- Autor: Kaczorowska Zofia
- Tytuł: Przesyłka do Lizbony
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Prawnicze
- Seria: Smok
- Rok wydania: 1989
- Nakład: 140000
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
Menadżer Michał Porsen znajduje w hotelu pod Szczecinem pijącą i narkotyzującą się Irenę Nowak, która przed kilkoma laty zrobiła karierę jako wokalistka zespołu „Pelikany”. Porsen szybko przywraca ją do życia i czyni z niej rockową gwiazdę o pseudonimie Miriam; dziewczyna szybko odnosi sukcesy ale zaczyna mieć problemy ze strunami głosowymi.
Laryngolog Wieńczysław Bicz odkrywa, że używane przez nią lekarstwo na gardło zawiera środek znieczulający; niedługo potem doktor zostaje śmiertelnie ugodzony nożem. Tymczasem do Miriam zgłasza się młody chłopak, który ma ją zmusić do przemycenia do USA dwóch mikrofilmów; jeśli ona odmówi, to jego zleceniodawcy przypomną komu trzeba, że przed laty przewoziła do Lizbony tajemniczą przesyłkę. Miriam odmawia i wkrótce jej Toyota wylatuje w powietrze rozrywając siedzącego wewnątrz artystę. Sprawę zabójstwa laryngologa prowadzi porucznik Leszek Warowski; odkrywa on, że Irena Nowak leczyła się u doktora i idzie tym tropem – dociera więc do Koszewa w województwie siedleckim i tam uzyskuje wiele informacji o przeszłości kobiety.
Tym razem Zofia Kaczorowska stworzyła PRL-owskiego „Hrabiego Monte Christo” i dołożyła do niego odrobinę „labiryntowej” stylistyki. Polskim Edmundem Dantesem jest chłopak przysięgający okrutną zemstę kobiecie, która przyczyniła się do śmierci jego matki: oddany do domu dziecka nie wydrąża jednak z niego tunelu tylko z niego ucieka, następnie ukryty na statku handlowym dostaje się do USA, tam ciężko pracuje i zostaje adoptowany przez duńskiego marynarza, następnie wraca do Polski, zostaje zamożnym impresariem wielkich gwiazd estrady, a w końcu, po piętnastu latach, dokonuje swoistego wyroku śmierci. I to wszystko nie wyglądałoby źle, gdyby nie było tak przaśne i przewidywalne – już sam wstęp do powieści średnio oczytanemu czytelnikowi mówi niemalże wszystko. Do tego dochodzi jeszcze bardziej przaśny motyw szpiegowski wciśnięty trochę na siłę i chyba tylko po to, żeby trochę zmylić czytelnika – a może i po to, żeby diabłu dać ogarek. Autorce dość zgrabnie udało się umiejscowić akcję w realiach 1987 roku: czytamy o „Skrzypku na dachu” oraz „Jesus Christ Superstar” w Teatrze Muzycznym w Gdyni, o Telewizyjnym Turnieju Miast, a także o serialu „Nadgryziona przez krokodyla” – czytelnicy 50+ wiedzą do czego ta aluzja:-), są tu też milicjanci znani z wcześniejszych książek autorki. I jest też drobiazg pokazujący, że skrytym wielbicielem Zofii Kaczorowskiej jest Prezes Wszystkich Prezesów: pojawia się małpa w czerwonym. Generalnie jednak książka lokuje się raczej w dolnych rejonach stanów średnich; za jej nieprzeczytanie nie powinny grozić jakiekolwiek konsekwencje.