- Autor: Kłodzińska Anna
- Tytuł: Trzy ciosy sztyletem
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Labirynt
- Rok wydania: 1986
- Nakład: 280000
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Anny Szlęk
LINK Recenzja Wiesława Kota
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
Profesor ornitologii Antoni Zawilski zostaje zadźgany sztyletem w Ogrodzie Saskim; wkrótce w przedziale sypialnym pociągu ze Szczecina do Warszawy zostaje znaleziony Janusz Bieliński, kierownik przedsiębiorstwa handlowego zamordowany w identyczny sposób. Po każdym z morderstw na milicję przychodzą listy, których autor podpisujący się „Adámas” czyli niepokonany przyznaje się do zbrodni. Major Szczęsny nie ma żadnego pomysłu na rozwikłanie sprawy, bo nic nie łączy ofiar i, choć nie chce się do tego przyznać, niemalże podświadomie czeka na trzecią ofiarę; staje się nią Magdalena Lenowicz, sekretarka dyrektora warszawskiego przedsiębiorstwa.
Kryminał, jak kryminał, ani lepszy ani gorszy od innych książek Anny Kłodzińskiej; trzeba jednak przyznać jedno – autorka zrobiła to, co zaleca pisarz o nazwisku kojarzącym się z zimą:-) czyli dobry i solidny research. Postacie pojawiające się w tej książce i pomagające milicji w schwytaniu Adámasa cytują klasyków psychologii, a nawet filozofkę Marię Szyszkowską; nie sprawia to jednak wrażenia zgrywania się na znawstwo tematu i popisywania się podręcznikową wiedzą, bardziej ma na celu podparcie się fachowością w analizie postępowania przestępcy. Sam Szczęsny też jest tutaj pokazany bardzo ludzko, dręczy go frustracja i niemoc; w niektórych momentach cytuje jednak Norwida, a nawet jedną z mądrości Wschodu – Kłodzińska musiała wcześniej czytać „Mądrości z palmowego liścia”, bo już w drugiej książce major rzuca z nich ciekawym cytatem. W kawalerce Szczęsnego zagnieździła się już chyba na dobre tajemnicza Anka, która nawet podsuwa majorowi pewien trop i nie jest już taka tajemnicza – tu dowiadujemy się, że jest porucznikiem milicji. Ogólnie jest więc przyzwoicie, autorka chyba już dostrzegła na horyzoncie zmianę ustrojową, bo zaczyna dostrzegać rzeczy, które wcześniej rzadko widziała – choćby wystawanie w kolejkach.
I jest jeszcze jedna rzecz o której muszę napisać – książka została wznowiona w 2020 roku, jak zresztą wszystkie pozostałe książki Kłodzińskiej. I wydawałoby się, że nie ma nic prostszego od zwykłego przedruku powieści sprzed lat – okazuje się, że jednak nie. Wydanie obfituje w błędy, nie dość, że interpunkcyjne, to, co gorsza, ortograficzne – wygląda to tak, jakby korektor chciał wykazać się nadpoprawnością językową i w efekcie popsuł coś, co było dobre. Ale najlepsze jest podzielenie dłuższych wypowiedzi bohaterów na dwa, a czasami nawet na trzy akapity! Wyszło z tego małe kuriozum i nawet nie wiem, w imię czego, lepiej więc sięgnąć po oryginał z 1986 roku.