- Autor: Zeydler-Zborowski Zygmunt
- Tytuł: Złoty Centaur
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Ewa wzywa 07
- Zeszyt nr 6
- Rok wydania: 1969
- Nakład: 100257
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
LINK Recenzja Norberta Jeziolowicza
LINK Recenzja Ewy Helleńskiej
LINK Recenzja Wiesława Kota
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
Narkotyków jak mrówków, a i pornosy się znajdą
„Ewa” nr 6 jest pierwszą w dorobku Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego. Autor ten miał w roku 1969 ugruntowaną już pozycję w czołówce mistrzów powieści milicyjnej – obok Jerzego Edigeya, Anny Kłodzińskiej czy Heleny Sekuły.
„Złoty centaur” przynosi wszystkie najważniejsze cechy stylu Zborowskiego oraz wnosi do serii znaną już z powieści postać Stefana Downara (tutaj już w stopniu majora), milicjanta-kawalera, bez reszty oddanego służbie.
Intryga przypomina filmy Alfreda Hitchcocka, a w zasadzie dwie ich cechy. Pierwsza to wpakowanie Bogu ducha winnego przeciętniaka w przestępcza aferę – tu prosty dziennikarz jest prześladowany przez gang handlarzy kokainą. Do tego stornia, że staje się głównym podejrzanym i milicja co i raz znajduje przy nim ten narkotyk. Najpierw kokainę podrzuca mu dziewczyna w kinie, a potem pewien umarlak w olsztyńskim hotelu. Wygląda na to, że kokaina była w Polsce bardziej powszechna w roku 1969 niż w 2025. Druga cecha wzięta z filmów Hitchcocka to budowanie napięcia – zaczyna się wszystko od trzęsienia ziemi, a potem napięcie musi narastać. Do tego miejsca wszystko się zgadza: podrzucenie narkotyków, trup w hotelu, tajemniczy tatuaż z aligatorem, udział majora w przejażdżce zagranicznym wozem z dziewczyna poznaną na plaży i kulminacja w postaci projekcji filmu pornograficznego (wprawdzie kompletnie amatorskiego, gdyż na trzy lata przed „Głębokim gardłem”) na terenie podejrzanej posesji na Wybrzeżu. Niestety nie znamy ani tytułu dzieła, ani szczegółów treści. Tu warto nadmienić, że wątek pseudopornograficzny jest stałym chwytem w twórczości Zborowskiego. Na okładce książki „Człowiek o cętkowanej twarzy” mamy nawet kilka kadrów błony (fotograficznej) z nagim kobiecym ciałem.
To są oczywiście wielkie plusy. I tylko jeden minus. Kompletny brak logiki i oparcie całej dramaturgii na przypadkach. Ale czyż całe życie nie jest splotem przypadków? Na tle gatunku milicyjnego twórczość Zeydlera lśni pełnym blaskiem. Jest tu gawędziarska swada i wyżyny swobody obyczajowej a la PRL. O niczym więcej pasjonat gatunku marzyć nie powinien. Przeczytać koniecznie.
Najcelniejsze frazy:
- Gdyby każda dziewczyna na którą spojrzę wtryniała mi paczkę z kokainą, do tej pory miałbym już hurtownie narkotyków
- A może by tak kieliszek zimnej wódki? Takiej z lodu, żeby mgiełka osiadała na kieliszku. Myśl ta wydała się Marcelemu genialna
- Obok stał leżak, a na nim ładna dziewczyna. (…) Opalony na ciemny brąz ciało opinał biały elastyczny kostium zagranicznego pochodzenia.
- Och, jacy wy mężczyźni jesteście niedomyślni – westchnęła – W jakim celu młoda dziewczyna zakrada się do męskiego pokoju? Jak się panu zdaje?