Zeydler-Zborowski Zygmunt – Złoty Centaur 11/2025

  • Autor: Zeydler-Zborowski Zygmunt
  • Tytuł: Złoty Centaur
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 6
  • Rok wydania: 1969
  • Nakład: 100257
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Norberta Jeziolowicza
LINK Recenzja Ewy Helleńskiej
LINK Recenzja Wiesława Kota
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

Dziennikarz Marceli Doniecki wysyła na weekend żonę do teściowej do Świdra, a sam postanawia w tym czasie pisać artykuł. Problem jednak w tym, że ogromny upał nie pozwala mu się skupić; postanawia więc pójść na dwudziestą do kina w klimatyzowanej sali Kongresowej (nie wiemy na jaki film, ale obstawiam, że był to „Przedział morderców”).

W kinie dosiada się do niego dziewczyna, która daje mu paczkę zawiniętą w papier i znika; po filmie zaskoczony Doniecki nie ma nawet czasu odszukać dziewczyny, bo z ulicy zgarnia go milicja. W Pałacu Mostowskich okazuje się, że w paczce jest pół kilograma kokainy; milicjanci pytają zdezorientowanego dziennikarza komu ją miał przekazać, a on prosi ich o kontakt z majorem Downarem. Major wierzy w niewinność przyjaciela i stwierdza, że ta historia może być szansą na zlikwidowanie kanału przerzutu narkotyków z Iranu do zachodniej Europy; w tym celu wypuszcza Donieckiego na wolność razem z paczką kokainy i sugeruje mu, by spróbował nawiązać kontakt z dziewczyną z kina. Trop prowadzi Downara do Trójmiasta, a następnie do Jastrzębiej Góry; tam niespodziewanie trafia na brelok w kształcie złotego centaura, który okazuje się kluczowy dla całej sprawy.

Gdyby przerobić tę opowiastkę na powieść, wyeliminować nieprawdopodobieństwa, przypadkowe sytuacje i nierówności oraz trochę bardziej urealnić postać majora Downara, to wyszłaby nam naprawdę dobra, fajna książka – a tak mamy do czynienia z historyjką, która pozostaje w głowie głównie ze względu na swoją chaotyczność. Z jednej strony mamy Downara, który z miejsca zakłada, oczywiście słusznie, że organizator całej afery nie ma lewej ręki – a z drugiej daje się w Sopocie złapać w pułapkę niczym ryba w sieć; jest też niebywale spostrzegawczy ale tego, że dziewczyna ma klips w kształcie złotego centaura nie zauważa. Jest tu stanowczo za dużo przypadkowości – w Jelitkowie, na sopockiej plaży i w Jastrzębiej Górze major ma tyle szczęścia, że powinien tego dnia iść do kasyna w Grand Hotelu albo skreślić kupon Dużego Lotka. Trzeba jednak przyznać, że intryga jest dość klarowna i konkretna – mamy tu zaledwie 96 stron tekstu, a akcji tyle co w amerykańskim filmie; jest też trochę dygresji na temat ówczesnego świata. Ale jest też tu trochę niezamierzonego humoru – żona aresztowanego Donieckiego mówi do Downara: „Czy pan myśli, że będzie można wyciągnąć Marcelego? On jest zupełnie nieprzyzwyczajony do siedzenia. Ma takie ruchliwe usposobienie”, a mi w tym momencie przypomniał się dowcip, jak jeden więzień chodzi po celi od ściany do ściany, a drugi mówi: „Ty myślisz, że jak chodzisz, to nie siedzisz?”; jest też pewna prawda czasu, kiedy nie ma co liczyć na to, że kelner zapamiętał dziennikarza, gdyż „jadł kiełbasę z kapustą, a że w tym lokalu wszyscy jedli wyłącznie kiełbasę z kapustą, bo nic innego nie było, więc…”. Generalnie jednak wszystko sprawia wrażenie pewnej chaotyczności i nierówności; czyta się to dosyć dobrze ale zapomina jeszcze lepiej – jest to więc pozycja głównie dla pasjonatów ZZZ lub wielbicieli krótkich form literackich.

Opowiastka pierwotnie ukazywała się w latach 1967 – 1968 w czterech dziennikach; ciekawostką edycji w „Kurierze Lubelskim” jest to, że w każdym odcinku był jakiś rysunek – można więc zobaczyć jak wygląda major Downar. Ciekawostką jest też fakt, że „Złoty centaur” był drukowany w trzech częściach w 1973 roku w ukazującym się w Tadżykistanie miesięczniku literackim „Pamir” obok dzieł Stanisława Lema, braci Strugackich, Kurta Vonneguta czy Raya Bradbury’ego – towarzystwo doprawdy godne. W 2020 roku tę historyjkę wydano w Rosji w jednym tomie wraz z czterema innymi powieściami ZZZ; za 2500 rubli można mieć ten rarytas; szkoda tylko, że w innych językach tego autora niemalże w ogóle nie wydawano.