- Autor: Kłodzińska Anna
- Tytuł: Jak śmierć jest cicha
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Wielki Sen
- Seria: Seria z Warszawą
- Rok wydania: 2010
- Recenzent: Adam Sykuła
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Rafała Figla
LINK Recenzja Piotra Kitrasiewicza
Jak śmierć jest cicha czyli czeski pistolet
Dziwne rzeczy dzieją się w Warszawie. Najpierw przez cały lipiec i sierpień panuje aura wręcz listopadowa a zaraz po tym ktoś morduje „Pięknego Lola”, urkę doskonale znanego milicji.
Modus operandi jest jednak mocno nietypowy. Ktoś zastrzelił faceta z broni palnej (konkretnie z pistoletu Ceska Zbrojovka, produkcji czechosłowackiej) w samym środku tłumu podróżnych, na jednym z peronów Dworca Głównego. Oficer prowadzący śledztwo, a nie jest to nikt inny jak „biały kapitan” czyli kapitan Szczęsny, na początku zakłada że są to porachunki pomiędzy dwoma grupami przestępczymi. Jednakże późniejsze wypadki zadają kłam tej wersji śledczej. Wydarza się kolejne morderstwo. Tym razem ofiarą jest handlarka z Bazaru Różyckiego, dla odmiany zastrzelona na Dworcu Wschodnim. Wkrótce potem podejrzany o tą podwójną zbrodnie zostaje aresztowany ale „biały kapitan” ma poważne wątpliwości czy zatrzymano właściwego człowieka. Niespodziewanie rabunek popełniony na inspektorze bezpieczeństwa i higieny pracy oraz stara sprawa wykradzenia zwłok z praskiego prosektorium nadaje śledztwu zupełnie nowy bieg.
Ta książka Kłodzińskiej po raz pierwszy ukazała się jako powieść w odcinkach w 1962 roku na łamach Ilustrowanego Kuriera Polskiego. I niestety skupia w sobie wszystkie wady „gazetowców”. W konstrukcji dzieła wyraźnie widać że było ono pisane w pośpiechu. Pisarka wstawiła w książkę pewną liczbę wątków, które wyglądają jakby miały być poprowadzone dalej, ale niestety nic takiego się nie dzieje. Sam tok rozumowania Kapitana Szczęsnego naprowadzającego go na trop „właściwego” mordercy bardziej przypomina sytuację „duch w maszynie” bo tak naprawdę oprócz swoich przeczuć i pobożnych życzeń Szczęsny na początku nie ma niczego żeby te swoje podejrzenia uzasadnić. Na plus Kłodzińskiej wychodzi jak zwykle trafnie zauważone i opisane tło społeczno-obyczajowe Warszawy początku lat sześćdziesiątych. Przed prowadzącym śledztwo defiluje prawie cała ferajna z Pragi i Ochoty co często prowadzi do sytuacji kuriozalnych i komicznych. W pewnych sytuacjach w książce Kłodzińska przejawia nawet poczucie humoru. Oto przykłady: (…) mieszkał na Annopolu, w jednym z kilkunastu starych baraków czekających od lat na zmiłowanie boże i rady narodowej (…)
(…) – Czy ja się już nigdy w życiu nie wyśpię?… Przesiądź się na fotel
– Starczy na krześle
– Przesiadaj Się, nie słyszysz?
– Bo co?
– Bo siedzisz na moich skarpetkach(…)
– Cholera z gośćmi o trzeciej rano. Deszcz pada?
– Słońce świeci
– Ach jaki dowcipny. Zjeżdżaj z fotela
– Znowu coś tam leży?
– Zapałki(…)
Autorka jak w większości swoich książek przedstawia czytelnikom aktualne odkrycia i zdobycze kryminalistyki wykorzystywane w laboratorium kryminalistycznym. Jeszcze jednym plusem ksiązki jest bardzo niskie stężenie dydaktyki i propagandy ideologicznej w porównaniu do książek napisanych przez Kłodzińska w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.