Maj Sjöwall, Per Wahlöö – Roseanna 206/2022

  • Autor: Maj Sjöwall, Per Wahlöö
  • Tytuł: Roseanna
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Amber
  • Seria: Kryminał z klasą
  • Rok wydania: 2009
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

Pogłębiarka pracująca przy odmulaniu Kanału Gotyjskiego w południowej Szwecji wyciąga z dna nagie zwłoki kobiety; obdukcja wskazuje na śmierć przez uduszenie w związku z gwałtem. Miejscowy komendant policji wyznacza do sprawy detektywa Gunnara Ahlberga; po przeszło tygodniu śledztwo stoi w miejscu i w związku z tym na miejsce zbrodni przybywa komisarz Martin Beck oraz Lennart Kollberg i Frederik Melander z Komendy Głównej w Sztokholmie.

Dochodzenie nie przynosi żadnego rezultatu i policjanci zaczynają być coraz bardziej sfrustrowani; w końcu po trzech miesiącach przychodzi telegram od porucznika detektywa Elmera Kafki z Lincoln w USA – ofiara to amerykańska bibliotekarka Roseanna McGraw, która w ramach wycieczki po Europie wybrała się w rejs po szwedzkich jeziorach. Wszystko wskazuje na to, że kobieta została wyrzucona z pokładu statku wycieczkowego na którym przebywało prawie 90 osób niemalże z całego świata i dlatego „dochodzenie oplatało całą kulę ziemską niczym wątki szmirowatej powieści”. Kluczowym dla śledztwa staje się fakt, że podczas rejsu wielu pasażerów kręciło filmy i robiło wiele zdjęć; wśród nich policjanci znajdują ujęcie przestępcy – aby go schwytać zastawiają na niego pułapkę.

Pierwszy tom serii szwedzkiej pary o komisarzu Martinie Becku jest po prostu świetny i tak świeży, że trudno uwierzyć, że napisano go 56 lat temu. Powiem więcej: gdyby nie kilka elementów – prasa pisze, że ofiara wygląda jak Anita Ekberg lub Sofia Loren, córka komisarza Becka ogląda serial o Perrym Masonie i słucha The Beatles, a inna zaginiona dziewczyna czesze się jak Bardotka – powiedziałbym, że jest to jakaś nowość na rynku czytelniczym. Książka jest, przede wszystkim, świetnie napisana: nie ma jałowych scen, króluje oszczędny język, niczym ze stenogramów, a postacie przedstawione są z pewnym niedopowiedzeniem, wręcz zagadkowo, tak jakby informacje o nich autorzy chcieli nam dawkować stopniowo, a nie hurtowo – na przykład komisarz Beck „powinien zadzwonić do domu, ale dał sobie z tym spokój. Tak jak z wieloma innymi rzeczami”. Z jakimi rzeczami? A czemu dał sobie spokój? Nie układa mu się z żoną? Takich przemilczeń jest sporo – choćby takie, że policjant Lennart Kollberg był kiedyś komandosem: czemu odszedł? Może musiał odejść? Sam główny bohater przedstawiony jest dość pozytywnie; nie jedzie taksówką tylko metrem lub autobusem, „tak jak mu nakazywał wrodzony szacunek do państwowych funduszy”, w chwili zwątpienia mówi sobie: „masz trzy najważniejsze dla policjanta cnoty. Rozumujesz logicznie, jesteś uparty i opanowany”, a poza tym, mimo kataru, bolącego gardła i ogólnie złego samopoczucia „z jakiegoś powodu sumienie nie pozwalało mu zostać w domu”. Komisarz Beck nakreślony jest więc ciekawie i intrygująco – to wytrwały i metodyczny pracoholik, palący mnóstwo papierosów, łatwo się przeziębiający, znajdujący uspokojenie w budowaniu modeli żaglowców i chyba lekko zmęczony rutyną swojego małżeństwa. Sama intryga opisana jest rzetelnie, konkretnie i lakonicznie, a jednocześnie bardzo sugestywnie – finałowa scena osaczania mordercy wręcz hipnotyzuje swoim napięciem; jest też trochę ironii, a nawet humoru, gdy Beck przez telefon rozmawia z Elmerem Kafką i wrzeszczy do telefonu jak do rury głosowej.

Mam wrażenie, że współcześni skandynawscy autorzy kryminałów garściami czerpią z liczącej dziesięć tomów serii o komisarzu Becku: podobno seria „Millenium” Stiega Larssona miała też składać się z dziesięciu książek; zresztą same tytuły tej trylogii nawiązują do kilku tytułów z serii o Becku. Wydaje mi się też, że styl Maj Sjöwall i Pera Wahlöö wyraźnie zainspirował Henninga Mankella, a już na pewno Mari Jungstedt; pytanie tylko, czy sami autorzy nie zainspirowali się Georgesem Simenonem i powieściami o komisarzu Maigret – podobna metodyczność pracy, podobny zespół współpracowników komisarza i intryga podobna do książki „Maigret zastawia sidła”. Tak czy inaczej – dla mnie bomba i szczerze tę bombę polecam, ma ona zaledwie 220 stron ale tak efektywnych i treściwych jakby miała 600.