- Autor: Butrym Marian
- Tytuł: Umarłym wstęp wzbroniony
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Ewa wzywa 07
- Zeszyt nr 50
- Rok wydania: 1972
- Nakład: 100275
- Recenzent: Tomasza Lada
LINK Recenzja Norberta Jeziolowicza
LINK Recenzja Ewy Helleńskiej
LINK Recenzja Wiesława Kota
Esencja gierkowskiej rozrywki. Miało być światowo. Pod każdym względem. A więc nocne kluby, seks, przemoc w każdym odcieniu, zbrodnia i stróże porządku, nie różniący się niczym od kolegów z sensacyjnej popkultury kapitalistycznego świata – przystojni, elokwentni, wyszczekani i błyskotliwi indywidualiści nie bojący się śmiało wyrażać swoich, często niepopularnych wśród przełożonych, opinii; biegający po mieście z bronią w kaburze pod pachą i nie stroniący od walk wręcz.
Marian Butrym był jednym z dziennikarzy, którzy w tamtym czasie pieli się w górę. Też elokwentny, wyszczekany i inteligentny doskonale wiedział, gdzie są tzw. frukta i jak po nie sięgnąć. Stworzył więc, nawiązującą do tego co widział wokół, alternatywną rzeczywistość sin city, mającego fascynować i odrażać publikę rozpasaniem i taplaniem się w grzechu. Wielkie PRL-owskie miasto lat siedemdziesiątych, z miejscówkami, o których fajnie się czyta, ale odpowiedzialny obywatel nigdy tam nie zagląda. Sklecił też gliniarza, który na pierwszy rzut oka nie różni się od Kojaka czy innych zachodnich serialowo/filmowo/literackich sensacyjnych bohaterów tamtych czasów. Nie miał on wiele wspólnego z funkcjonariuszami Milicji Obywatelskiej, ale za to każdy facet marzył, by być takim jak on, zaś każda kobieta fantazjowała o spotkaniu go na swojej drodze. Ulepił go zresztą tak efektownie, że wielce prawdopodobne jest, iż był on jednym z fundamentów, na których Krzysztof Szmagier ulepił porucznika Borewicza.
Tyle, że to wszystko fasada. W gruncie rzeczy pod efektowną ornamentyką „Umarłym wstęp wzbroniony” jest kawałkiem bardzo oportunistycznym. Serwilizm Butryma i jego kapitana Morskiego widać nawet bez głębszego wczytywania się w tekst i wielopłaszczyznowych rozminek. Najlepiej widać to w – łamiących konstrukcję psychologiczną nonkonformisty – opisach jego stosunku do przełożonego, milicyjnej machiny i świata nawet nie zbrodni, ale po prostu szemranych interesów. Wobec pułkownika jest uniżony, kolegów – przynajmniej znakomitą większość z nich – traktuje z, graniczącym z fascynacją, szacunkiem, zaś świat przestępczy/szarą strefę – z odrazą. Czytając fragmenty, gdy pozwala sobie na refleksje, na temat zbrodni, ma się wrażenie, że wszystkich złych ludzi najchętniej zamknął by w zamkniętych strefach. No i moralizuje nadając – w myślach – o nieuchronności kary i tego typu skautowskich bzdetach.
Butrym, podobnie jak choćby Jerzy Urban, był nie tylko oportunistą i serwilistą, ale też świetnym fachowcem. „Umarłym wstęp wzbroniony” nie jest w żadnym wypadku dziełem wybitnym, ale to kawał solidnie wykonanej chałtury. Sprawnie poprowadzona fabuła, świetnie – choć niespecjalnie oryginalnie – nakreślone charakterystyczne PRL-owskie typy, zwłaszcza te szemrane i niezłe – choć nie zabójcze – tempo. Rozrywka na poziomie marzeń o kawalerce w bloku i Fiacie 126p. Nie ma w tym obciachu, ale też nie można budować na jej podstawie obrazu tamtych czasów. Najwyżej obraz ówczesnych polskich aspiracji i fantazji.