- Autor: Niziurski Edmund
- Tytuł: Przystań Eskulapa
- Wydawnictwo: MON, Wydawnictwo LTW
- Seria: Labirynt, Kryminał
- Rok wydania: 1958, 1962, 2010
- Nakład: 20.000 egz. (Warszawa 1962. Wydanie II)
- Recenzent: NN
LINK Recenzja Ewy Helleńskiej
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
LINK Recenzja Piotra Kitrasiewicza
LINK Recenzja Marka Okońskiego
Wczesna twórczość Edmunda Niziurskiego to poszukiwanie właściwego rodzaju. Czuje się, że autor miotał się miedzy kryminałem a powieścią młodzieżowo – przygodową. O pociągu do kryminału świadczy nie tylko Pięć manekinów z 1959, ale i Przystań eskulapa. O pociągu do powieści młodzieżowej świadczy nie tylko dalszy rozwój pisarski Niziurskiego, ale poniektóre fragmenty Przystani… Prowadzący śledztwo natykają się na poważne problemy w postaci grupki dzieci, które zamieniły pobliski lasek w dżunglę, opanowaną przez dwa pozostające w konflikcie wojennym szczepy dzikich. Jednocześnie, niezależnie od gatunku, już ten wczesny utwór nacechowany jest osobliwościami językowymi charakterystycznymi dla Niziurskiego.. Na przykład „Była już chyba ósma wieczór, kiedy usłyszeliśmy podejrzane szmery w okolicach zamka, po czym nastąpił oczekiwany prze nas z g r z y t m e t a l i c z n y” [s. 229]. Śledztwo prowadzi zaś porucznik Paweł Dziarmaga, a jeden z podejrzanych nazywa się Zapłon.
Jako powieść milicyjna Przystań… sprawdza się nieźle, choć pokryta jest lekkim kurzem staroświeckości. Autor musiał zaczytywać się w angielskiej powieści kryminalnej, gdzie przestępstwo odbywa się w wyższych kręgach, najlepiej arystokracji, w odosobnionym domiszczu, zaludnianym prze kupę gości oraz imponująca ilość służby (podobne inspiracje widać zresztą wyraźnie w twórczości Kosteckiego). Jako że powieść powstała w PRL-u nie ma tu już miejsca na arystokrację, zastępują ją naukowcy – przedstawiciele nowej elity. Pojawia się tez motyw tajemniczego wynalazku,. Popularny w wydawnictwach MON nie ma jednak szpiegów. Jest natomiast zagrożenie, morderstwo, potem kolejne… I kilku dzielnych detektywów, którzy choć nominalnie są milicjantami, wcale na takich nie wyglądają. Śledztwo prowadzi m.in. kapitan Trepka, który posługuje się osobliwymi metodami. Świadczy o tym taki oto fragmencik:
Zrazu chcieliśmy wejść głównymi drzwiami, okazały się jednak zamknięte od środka i klucz tkwił w zamku. Zaproponowałem Trepce, że wejdziemy od kuchni, Trepka jednak wolał posłużyć się żabką. Używał tego instrumentu bardzo chętnie, ile razy tylko nadarzyła się sposobność, żeby nie wyjść z wprawy. Patrząc, jak zręcznie operuje narzędziem, zastawiałem się, ile jest prawdy w tym, co niektórzy mówili o przestępczej przeszłości kapitana[s. 22]”
W czasie śledztwa albo zamiast śledztwa Trepka spędza długie godziny w warzywnym ogrodzie, sadząc kapustę, zachęcając innych do pójścia w jego ślady. Przypomina tu bardzo Herkulesa Poirot, sadzącego dynie. Dziarmaga, młody porucznik, przypomina z kolei Hastingsa, który do końca niczego nie rozumie, a w dodatku zakochuje się w morderczyni, której do końca nie podejrzewa. Te analogie nie są jednak obniżającymi wartość tego dzieła zapożyczeniami, wprost przeciwnie, czyta się toto trochę jak Agatę Christie, trochę jak Joe Alexa, tylko w trochę bardziej peerelowskim sztafażu. A powód zbrodni – tajemniczy wynalazek – sprawia, że Przystań … skręca leciutko w stronę powieści fantastyczno-naukowej…