taniec szkieletów, Wydawnictwo MON, Warszawa 1977, s. 168.
[21] A. Kłodzińska, Złocisty przegrywa, op. cit., s. 36.
[22] J. Edigey, Alfabetyczny morderca, op. cit., s. 60.
[23] A. Kłodzińska, Taniec szkieletów, Wydawnictwo MON, Warszawa 1977, s.45
[24] A. Kłodzińska, Śledztwo prowadzi…, op. cit., s. 69.
[25] A. Martuszewska, Krajobrazy sprawiedliwości, w: Teksty 1973, nr 6., s. 92 i nast.
[26] J. Edigey, Sprawa dla każdego, KAW, Warszawa 1978, s.142.
[27] Z. Zeydler – Zborowski, Brat Mikołaja, Iskry, Warszawa 1974, s. 20.
[28] A. Kłodzińska, Złocisty przegrywa, op. cit., s.79
[29] A. Kłodzińska, W pogardzie prawa, Wydawnictwo MON, Warszawa 1983, s.33.
[30] A. Kłodzińska, W pogardzie prawa, Wydawnictwo MON, Warszawa 1983, s. 85.
[31] Ibidem, s. 118.
[32] Ibidem, s. 33.
[33] Ibidem, s. 84.
[34] Ibidem, s. 206.
[35] Ibidem, s. 218.
[36] Ibidem, s. 214 – 215.
[37] Ibidem, s. 218.
[38] Ibidem, s. 247. Wiersz, jak podaje autorka, jest autentyczny, a jego autorem jest Wiesław Pietryka.
[39] Ibidem.