- Autor: Ziemski Krystyn
- Tytuł: Rubinowy ślad
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Ewa wzywa 07
- Zeszyt nr 64
- Rok wydania: 1974
- Nakład: 100000
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Amudeny Rutkowskiej
Strzałków – ciche, senne, spokojne i tonące w powodzi zieleni miasteczko w województwie koszalińskim; miejscowym komendantem milicji od ośmiu miesięcy jest kapitan Andrzej Korcz, który po zawale spowodowanym rozwodem otrzymał propozycję przeniesienia się w miejsce o odpowiednim dla „sercowców” klimacie. Monotonię i nudę służby urozmaica Korczowi cotygodniowy brydż ze znajomymi – tego dnia jednak kapitan zamiast przy kartach wieczór spędza w ruinach na wpół rozwalonego zamczyska książąt pomorskich: zostaje tam znaleziony szkielet mężczyzny, którego zgon nastąpił przynajmniej przed dziesięciu laty. Dla Korcza sprawa ma osobiste znaczenie: chce zobaczyć, czy potrafi odzyskać pełną sprawność i dawną formę; w wypadku porażki miałby podstawę do przejścia na rentę, a tego w wieku 43 lat chciał uniknąć; poza tym lekko go już mierzi strzałkowski spokój.
Na kości palca nieboszczyka tkwi obrączka z wyrytym rokiem ślubu 1939 i inicjałami A.Z.; te warunki spełniają czterej zaginieni mężczyźni między którymi istnieją wzajemne związki; okazuje się jednak, że właściwy trop idzie w innym kierunku i całe dochodzenie trzeba zaczynać od początku. W celu jego rozwikłania Korcz wraz z towarzyszącym mu sierżantem Wójcikiem udaje się na miejscowy cmentarz; tam nad jednym z grobowców stoi pochylony marmurowy anioł, a w jego dłoni ze świeżo obłamanym palcem Korcz znajduje odprysk rubinu.
Ta trochę makabryczna opowiastka sprawia wrażenie, jakby miała być pełnowymiarową książką; w pewnym momencie autorzy zorientowali się chyba, że ma to być skromna, licząca około sześćdziesięciu stron „Ewa” i w efekcie na kilku ostatnich stronach na łapu-capu zamknęli całą intrygę. Zastanawiam się, czy cała ta historia nie jest wzięta z życia – ku takiemu założeniu skłoniła mnie trochę reporterska forma i pojawiające się konkretne daty. Cała opowieść jest napisana dość potoczyście, dochodzeniu kapitana Korcza brakuje płynności ale to tylko dodaje mu autentyczności, jest jednak pewna porcja naiwności, która psuje ostateczny efekt. Wszystko jest proste, postacie są mało pogłębione ale nie ma się co dziwić – i szkoda, że autorzy nie zrobili z tej opowiastki właściwej książki; potencjał na nią na pewno był. Generalnie jest to więc typowa „Ewa”: zeszyciki z tej serii zawsze wydawały mi się jakąś drugoligową twórczością poszczególnych pisarzy; ta historyjka z tego schematu się nie wyłamuje. A dla zainteresowanych informacja: „Rubinowy ślad” był drukowany w 33 częściach w „Gazecie Krakowskiej” i miało to miejsce we wrześniu i październiku 1973 roku.