Milc-Ziembińska Urszula – Śmierć wśród chryzantem 149/2022

  • Autor: Milc-Ziembińska Urszula
  • Tytuł: Śmierć wśród chryzantem
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: seria Czerwona Okładka
  • Rok wydania: 1977
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

LINK Recenzja Marzeny Pustułki
LINK Recenzja Wiesława Kota

Zasadzka na Kondratowicza

Czy ktoś pamięta, jak wyglądał rejon ul. Kondratowicza w roku 1977? Jeżeli nie, to polecam powieść kryminalną Urszuli Milc-Ziembińskiej „Śmierć wśród chryzantem”. Znajduje się w niej bowiem wątek bródnowski. Tu następuje kulminacja całej intrygi i triumf organów ścigania. Tu bowiem zasadzkę na mordercę postanowił przygotować dzielny kapitan Czerwiński. Wbrew pozorom wcale nie na cmentarzu.

Jako przynęta na mordercę Ludwika Zarzyckiego został wykorzystany przyjaciel jego niedoszłej małżonki. Zgodnie z instrukcjami wsiadł na Dworcu Centralnym do autobusu linii „M.”. Zapewne dorośli mieszkańcy Bródna pamiętają, że była to słynna linia pospieszna zdegradowana jakiś czas temu na zwykłą „127” (łza się w oku kręci). Autobus, informuje narrator, minął rondo Starzyńskiego i coraz bardziej pusty zbliżał się do pętli. „Chłopak w beżowym futrze wysiadł jako jeden z ostatnich . Wraz z nim opuściło autobus dwóch podchmielonych mężczyzn. Mżył drobny deszcz. Ulica Kondratowicza, którą szedł chłopak oraz dwaj pijani, była cicha i prawie pusta. Również pobliskie osiedle robiło wrażenie wymarłego”.

Proszę zwrócić uwagę, że podchmieleni mężczyźni dwa zdania dalej zamieniają się w pijanych. Tu zapewne autorka dokonuje skrótu myślowego oczywistego dla wprawnego czytelnika. Musi to oznaczać jedno, że mężczyźni konsumowali alkohol w autobusie oraz po wyjściu z niego. Rasowego bródnianina to oczywiście nie powinno dziwić. Co innego teraz. Teraz nie wolno konsumować alkoholu w miejscach publicznych, więc również w środkach komunikacji miejskiej. Wszyscy o tym wiedzą i ściśle się do rygorystycznych przepisów stosują. Szczególnie zaś na liniach nocnych. Polecam przejażdżkę. Cóż jednak dalej z naszym młodzieńcem?

„Chłopak przeszedł kilkanaście metrów prosto brnąc w kałużach rozkopanego chodnika , potem skręcił w prawo, wzdłuż ogrodzenia okalającego budujące się pawilony handlowe. (…). Przeszedł kilka kroków i potknąwszy się na niespodziewanej przeszkodzie, runął jak długi w błoto przy dużej stercie desek.”

Wtedy właśnie idący zanim krok w krok morderca postanowił zaatakować, ale plac budowy rozświetlił się blaskiem milicyjnych reflektorów. Niedoszły zabójca wpadł w zasadzkę zastawioną przez kapitana milicji i jego współpracowników. Dla nas jednak ważne jest przede wszystkim to, że mrożące krew w żyłach wydarzenia osadzono w scenerii Bródna czasów późnego Gierka. Osiedle zostało ukazane jako ponury plac budowy. Nie dość, że wyglądało na wymarłe, to jeszcze można było się niespodziewanie przewrócić prosto w błoto. Takie były początki nowoczesnego Bródna. Minęło ćwierć wieku i mamy metropolię nie do poznania. Swoją drogą jak ten czas leci.

Rytuał przedstawiania

Kapitan Czerwiński ma zwyczaj niezwykle oficjalnego przedstawiania się i to pełnym tytułem. Można by odnieść wrażenie, że jest służbistą lub upaja się swoją szarżą. Oto kilka przykładów:

1. Nazywam się Bogdan Czerwiński, jestem kapitanem Milicji Obywatelskiej i chciałbym porozmawiać z panią Grażyną Turczyńską. (s. 47)

2. Tak się bowiem składa, że jestem kapitanem Milicji Obywatelskiej. Proszę, oto moja legitymacja. (s. 56)

3. Jestem kapitanem Milicji Obywatelskiej. Proszę, oto moja legitymacja. (s. 76)

4. Jestem oficerem milicji. Nazywam się Bogdan Czerwiński. – Sięgnął do kieszeni i podał legitymację służbową. (s. 82)

5. Nazywam się Bogdan Czerwiński, jestem kapitanem milicji Obywatelskiej i prowadzę śledztwo w sprawie Zabójstwa Ludwika Zarzeckiego. (s. 104)

6. Nazywam się Bogdan Czerwiński, jestem kapitanem MO i przyjechałem z Warszawy, aby zadać ci kilka pytań.

Prawdziwi mężczyźni

Niewątpliwe kapitan Czerwiński jest kapitanem z krwi i kości, a milicja to co innego niż duchy :”-Poza duchami istnieje coś takiego jak milicja i daję ci słowo Romciu, że tylko ona odpowie na pytanie: kto i dlaczego.” (s. 23) Czyż to nie słodka gloryfikacja naszych organów ścigania. Na pewno chłopem w całej urodzie tego słowa jest także wspomniany Romcio, czyli jeden z podwładnych Czerwińskiego sierżant Roman Grygo. Świadczy o tym chociażby gwałtowna reakcja na zdjęcie pewnej damy: ”O rany, ale lalka – Romek niemal położył się na biurku”. (s.33)

Kameralne mieszkanka

Narrator wplata w śledztwo obserwacje mieszkaniowe zwracając uwagę na mały metraż lokali w blokach. „To, że budujemy małe mieszkania, nie jest dla nikogo tajemnicą, ale pokój, w którym znalazł się Czerwiński, przeszedł jego wszelkie oczekiwania. Żadne sensowne porównanie nie przychodziło mu do głowy. Pokoik miał nie więcej niż osiem metrów kwadratowych, przy czym całą jedną ścianę zajmowało jedno okno i drzwi balkonowe, przeciwległą świetlik kuchenny. Obok drzwi z przedpokoju zasłonięte koralikami wejście prowadziło do wnęki służącej za sypialnię.(s. 76). Osobiście posiadam mieszkaniu o powierzchni 24 metrów i czuje się jak burżuj. W pokoju mogę spokojnie położyć osiem osób, a rekord na imprezie wynosi 33. W ślepej kuchni spokojnie mieści się rower. Tylne koło bardzo niewiele wystaje na przedpokój. Stół do masażu znakomicie zasłania żeberka do kaloryfera. Słowem powierzchni tyle, że ciężko utrzymać porządek. Całe szczęście czasem znajdzie się jakaś dobra dusza do pomocy. Pocieszający jest natomiast fakt, że moje mieszkanko prezentuje się lepiej niż jednej z epizodycznych bohaterek powieści, z którą musiał rozmawiać Czerwiński. „Stojący w rogu tapczan z nieświeżą pościelą nie zachęcał do odpoczynku. Meble pokryte były gruba warstwą kurzu, a zadeptana podłoga i stół przykryte ceratą z resztkami jedzenia stwarzały bardzo przygnębiające wrażenie.”. (s. 176)

Muszę przyznać, że „Śmierć wśród chryzantem” czytałem z przyjemnością i sentymentem. Spotkałem się już z ta książką przed laty. Śledztwo jest wprawdzie prowadzone według schematu „ślad prowadzi w przeszłość”, mamy jednego trupa (tępym przedmiotem w tył głowy) Powieść wyróżnia się jednak pewną gracją na tle innych utworów gatunku. Widać kobiecą ręką. Nauczyłem się nazwy nowego koloru – jasny cyklamen (biały, różowy lub czerwony, cokolwiek by to miało znaczyć) oraz dowiedziałem co to takiego szyfon (cienka, przezroczysta tkanina używana na bieliznę). A pierwsza dama polskiej powieści milicyjnej Anna Kłodzińska, zapyta ktoś. No cóż. Mimo, że płodna pisała ciężej i stylem nieco urzędowym.