TEATR TELEWIZJI KOBRA I TEATR SENSACJI – LISTA SPEKTAKLI Z LAT 1956-1989

Poszukiwana kobra i pająk, ale nie sfinks

Nie istnieje w internecie wykaz wszystkich spektakli, jakie w czasach PRL ukazały się w „Kobrze” i w „Pająku”. Prawdopodobnie w ogóle nie istnieje taki wykaz, choć podobno w jednej z szaf redakcji Teatru Telewizji leży pilnie strzeżony zeszyt z notatkami na temat „Kobry” pisanymi od jej zarania (na podstawie książki „Ukąszeni przez Kobrę” Jacka Szczerby), więc może dzięki niemu można by taką listę stworzyć. Ale czy kiedyś zapiski z niego zostaną opublikowane? Nie traćmy nadziei.

Na chwilę obecną trudno w sieci znaleźć jakiś choćby szczątkowy wykaz tych przedstawień. Postanowiłem więc odszukać w internecie jak najwięcej tytułów z obu cykli. Poświęciłem na to prawie dwa dni. Udało mi się odnaleźć ponad 370 tytułów, które uszeregowałem alfabetycznie i na tym … zakończyłem moją pracę. Nie rozdzielałem obu serii, gdyż w „Pająku” po części ukazywały się też kryminały, które na dobrą sprawę mogłyby się znaleźć w „Kobrze”. Nie spisywałem również dat premiery, czy nazwisk autorów lub reżyserów, a także liczby odcinków – robiłem tak tylko, gdy odcinki nie były numerowane, ale miały swoje własne tytuły. Tak naprawdę to części z tych spektakli w ogóle nie weryfikowałem, bo w bazie filmpolski.pl nie wszystkie spektakle są streszczone albo przypisane do jakiegokolwiek cyklu, a samo to, że w obsadzie jest jakiś aktor grający milicjanta, niczego nie dowodzi. Tak więc w moim wykazie są na pewno ogromne braki jeśli chodzi o tytuły (szczególnie z lat: 1956-1957, ale też 1962, 1979, 1982, 1988 i 1989), może być tak, że znajdują się na nim spektakle, których tam być nie powinno, mogą być też literówki w tytułach, może też w jakimś miejscu któreś spektakle nie są ułożone zgodnie z alfabetem.

Ktoś zapyta: to po co tworzyć taką niedorobioną listę? Wyjaśniam: po pierwsze – lepszy taki wykaz, który każdy może sobie edytować i dopracowywać: dodawać, usuwać i uzupełniać, niż żaden wykaz, po drugie – nie mam na to czasu, po trzecie – temat „Kobry” i „Pająka” jest jak rzeka i można z niego zrobić pracę doktorską, nawet nie jedną. To zresztą pewnego rodzaju kuriozum, że przez ponad 30 lat nie pojawił się żaden odważny, który zmierzyłby się z tematem tego peerelowskiego fenomenu. Może być też tak, że ktoś jednak zgłębił temat, ale nie podał tego (jeszcze) do wiadomości ogółu.

A dlaczego ten artykuł umieszczam na stronie dotyczącej powieści milicyjnych? Ano dlatego, że wiele z tych spektakli powstało na podstawie takich właśnie powieści. Na koniec dwie informacje: 1. liczby w nawiasach oznaczają kolejność odcinków „Stawki większej niż życie” 2. Nie udało mi się ustalić, jaki gatunek pająka występuje w czołówce.

Czytaj dalej „TEATR TELEWIZJI KOBRA I TEATR SENSACJI – LISTA SPEKTAKLI Z LAT 1956-1989”

Kino milicyjnego niepokoju

Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, gdy na ekranach pojawiały się filmy z nurtu kina moralnego, przed odbiornikami telewizyjnymi miliony widzów gromadził serial 07 zgłoś się. Zawarta w tytule aluzja do przygód brytyjskiego agenta może być myląca i każdy, kto spodziewa się efektownych gadżetów i egzotycznych plenerów, będzie rozczarowany. Tytuł ten nawiązuje także do ukazującej się od końca lat sześćdziesiątych serii polskich opowiadań kryminalnych Ewa wzywa 07. Podobnie jak w opowiadaniach, bohaterami są tu są pracownicy MO. Celem serialu była poprawa wizerunku milicji; propagandowy przekaz miał jednak uzyskać atrakcyjną i nowoczesną formę. Przede wszystkim zrezygnowano z eksponowania działań milicji jako instytucji, na plan pierwszy wysuwając postać porucznika Sławomira Borewicza.

Czytaj dalej „Kino milicyjnego niepokoju”

Krótka historia rodzinnego dowcipu

Krótka historia rodzinnego dowcipu
(spisana przez Jerzynę Słomczyńską w Warszawie, w sierpniu 2015 roku)

W związku z nowym wydaniem książki Jocelyn i Kestera Brentów p.t. „Przeciw sobie samym” postanowiłam opowiedzieć, w jaki sposób wraz z moim mężem Kazimierzem M. Słomczyńskim – znaleźliśmy się w gronie autorów powieści kryminalnych, a w szczególności autorów używających brytyjskich pseudonimów. W minionej dekadzie pytanie, kto napisał „Przeciw sobie samym”, nurtowało sporą grupę wiernych czytelników. W internecie są jeszcze ślady dociekań „kto się kryje pod pseudonimami Jocelyn i Kester Brent”. Jest tam na przykład stwierdzenie, że „Przeciw sobie samym” „napisało niewiadomokto” i wreszcie jest także triumfalny wykrzyknik „Jocelyn i Kester Brent zdemaskowani!”.

Czytaj dalej „Krótka historia rodzinnego dowcipu”

Instytut Badań nad Powieścią Milicyjną

dr Grzegorz Pełczyński
Instytut Badań nad Powieścią Milicyjną

Kiedy już w naszym kraju można było bez przeszkód zakładać własne sklepy, partie polityczne tudzież miesięczniki literackie, czyli kiedy upadł komunizm, co nastąpiło ponoć 4 czerwca 1989 r., wydawało się, że wszystko, co było przedtem, bezpowrotnie minęło. Jednak z biegiem lat okazywało się, iż to i owo z tamtej epoki jest warte przypomnienia, a nawet zachowania. Ale niekoniecznie ze względu na swoje wartości ponadczasowe, a właśnie ze względu na wyraźne cechy ubiegłej epoki. Teraz można je poddać analizie gwoli nauki, wspomnień czy zabawy. Znakomitym przykładem są ówczesne kryminały.

Czytaj dalej „Instytut Badań nad Powieścią Milicyjną”

Prof. Dorota Skotarczak – Drugie życie powieści milicyjnej

PRL jest już epoką minioną, ale trwa nadal w świadomości współczesnych. I nie tylko dlatego, że stosunkowo niewiele lat minęło od jej końca. Nieustannie żywy jest problem rozliczenia się z tą przeszłością; temat ten przejawia się ciągle z nową siłą w politycznej debacie. Niezależnie jednak od niej, a może pomimo niej, trwa swoista moda na PRL. Powstają restauracje, których nazwy odwołują się do minionej epoki (w Poznaniu „Proletaryat” i „Karczma „Powrót do PRL-u” oraz nieistniejąca już „Prawda”), wciąż oglądane są filmy i czytane książki z tamtej epoki, a także o niej samej. Różnego rodzaju wybory starych kronik filmowych, określanych jako najzabawniejsze i albumy ze zdjęciami znajdują nieodmiennie grono chętnych nabywców. To ciekawe zjawisko, świadczące, być może, o specyficznej nostalgii w stosunku do tamtych czasów. W latach siedemdziesiątych w kulturze popularnej mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem nostalgii w stosunku do okresu międzywojennego. Nie wiem, czy można to porównać do obecnego zainteresowania czasami PRL, które obserwujemy aktualnie. Jeśli tak, to oznaczałoby to, że tamta epoka w świadomości społecznej jest już w jakiś sposób zamknięta, należy naprawdę do przeszłości.

Czytaj dalej „Prof. Dorota Skotarczak – Drugie życie powieści milicyjnej”

Wywiad z Heleną Sekułą specjalnie dla czytelników „Drugiej sety”

Mieszkanie na trzecim piętrze ursynowskiego bloku jest przytulne i miłe, pełne kwiatów i książek. Gospodyni i jej pupil, wspaniały kocur Igor, witają mnie serdecznie. Igor jest nieufny – miał straszne przejścia w dzieciństwie – ale mnie już zna i chyba trochę lubi, bo pozwala nawet podrapać się po brzuszku.
Pani domu niemal natychmiast sadza mnie przy stole, by poczęstować przepysznymi pasztecikami. Chwalę piękne sztućce.
– To za „Ośmiu gwardzistów” – mówi Helena. – Odebrałam akurat w wydawnictwie honorarium, przechodziłam koło Jubilera i musiałam je kupić. Z honorarium niewiele zostało – kończy ze śmiechem.
Często się śmieje. Wcale nie wygląda na osobę, która na kartach swoich książek położyła tyle trupów. Jest miła i pogodna.
Po obiedzie przenosimy się na wygodne fotele. Kawa i koniak. Włączam dyktafon, zadaję pierwsze pytanie:

– Może zacznijmy od początku. Opowiedz coś o swoich pierwszych próbach, ale o takich najwcześniejszych.

– W szkole zawsze miałam piątkę za styl i niestety bardzo niskie stopnie z ortografii. Robiłam błędy. To była bardzo dobra szkoła, ćwiczeniówka przy seminarium nauczycielskim nr 2, uczyły się tu przyszłe nauczycielki. Kierowniczka szkoły przypominała postać z „Emancypantek” – czarna długa suknia z białym koronkowym kołnierzem, stalowo-siwy kok, na szyi złoty zegarek na łańcuszku w kopercie. Podobnie ubierała się pani dyrektor. Szkoła była na Nowolipkach, dawny dworek szlachecki w dużym ogrodzie. Została uwieczniona w filmie „Młody las” – zdjęcia kręcono w naszym holu. Cóż to były za emocje!
Nie pamiętam żebym wtedy spotkała się z terminami dysleksja i dysgrafia, ale to wszystko miałam – cały komplet. Gdyby mi stawiano oceny za całokształt, zawsze byłyby same dwóje. Jednak niezmiennie miałam trójkę na szynach za ortografię, pięć za styl i z tego wychodziło cztery. Chyba raz dostałam piątkę – ogromne przeżycie.

Czytaj dalej „Wywiad z Heleną Sekułą specjalnie dla czytelników „Drugiej sety””

Wojciech Piotr Kwiatek – Jak trafiłem w regiony „zbrodni literackiej”

Jak pamiętacie, w końcu ubiegłego roku udałem się pociągiem podmiejskim do Brwionowa z jednoosobową (jak się okazało) delegacją Klubową do Wojciecha Kwiatka.
Wojciech Kwiatek był recenzentem wewnętrznym wielu legendarnych serii, autorem znanej w Klubie książki „Kto i dlaczego zamordował polską powieść kryminalną?
Teraz Wojciech Kwiatek napisał eseik na potrzeby IV Sety.
Zapraszam do lektury.

Pozdrawiam
Prezes

Wojciech Piotr Kwiatek

Jak trafiłem w regiony „zbrodni literackiej”.
(Obrachunki bardzo sentymentalne.)

Naprawdę nie wiem, dlaczego tak się stało. Najpewniej dlatego, że było coś w aurze tych późnych lat 50. i wczesnych 60. „Kryminał” był ewidentną odtrutką na zgrzebną, PRL-owską rzeczywistość, był czymś niezwykłym, pachnącym Zachodem. Warto przy tym pamiętać, że do 1956 roku była to literatura „źle widziana”, w praktyce zakazana.
Zaczęło się oczywiście w domu rodzinnym na warszawskiej starej Pradze. Wszyscy w rodzinie się tym interesowali, czytali, a jak pojawił się w telewizji Teatr „Kobra” – również oglądali, i to absolutnie obowiązkowo! Czwartkowa „Kobra” – to było święto, nikt nigdzie by wtedy nie poszedł! Ja co prawda niewiele może z tego rozumiałem (nie miałem jeszcze 10 lat!), ale atmosferą nasiąkałem bardzo intensywnie.

Czytaj dalej „Wojciech Piotr Kwiatek – Jak trafiłem w regiony „zbrodni literackiej””

Olga Rudnicka dla Klubu MOrd

Jesteś bardzo młoda, a wydałaś już cztery książki. Jak to się stało, że zaczęłaś pisać i dlaczego akurat kryminały?

Zawsze miałam wybujałą wyobraźnię. Jako dziecko kolekcjonowałam pudełka. Były to pudełka po zapałkach, herbacie expressowej (nie zawsze czekałam aż będzie puste, czego efekt na ogół było słychać w całym domu), cukierkach. W pudełkach były klocki, zwierzątka, żołnierzyki, samochodziki, główki od lalek Barbie (z jakiegoś nie znanego mi bliżej powodu reszta nie była mi potrzebna) i małe gumowe kucyki pony. Szafka ta tworzyła odrębny świat przeze mnie użytkowany i starannie pielęgnowany. Podobno potrafiłam siedzieć w tej szafce kilka godzin rozmawiając z postaciami ze stworzonego przeze mnie świata. W okresie późniejszym, jako nastolatka zaczęłam spisywać swoje sny. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam. Kilka razy udało mi się napisać opowiadanie i tak jak świat w szafce był zupełnie mój, tak samo pisane przeze mnie utworki były moje własne, prywatne. Nie wiem, czy można to uznać za początek pisania? Mój polonista pewnie by się z tym nie zgodził. Na polskim na ogół czytałam książkę pod ławką albo wcinałam kanapki. Jedno z opowiadań rozrosło się do formatu „Martwego Jeziora”, ale pisząc je, nie myślałam o tym, żeby je gdzieś wysłać. To był impuls i zupełny przypadek. Miałam szczęście. Dlaczego kryminały? Nie wiem. Tak do końca nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. W głowie rodzą się postacie, tworzy się historia i powstaje powieść. Na razie kryminał, ale nie wykluczam innych form.

Czytaj dalej „Olga Rudnicka dla Klubu MOrd”

Lubiłam milicjantów z piekła w Jerozolimskich – Helena Sekuła dla Dużego Formatu

Helena Sekuła, autorka kryminałów milicyjnych, powraca!

W reaktywowanej serii „Srebrny kluczyk”

Z HELENĄ SEKUŁĄ, PISARKĄ, ROZMAWIA JACEK SZCZERBA


Skąd pomysł, by w PRL-u pisać kryminały milicyjne?
– Byłam referentem prasowym w Komendzie Głównej Milicji Obywatelskiej. Referent prasowy czytał gazety i gdy znalazł w nich coś, co było adresowane do milicji, np. że jakiś funkcjonariusz źle się zachował, to wycinał to i przesyłał do szefa odpowiedniego oddziału. Dzięki temu miało dojść do zbliżenia milicji i społeczeństwa. Ale guzik było, nie zbliżenie. Wszystko i tak pozostawało tajne.
Nie byłam rzecznikiem prasowym, oficjalne komunikaty wydawał szef oddziału, w stopniu podpułkownika. Ja byłam tylko podporucznikiem, szósta grupa zaszeregowania – referent.
Poza tym dostarczałam milicyjne akta zainteresowanym, czyli dziennikarzom zajmującym się sprawami kryminalnymi Przychodziły różne chałturszczyki i żaliły mi się, jak to trudno jest pisać. „Tylko cóż może o tym wiedzieć referent prasowy?” – wzdychali. Niektórzy nawet przynosili swoje wypociny. To byli skądinąd inteligentni ludzie, ale pisać nie umieli. Pomyślałam sobie – dłużej tego nie wytrzymam, takie poematy to i ja umiem popełnić. Więc w 1962 r. siadłam i napisałam pierwszą powieść – „Tęczowy cocktail”. Nie najlepszą.

Czytaj dalej „Lubiłam milicjantów z piekła w Jerozolimskich – Helena Sekuła dla Dużego Formatu”