Milc-Ziembińska Urszula – Śmierć wśród chryzantem 7/2011

  • Autor: Milc-Ziembińska Urszula
  • Tytuł: Śmierć wśród chryzantem
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: seria Czerwona Okładka
  • Rok wydania: 1977
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Marzena Pustułka

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Wiesława Kota

O odgrzebywaniu starych win i (nie)sprawiedliwości dziejowej

Moja biblioteka, do której regularnie uczęszczam, prowadzi również miniantykwaryczną sprzedaż  starych książek. Po prostu mały regalik zarzucony książkami.

Co ciekawe nie są to książki wycofane z czytelnictwa ( brak jakichkolwiek sygnatur i pieczątek bibliotecznych ) , ale można tam czasami trafić coś ciekawego. Ceny zawrotne — 1 PLN za sztukę! Za ostatnim pobytem wykazałam się niebywałą wprost rozrzutnością  i nabyłam aż sześć sztuk! Wszystkie z serii Czerwonej Okładki i  Z jamnikiem. Była między nimi również książka Urszuli Milc-Ziembińskiej „Śmierć wśród chryzantem”. Ponieważ nie miałam jeszcze okazji wcześnie zapoznać się z tą pozycją, a przeczytałam aż dwie zachęcające klubowe recenzje, rzuciłam się na nią jak zgłodniały egipski rekin na rosyjskiego turystę. Apropo’s, czy oni nie mogliby czymś innym karmić tych rekinów? Wybieram się tamte rejony w marcu , Sharm mi odpowiada, bo blisko do Jerozolimy, no ale te rekiny!??
Jako się rzekło, książkę pochłonęłam w jeden wieczór. I muszę się przyznać, że byłam bardzo zadowolona z lektury. Prawdziwy , tradycyjny peerelowski kryminał, ze wszystkimi zaletami ( więcej ) i wadami ( mniej) tego gatunku. Miła, przyjemna, dość zgrabnie napisana książeczka. Morderstwo, śledztwo, przesłuchania, działania operacyjne, ciekawe tło obyczajowe — wszystko w odpowiedniej proporcji i w miare logicznie wyprowadzone. Trochę humoru i zabawnych przekomarzań i komentarzy  prowadzących śledztwo nigdy nie zaszkodzi ( niektórzy nasi pisarze byli zdecydowanie za bardzo pryncypialni). Fabuła jest bardzo prosta, i od początku wpadamy w wir wydarzeń i w „temat”. Szczegóły topograficzne zostawiam tak wytrawnym varsavianistom jak chociażby sam Prezes, chciałam się skupic raczej na przeglądzie ciekawej galerii postaci, jaką prezentuje nam Autorka. A więc przede wszystkim zamordowany Ludwik Zarzecki  ( nie zdradzam tajemnicy, bo trup odnajduje się już na 10 stronie, czyli 3 min. po rozpoczęciu lektury). Jest to osobnik ze wszech miar  pozytywny, już jako nastolatek działał w konspiracji, ale w odpowiednim momencie, zdekonspirowany ucieka z kraju. Robi karierę poza granicami, ale za Polską tęskni, do Polski przyjeżdża, pragnie mieć żonę Polkę. Bardzo pięknie. Aby nie był zbyt idealny Ludwik ma drobne wady ( któż ich nie ma !),  jest zazdrosny, pedantyczny, mało tolerancyjny. Wszystko akurat. Podobne typy reprezentują jego rodzice — są zszokowani i załamami śmiercią jedynaka, nie na tyle jednak , aby nie móc współpracować,  nie wszystko pamiętają, ale akurat tyle , ile powinni, są zrozpaczeni, ale mili i grzeczni. Narzeczona Ludwika to piękna blondynka , o zniewalającej słowińskiej urodzie ( „tym razem mógł stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że stojącej przed nim kobiecie nie był potrzebny żaden retusz”). Cóż za wspaniała reklama dla polskich dziewcząt! Joanna jednym jawi się jako łowczymi bogatych mężów, innym jako wzruszająco naiwna opiekunka zagubionej „Sierotki” , ale wszyscy są zgodni, że jest jednostka pozytywną. Młoda Grażynka Turczyńska to też typowy produkt tamtych lat — młoda, trochę jeszcze naiwna studentka, marząca skrycie o bogatym mężu z Paryża, łasa na efektowne komisowe prezenty, nie bardzo jeszcze rozróżniająca prawdziwą miłość od zafascynowania czy po prostu zauroczenia  mężczyzna tak różnym od jej młodych , polskich znajomych. Boże, ile ja znałam takich dziewcząt w tamtych czasach! Prawdę mówiąc, sama byłam podobna i czasami marzyłam o jakimś milionerze, najlepiej z Ameryki Północnej, który przyjedzie limuzyna, zakocha się od pierwszego wejrzenia i uniesie mnie w siną dal ( chociaż czasami marzyłam skrycie o takim mężu jak porucznik Szczęsny, ha, ha ). No cóż, młodość jest naiwna, i taka powinna być, byle do czasu. Zupełnie innym typem jest stary Turczyński. Pozornie gładki i współpracujący, ale z opowiadań znajomych wynika, że to tyran domowy, skąpiec i odludek. Bardzo brzydko traktuje Joannę,  jest zazdrosny i wyrachowany ( cóż to za postępowanie , żeby wyłudzić od biednej sekretarki zaciągnięcie kredytu i potem go nie spłacać?!). Jest negatywny, ale w granicach rozsądku — takie typy też muszą żyć i wiele ich funkcjonuje w społeczeństwie do dziś ( może nawet więcej niż kiedyś — znak czasów). Odrębnym ale również bardzo typowym produktem tamtych lat jest pani Majcherczykowa, polska gospodyni Ludwika. Boże,  chroń przed takimi osobnikami! Niesympatyczna, wyrachowana do bólu, niezdrowie ciekawska, niedyskretna, i wielce przekonana o swojej wielkoduszności ,   a więc szczera aż do bólu ( „wie pan, ja mam metodę na obrzydzanie jednego człowieka drugiemu”, albo „budowaliśmy przecież ten dom dla siebie. Wszystko jest w nim wykonane solidnie, nic nie słychać przez drzwi, ani tym bardziej przez ściany”.), No tak, jasne, gdyby Majcherczykowie budowali pensjonat, to gospodyni słyszałaby kota stąpającego po dywanie w pokoju gościa! Ale dla siebie? Albo taki Jerzy Bonecki , rety, co za opryszek! Aż dziwne, że autorka wybrała dla niego akurat zawód lekarza, który to z założenia powinien cieszyć się  szacunkiem  i zaufaniem społeczeństwa. Trzeba przyznać, że Autorka ma chyba jakieś zacięcie socjologiczne, bo świetnie scharakteryzowała typy przewijające się  przez książkę, postacie są jak żywcem wyjęte z przekroju społecznego, reprezentują  różne postawy, ale są  bardzo prawdziwe i życiowe. Można naprawdę odnaleźć  takie typy wśród naszych znajomych, i to nie trzeba daleko szukać.
Inna sprawa to moda  ( zawsze mnie to interesuje w książkach z tamtych lat). I tu autorka jest bardzo wierna realiom — „takie beżowe tureckie safari, identyczne mój mąż przywiózł w tym roku z Turcji” ( znak czasów — przyp. mój ). „biały akrylowy golf”, „beżowe futro z królików”, „skąd masz te rifle? Z Pewexu. A ja myślałem, że z autobusu.” , ” w beżowym puszystym swetrze ”  ( facet!),  „wskazał na niebieską bluzę boucle”. Aż się łezka w oku kręci na wspomnienie tamtych komisów i Peweksów! A teraz ? Same komisy i Peweksy, tylko kasy trochę brak.
Duża wadą  książki jest  zbyt wczesne, już we wstępie,  zarysowanie przez autorkę zależności przyczynowo-skutkowych przyszłych wydarzeń. Zbyt wyraźnie prowadzi nas w przeszłość, a w końcu wśród bohaterów nie ma wiele osób pasujących do tego schematu, chociażby ze względu na wiek, nie ma więc miejsca na dociekania detektywa — amatora, pozostaje tylko cierpliwie czekać , po jakich nitkach do kłębka dojdzie kapitan Czerwieński , ewentualnie jaki błąd popełni morderca. A właśnie, jeszcze kapitan. Jest to bardzo mądry, życiowy człowiek , inteligentny i oczytany. Dowód — proszę bardzo : – Główkujesz prawidłowo. — Czytało się trochę kryminałów — odpowiedział chłopak rumieniąc się . _ Nie masz się czego wstydzić- powiedział Czerwiński — znam osobiście bardzo wiele mądrych ludzi, którzy dla relaksu bez żenady sięgają po tę właśnie lekturę.” No i co, czyż nie mam racji, że kapitan Czerwieński to bardzo mądry człowiek? Jak my wszyscy zresztą.