Kaczorowska Zofia – Gość z Singapuru 90/2025

  • Autor: Kaczorowska Zofia
  • Tytuł: Gość z Singapuru
  • Wydawnictwo: „Jurysta „Spółka z o.o.
  • Rok wydania: 1989
  • Nakład: 120250
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Grażyny Głogowskiej
LINK Recenzja Marzeny Pustułki
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego

Były sobie trzy przyjaciółki: pierwsza, Sława Grzybowska, to graficzka użytkowa; obecnie projektuje dla Polskich Nagrań koperty na płyty, od dziesięciu lat jest wdową, a wcześniej spotykała się z Jerzym Bożynieckim, który przed kilku laty wyjechał do Singapuru i tam robi karierę w przemyśle elektronicznym. Druga przyjaciółka, Maja, w swoim czasie odbiła Sławie Jerzego i wyszła za niego za mąż; wciąż są małżeństwem ale „Jerzy dowiedział się o jej grzeszkach i wypowiedział jej posadę żony”. Trzecia, Renata Kowalska, jest zahukaną i nieatrakcyjną farmaceutką, która Sławę i Maję irytuje, ale bez której obydwie nie mogą się obejść.

I przed chwilą Maja Bożyniecka została pochowana na Powązkach; załamana i rozbita Sława przypomina sobie, że kilka dni przed śmiercią przyjaciółka zostawiła jej futro z norek z prośbą, żeby jadąc do Szwecji przekazała je Indze Lunston. Kobietę zastanawia jednak inna rzecz: Maja była „piekielnie zdrowa, całe życie mogła wszystko jeść i pić jak dorożkarz”, a tymczasem jej śmierć nastąpiła na skutek ustania akcji serca – i Sława nabiera pewności, że jej przyjaciółka została zamordowana. Podejrzenie pada na Radżiwa Khana, tajemniczego gościa z Singapuru, który odwiedził Maję tego wieczoru, kiedy umarła – i z takim przekonaniem Sława udaje się do znajomego pułkownika Jakuba Serwicza z Komendy Głównej MO twierdząc, że jej przyjaciółka „musiała należeć do jakiejś szajki, może nawet do międzynarodowego gangu, czerpała więc dochody z jakiegoś nieznanego źródła, pewno niezbyt legalnego”. I, o dziwo, pułkownik wcale nie wyśmiewa Sławy, ale do pewnego stopnia się z nią zgadza – zaznacza jednak, żeby za bardzo się w tę historię nie mieszała; nietrudno chyba się domyślić, że tak się nie stanie.

Ta książka to kolejna kopia twórczości Joanny Chmielewskiej; sprawnie napisana, leciutka i gładziutka – ale jednak kopia. Płynie z niej mimo wszystko dość ciekawy, zwłaszcza dla kobiet, morał – główna bohaterka przekonuje się jaka była wartość utrzymywanych przez nią przyjaźni: jedna z kobiet świadomie wepchnęła ją na minę, a druga… Szkoda jednak, że chwilami wygląda ta powieść tak, jakby napisała ją gimnazjalistka – niektóre rozwiązania są rozczulająco naiwne, a niektóre scenki są mało prawdopodobne i niezbyt realistyczne. Nie można jednak powiedzieć, żeby była to książka zła – ma kilka ciekawych momentów, jest chwilami zabawna, ma potoczysty język i dość dobrze się ją czyta; nie są to literackie wyżyny ale na dwa deszczowe wieczory jest to dość przyzwoita rozrywka. A na deser znalazłem, że Zakład Wydawnictw i Usług Prawniczych „Jurysta” ma na koncie dziewięć pozycji – osiem książek o tematyce prawniczej oraz „Gościa z Singapuru”.