Jerzy Korycki-Edigey

20 rocznica śmierci Jerzego Koryckiego – Edigeya

Potomek Tatarów

20 lat temu – 4 sierpnia 1983 r. – w wypadku samochodowym zginął jeden z najlepszych autorów polskich powieści kryminalnych, znany czytelnikom jako Jerzy Edigey. Autor ten – wywodzący się z rodziny nobilitowanych Tatarów litewskich – przed wojną był działaczem ONR i jednym z pierwszych więźniów obozu w Berezie Kartuskiej. Po wojnie zasłynął właśnie jako autor kryminałów – napisał ich blisko 50.

O swoim literackim pseudonimie i swoich protoplastach tak mówił Jerzy Korycki (bo tak brzmiało jego prawdziwe nazwisko) w wywiadzie dla tygodnika „Czas” w 1980 roku: „Edigey nie jest właściwie biorąc pseudonimem. Moi przodkowie posługiwali się tym imieniem rodowym. W 1399 roku Wielki Książę Litewski – Witold osiedlił na terenie księstwa Litewskiego kilka rodów tatarskich. Wśród nich właśnie byli moi przodkowie – ród Edigejów. Po Unii Lubelskiej rody te otrzymały herby i nazwiska polskie. Dziś nikt już nie podejrzewa rodzin Koryckich, Achmatowiczów czy Bogdanowiczów o tatarskie pochodzenie”.

O jego pochodzeniu mniej pamiętano w Polsce niż choćby w Kazachstanie. Kazimierz Koźniewski tak opisywał wizytę Edigeya w Ałma – Acie: „gdy wysiadł z samolotu lecącego z Moskwy do Ałma – Aty witał go z całym ceremoniałem pierwszy sekretarz tamtejszych władz partyjnych. Jako gościa honorowego wielce. I wcale nie dlatego tylko, że kryminały Edigeya często, gęsto ukazywały się w Kazachstanie, jak w całym Związku Radzieckim, ale dlatego, że to były książki Edigeya właśnie. Wiedziano tam, że (…) Edigey, najbliższy druh Tamerlana, leży w mauzoleum w Ałma – Acie i jest czczony jako tradycyjny, choć nieco baśniowy bohater narodowy”.

Jerzy Korycki urodził się w roku 1912. Ukończył warszawskie gimnazjum im. Mikołaja Reya, potem studiował na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego – dyplom i tytuł magistra prawa uzyskał w roku 1936. W czasie studiów związał się z ruchem narodowo – radykalnym. Jego rola została „doceniona” przez ówczesne władze – w dniu 6 lipca 1934 roku został jednym z pierwszych uwięzionych w obozie odosobnienia w Berezie Kartuskiej (utworzonym na mocy rozporządzenia Prezydenta RP z 17 czerwca). Wraz z nim w obozie znaleźli się m.in. Bolesław Piasecki, Zygmunt Dziarmaga i Włodzimierz Sznarbachowski. Należał do tego grona oenerowców którzy w Berezie przebywali najdłużej – wyszedł dopiero w październiku (miesiąc wcześniej zwolniono Piaseckiego).Sznarbachowski w opublikowanych kilka lat temu w Londynie wspomnieniach poświęcił parę słów Edigeyowi: „Jerzy Korycki odżegnał się później od Piaseckiego. Powiedział – według Stefana Kisielewskiego – >>Wolę z głodu zginąć niż z Bolesławem wchodzić w spółkę<<. Wasiutyński z kolei twierdził, że Korycki po rozłamie w ONR zorganizował jego ciężkie pobicie przez rossmanowców” [rossmanowcy – potoczna nazwa jednej z dwóch frakcji ONR, wroga wobec grupy Piaseckiego – TK]. Faktem jest, że niechęć do Piaseckiego została Koryckiemu na całe życie. Koźniewski wspominał po śmierci pisarza: „…aż do tygodnia przed swą tragiczną śmiercią, kiedy to po raz ostatni piliśmy sobie coca – colę w kawiarni Europejskiej, mówił o Piaseckim jak mógł najgorzej”.

Po uzyskaniu magisterium prawa Korycki pracował jako aplikant adwokacki – specjalizował się w prawie handlowym. Publikował też teksty w dzienniku „ABC”. Wojnę spędził w Warszawie prowadząc biuro handlu nieruchomościami. Po wojnie powrócił do pracy dziennikarskiej – pisywał m.in. w „Dzienniku Ludowym” i „Expressie Wieczornym”. Ale w roku 1950 – ze względu na swoją przedwojenną działalność w ONR – został zwolniony z pracy i nie mógł publikować. Został wówczas trenerem wioślarstwa w warszawskich klubach. Był nawet współautorem książki poświęconej tej dziedzinie sportu.

Powieści kryminalne zaczął publikować w roku 1962. I niewątpliwie był jednym z najlepszych autorów tego gatunku w PRL. Warto tutaj wspomnieć, że powieść kryminalna była w PRL bardzo popularnym gatunkiem literackim. Kryminały pisało wielu znanych autorów – jak choćby Maciej Słomczyński (kryminały publikował pod pseudonimami Joe Alex i Kazimierz Kwaśniewski), Andrzej Szczypiorski (jako Maurice S. Andrews) czy Edmund Niziurski. Edigey – dzisiaj zupełnie zapomniany – bez zwątpienia był jednym z najlepszych twórców gatunku. Jego powieści były pisane dobrym językiem, i jak na klasyczne kryminały przystało – do ostatnich kart książki trzymały czytelników w napięciu. Akcje jego utworów rozgrywały się oczywiście w realiach PRL – owskich. Dochodzenia prowadzili funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej, bohaterami (zarówno pozytywnymi jak i negatywnymi) bywali np. roznosiciele mleka, szewcy, badylarze itp. Najpoważniejszym zarzutem jaki można mieć dzisiaj do autora to zbyt nachalne i momentami zbyt wazeliniarskie traktowanie służb dochodzeniowych MO. Oto np. dedykacja z powieści „Alfabetyczny morderca” (zresztą jednej z najlepszych w jego dorobku): „…w szeregach Milicji Obywatelskiej pracuje setki kobiet wypełniających swe ciężkie i nieraz niebezpieczne obowiązki. Jeśli któraś z nich czytając tę powieść choć raz uśmiechnie się, będzie to największą nagrodą dla autora”.

Powieść kryminalna zawsze była gatunkiem masowo czytanym. Również obecnie w Polsce nakłady powieści kryminalnych są spore. Publikuje się jednak prawie wyłącznie autorów zagranicznych takich jak Artur Conan – Doyle, Agata Christie, Georges Simenon, czy Raymond Chandler. Z polskich autorów wznawia się praktycznie tylko kryminały Słomczyńskiego (Joe Alexa). A takie tytuły Edigeya jak „Umrzesz jak mężczyzna”, „Strzały na rozstajnych drogach” czy „Zdjęcie z profilu” w niczym nie ustępują najlepszym dziełom Conan Doyle’a czy Agaty Christie. Warto jeszcze dodać, że większość jego książek była tłumaczona na języki obce. Były to naturalnie tłumaczenia głównie na języki demoludów (włącznie z mongolskim !), ale niektóre pozycje ukazały się i po włosku, szwedzku a nawet po japońsku.

Zapomniany dziś Korycki – Edigey zginął 20 lat temu w wypadku samochodowym. Wraz z nim zginął jego brat Wacław. Jerzy Edigey pochowany został – zgodnie ze swoim życzeniem – w Warszawie, na cmentarzu muzułmańskim.

Tomasz Kornaś

LINK – Relacja ze spotkania z bratem Edigey’a

Artykuł ukazał się w: