Kłodzińska Anna – Jak śmierć jest cicha 178/2010

  • Autor: Kłodzińska Anna
  • Tytuł: Jak śmierć jest cicha
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Wielki Sen
  • Seria: Seria z Warszawą
  • Rok wydania: 2010
  • Recenzent: Piotr Kitrasiewicz

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Adama Sykuły
LINK Recenzja Rafała Figla

Jest to pierwsze wydanie powieści Anny Kłodzińskiej, autorki popularnej w PRL-u za sprawą licznych kryminałów wydawanych pod szyldem MON-owskiego „Labiryntu” (częściej) oraz Czytelnikowego „Jamnika” (rzadziej).

Nieżyjąca od kilku lat pisarka, nie publikująca po transformacji ustrojowej, pozostawiła około 30 książek, a także kilka utworów drukowanych w odcinkach na łamach gazet, które nie doczekały się osobnej edycji. „Jak śmierć jest cicha” jest właśnie jedną z nich. Ukazywała się przez kilka miesięcy 1962 roku w „Ilustrowanym Kurierze Polskim”. Jej obecne, pierwsze wydanie dokonane przez oficynę „Wielki Sen”, specjalizującej się w przypominaniu tamtej literatury popularnej, jest pewnego rodzaju wydarzeniem, bo powieść ta jest nieco nietypowa dla twórczości tej pisarki. Owszem, jest w niej stały bohater autorki, kapitan Szczęsny, będący próbą uszlachetnienia postaci milicjanta, bo z jednej z strony jest on uczciwy, skrupulatny i rzecz jasna partyjny („towarzysz kapitan”), a z drugiej ma wyraźnie zaznaczone własne zdanie, co nie zawsze podoba się jego przełożonym, lubi co jakiś czas posłużyć się wulgaryzmem, a nawet niekiedy pozytywnie wypowiada się o niektórych wartościach zachodniej kultury. Są w niej wiernie oddane elementy ówczesnych obyczajów, zwłaszcza ludzi z marginesu, sposobów prowadzenia dochodzenia i działań operacyjnych funkcjonariuszy MO, jak również realia Warszawy z początku lat 60. Nietypowa jest natomiast sama fabuła, bo dotyczy ona śledztwa w sprawie dwóch zabójstw popełnionych na dworcach kolejowych: Głównym i Wileńskim. Tajemniczy sprawcy zastrzelił dwie osoby, cwanego playboya i starą handlarkę, a dokonał tego strzelając z pistoletu w biały dzień wśród tłumu. Takiego orzecha do zgryzienia kpt. Szczęsny nie miał ani wcześniej, ani później, bo musiał wyjaśnić nie tylko kto i dlaczego, ale również w jaki sposób, bo zastrzelić kogoś wśród podróżnych w taki sposób, żeby nikt nie zauważył, to nie lada szkopuł. Osoba sprawcy nie stanowi dla czytelnika specjalnego zaskoczenia, natomiast jego motyw jest dosyć nietypowy. I całkiem poruszający.
Piotr Kitrasiewicz
(Magazyn Literacki Książki nr 4 – 2010)