Kłodzińska Anna, Józef Radzicki – Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny 78/2010

  • Autor: Kłodzińska Anna, Józef Radzicki
  • Tytuł: Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: seria Labirynt
  • Rok wydania: 1957
  • Nakład: 30000
  • Recenzent: Marzena Pustułka

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Ewy Helleńskiej
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

Odtrutka na biotechnologię czyli porucznik Szczęsny prowadzi śledztwo.

W ostatnim czasie miałam wielkie „parcie” na thrillery medyczne, psychologiczne i polityczne. Jednym tchem przeczytałam „Napad”  Robina Cooka,  „Informacje zastrzeżone”  Stephena  White’a,  „Przydrożne krzyże” Jeffereya  Deavara, a na deser jeszcze „Opcję  paryską”  Roberta Ludluma.

I w tym momencie poczułam, że mam autentycznie dość. Całe moje jestestwo domagało się czegoś prostego, normalnego i przewidywalnego – czyli po prostu porucznika Szczęsnego. Ręka sama sięgnęła na półkę i pierwsze co wyciągnęłam to Anna Kłodzińska, jej pierwsza książka „Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny”. Hurra, pomyślałam, jestem uratowana! Już po kilku pierwszych stronach mój biedny umysł, napakowany biotechnologią, psychopatycznymi mordercami i „niewyobrażalnymi katastrofami grożącymi zagładą całej ludzkości”  doznał niebotycznej ulgi i poczułam , że będę żyła. Za to między innymi kocham PRL-owskie kryminały. Są takie normalne. Po większej dawce literatury z tzw. „górnej półki”  ( obojętnie, czy jest to Wharton, Cook, Cohello czy Dostojewski ) mój organizm po prostu fizycznie domaga się „milicyjniaka”,  im prostsza intryga tym lepiej. Do tego dodajmy jeszcze nutkę pewnej nostalgii ( wiadomo, pamięta się tylko wybrane, przyjemne rzeczy  ), no i mamy komplet. Przy tych kryminałach można się nie tylko poirytować, ale także pośmiać i powspominać stare dzieje, kiedy byliśmy piękni i młodzi (teraz jesteśmy tylko piękni).  Ale ad rem.
Na ulicy Złotej w Warszawie dozorca domu znajduje w piwnicy zwłoki młodej kobiety, leżące tam prawdopodobnie kilka tygodni . Po zidentyfikowaniu zwłok okazuje się że jest to niejaka Kowalikówna, młoda kobieta , kochająca córka,  robotnica z Zakładów Elektrotechnicznych  ( na szczęście nie żadna agentka federalna , brrr…). Zgodnie z tytułową  zapowiedzią  śledztwo rozpoczyna porucznik Szczęsny, wówczas kierownik (?) komisariatu. Pierwszy jego opis brzmiał: „Był to młody jeszcze, szczupły mężczyzna, o jasnych, prawie białych włosach i dużych czarnych oczach.”I tu trochę poczułam się zaskoczona – skąd te „duże oczy”? Z następnych książek pamiętam doskonale, że Szczęsny miał wprawdzie włosy „jasne, prawie białe”, ale oczy na pewno wąskie! No cóż, widocznie w późniejszych latach autorka doszła do wniosku , że jednak przystojniejszy jest mężczyzna z wąskimi oczyma, a przecież zawsze kreowała swojego bohatera na wybitnego przystojniaka. Na razie przed porucznikiem trudne zadanie. W czasie śledztwa nie ma zbyt wielu działań operacyjnych, raczej przesłuchania, przesłuchania, przesłuchania. Jednak już w tej pierwszej książce widać charakterystyczne cechy pisarstwa późniejszej „królowej kryminału polskiego” (dbałość o techniczną stronę śledztwa i zachwyt nad aktualnymi , „nowoczesnymi” metodami, którymi posługiwali się współpracujący z MO eksperci).  Zauważamy również   typowe dla porucznika zachowania, czyli skłonność do brawury, chęć działania w pojedynkę i niedbałość, a nawet lekceważący stosunek  do własnego zdrowia i bezpieczeństwa. W tej książce cechy te są w fazie początkowej, natomiast w latach późniejszych w pełni się rozwiną. Jestem lekko,  ale miło zaskoczona poczuciem humoru, jakim wykazuje się autorka , również w kwestiach politycznych. Biorąc pod uwage jej późniejszy  dydaktyzm i moralizowanie polityczne , aż trudno uwierzyć, że  1957 roku napisała takie dialogi:
– Będziecie jeść! – powiedział bezapelacyjnym tonem( Kamiński, zastępca porucznika – przyp.mój ) Obiad i kolację razem. Bo się jedzenie zmarnuje. W społeczeństwie socjalistycznym należy oszczędzać wszelkie dobro(…..).
– Poddaję się, majora i tak nie ma w domu. Więc jak to było z tym oszczędzaniem wszelkiego dobra? – porucznik ujął za nóż i widelec.
– E, tam……”
albo :
– Czy cała nasza rozmowa jest dla was zupełnie jasna?  ( to Szczęsny)
– Tak jest , towarzyszu poruczniku! Widzę teraz, że czujność obowiązuje nawet wobec najbliższej rodziny!
– Mhm….tylko nie napiszcie tego na transparencie – mruknął porucznik.”
Słodkie,  prawda? Niby takie poprawne politycznie, ale jednak……
Śledztwo zaczyna w końcu przynosić efekty, porucznik zatrzymuje pierwszych podejrzanych, i nie muszę już dodawać że zakończy to śledztwo pełnym sukcesem. Zakończenie nie jest jednak tak proste jak mogłoby się nam wydawać, morderca jest bardzo sprytny i o mały włos wyprowadziłby w pole samego Szczęsnego.
Biorąc pod uwagę rok wydania i fakt, że był to pierwszy kryminał autorki uważam książkę  za wielki sukces.  Dla mnie, w tym momencie, była naprawdę „lekiem na całe zło” współczesnego świata ( oczywiście w przenośni!).
A oto co dowiadujemy się o poruczniku Szczęsnym na początku jego kariery:
1.O wyglądzie zewnętrznym – cytat powyżej (str. 10 ).
2.Przez dwa lata studiował medycynę ( str. 39).
3.Potrafił być miły, miał pełen wdzięku uśmiech, przepadały za nim kobiety, a jednak…bywał czasami zupełnie innym człowiekiem, gdy chwytał trop i przesłuchiwał mordercę. Jednym słowem „pies na przestępcę jak mało kto”. ( str. 42)
4.Znał się na daktyloskopii i bardzo lubił tę robotę ( str. 43).
5.Mieszkał na piątym piętrze niedawno wykończonego budynku , będącego własnościa MSW, leżącego kilka ulic od III Komisariatu, czyli od ul. Wilczej ( str. 53).
6.Namiętnie pił czarną kawę ( str. 57 ).
7.Jego numer telefonu to 31 129 ( str. 68 ).

I to by było na tyle. Życzę przyjemnej lektury.

P.S Nie wiem tylko skąd ten Józef Radzicki jako współautor?