Kłodzińska Anna, Józef Radzicki – Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny 148/2022

  • Autor: Kłodzińska Anna, Józef Radzicki
  • Tytuł: Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: seria Labirynt
  • Rok wydania: 1957
  • Nakład: 30000
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

LINK Recenzja Marzeny Pustułki
LINK Recenzja Ewy Helleńskiej
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

Słoniną po głowie, czyli Szczęsny w gminie Białołęka

Ulica Topolowa nie dość, że składa się obecnie z dwóch nie łączących się ze sobą fragmentów, to jeszcze została uwieczniona w literaturze. Kryminalnej wprawdzie, ale zawsze. Otóż Topolowa pojawia się przez chwilę na łamach pierwszej książki Anny Kłodzińskiej „Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny”.

Na Topolowej właśnie mieszka jedna z krewnych ofiary morderstwa popełnionego w kamienicy w centrum Warszawy.

Nowa Topolowa to oczywiście nowoczesne osiedle, stara to przeszłość Białołęki. Przeszłość z czasów, kiedy ludzi bardziej określał fach niż osobowość, np. „Żurawska, eskpedientka z MHD. Równa kobita, nie mogę powiedzieć. Jak masła nie było, to zawsze mojej starej ćwiartkę odłożyła. Szkoda, że się wyprowadza.”. Cóż, masła nie trzeba odkładać, zresztą w modzie jest bardziej margaryna. Rzadziej też chyba mężowie mówią o swoje połowicy per „moja stara”. To pieszczotliwe określenie wydaje się archaizmem).

Akcja skupia się oczywiście głównie na przebiegu tytułowego śledztwa prowadzonego przez etatowego bohatera Kłodzińskiej, porucznika Szczęsnego. Milicjant ten prowadzi m.in. takie rozważania: „Czy zbrodni nie mogła dokonać Marta Saćko, kobieta ponura jak noc i silna jak mężczyzna”. Narrator z całą mocą nadaje porucznikowi wiele powabu. O proszę: „Szczęsny miał tyle osobistego uroku w uśmiechu i wyrazie oczu, że aż trudno było się na niego gniewać”.

Ze stron powieści co i raz wychodzi mimochodem prawda o trudnościach z aprowizacją: ”Dziwna troskliwość jak na człowieka, który wali oficera milicji boczkiem po głowie”. Z kolei nieco dalej: ”Śledząc zabójcę Kowalikówny spłoszył przypadkowo handlarzy, prawdopodobnie słoniną”. Zapewne dziś już handlarze słoniną nie daliby się tak łatwo spłoszyć.

Narrator z troską pochyla się na ciężką pracą kobiet: ”Weszła Drewniakówna. Drobna, prawie filigranowa, o jasnych włosach i oczach dziecka, robiła wrażenie porcelanowej laleczki, a nie robotnicy przy tokarce”. Niech jednak postacie kobiet nie przesłaniają nam tego, co najważniejsze, śledztwa i wykrycia sprawcy, do czego oczywiście dochodzi. Rzecz jasna Szczęsny chciałby, żeby wszystko szło szybciej, no i żeby nikt niewinny nie ucierpiał. Stąd d refleksja: ”Każdy dzień, każda godzina, którą podejrzany, a może niewinny człowiek przebywa w areszcie, obciąża jego milicyjne sumienie”.