Matt Sylwester – Uważaj Agnieszko 205/2022

  • Autor: Matt Sylwester
  • Tytuł: Uważaj Agnieszko
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: seria Labirynt
  • Rok wydania: 1967
  • Recenzent: Mariusz  Młyński

W mojej wyprawie do „Labiryntu” zapuściłem się w rejony, kiedy książki z tej serii były wydawane w trochę większym formacie niż przed 1971 rokiem; na pierwszy ogień poszła jedyna pozycja w bibliografii Sylwestra Matta czyli autora będącego dla mnie absolutną enigmą – podejrzewam, że jest to pseudonim ale pytanie: czyj?

Fabuła tej książeczki jest prosta niczym instrukcja obsługi skakanki: mamy oto przestępcę, który dokonuje napadów na ekspedientki przenoszące sklepowe utargi; milicja nadaje sprawie kryptonim „Czarna Pończocha” za względu na charakterystyczne zamaskowanie złodzieja. Tymczasem młodziutka Agnieszka Kornacka chce wyrwać się z prowincji; kiedy na lokalnym balu tajemniczy Ryszard mówi dziewczynie, że pomoże jej zrobić karierę piosenkarki postanawia przenieść się do ciotki do Warszawy i tu szukać szczęścia. I chociaż Ryszard okazuje się zwykłym mechanikiem, ciotka okazuje się być alkoholiczką, kuzynka Wanda to „ciziula kawiarniana”, a matka mówi jej „uważaj, Agnieszko”, to dziewczyna naiwnie wierzy w swoją szansę. I kiedy zmuszona jest podjąć pracę jako ekspedientka sama zostaje okradziona – ten fakt znacznie posuwa do przodu sprawę „Czarnej Pończochy”.

Książka bardziej niż kryminałem jest więc przestrogą dla naiwnych dziewczyn przed wpadnięciem w pułapkę wyrwania się z prowincji w szeroki świat czyhający na takie łatwowierne gąski. Nieostrożność i pewna niedojrzałość głównej bohaterki jest wręcz przerysowana, trudno momentami uwierzyć w to, że dziewczyna usłyszawszy kilka miłych słówek od nieznanego człowieka wierzy mu na słowo, zakochuje się w nim bez pamięci i już myśli, że świat leży u jej stóp – chociaż tak z drugiej strony dziś dziwimy się, gdy czytamy o kobietach oszukanych przez „amerykańskich generałów”… Książka jest więc trochę nijaka, nie wzbudza jakiegoś większego napięcia i, prawdę powiedziawszy, niewiele z niej wynika; zapomina się ją szybko i chyba nic się nie stanie, jeśli się jej nie przeczyta.