- Autor: Milc-Ziembińska Urszula
- Tytuł: Śmierć wśród chryzantem
- Wydawnictwo: KAW
- Seria: seria Czerwona Okładka
- Rok wydania: 1977
- Nakład: 100000
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Marzeny Pustułki
LINK Recenzja Wiesława Kota
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
Mecenas Ludwik Zarzecki przyjeżdża z Paryża do Warszawy, by ożenić się z poznaną w Jugosławii Joanną Piotrowską. W dniu Wszystkich Świętych mecenas towarzyszy ciotce Joanny oraz Mirkowi, jej wychowankowi, w wizycie na Powązkach.
Następnego dnia wczesnym rankiem na jednym z grobów zostają znalezione zwłoki Zarzeckiego przykryte dużą ilością chryzantem; obok znajduje się grób Janiny Krawczyk, młodej dziewczyny w której w czasie wojny mecenas był zakochany i która została aresztowana przez gestapo wskutek donosu niejakiego „Kaktusa”. Prowadzący sprawę kapitan Bogdan Czerwiński przeprowadza rozmowy z osobami, które miały kontakt z Zarzeckim; pomagający mu porucznik Wojciech Kłosowski dowiaduje się w Wojskowym Instytucie Historycznym, że do 1943 roku działało w Warszawie liczące 56 osób ugrupowanie młodzieży o nazwie „Nefretete”, a mecenas był ostatnią żyjącą osobą z tej grupy.
Ta książka miała wszelkie zadatki na to, żeby być dobrą powieścią z intrygującym kluczem; niestety, autorka nie dość, że rozwodniła całą historię mnóstwem pobocznych i rzekomo mylących wątków, to na dodatek uczyniła nią dość mało wiarygodną. A założenie tej książki było jasne i przejrzyste: mecenas Zarzecki odnajduje po latach rzeczonego „Kaktusa” – i można było zrobić z tego wszystko, najlepiej jakąś pasjonującą psychodramę na temat lojalności, życia z piętnem zdrady, podejmowania wyborów czy zwykłej prawdy i uczciwości. Zamiast tego autorka wcisnęła między dwóch panów przed pięćdziesiątką dwie panienki, które wiekowo mogłyby być ich córkami i rywalizują między sobą o partnerów – nie wiem, może to nie jest zły pomysł, ale mnie osobiście całkowicie nie przekonuje. Cała reszta również nie przypadła mi do gustu; owszem, mamy barwne postacie i ciekawe dialogi, owszem, prowadzący śledztwo kapitan Czerwiński pokazany jest tu nie jak partyjny sekretarz albo mędrzec na spiżowym pomniku tylko jak swój chłop ale chwilami jest tej swojskości trochę za wiele – atmosfera na komisariacie czasami przypomina imieniny u cioci. Generalnie jest więc tak sobie. A z ciekawostek z epoki: kapitan pali papierosy „Zenit”, na półce z książkami ma „Wspomnienia z przyszłości” Ericha von Dänikena, a kolegów częstuje bułgarskim brandy „Słoneczny Brzeg”; z której strony by jednak nie patrzeć, to jest to kolejna książka, która przeleciała przez moją głowę – ale na szczęście spustoszenia w niej nie zrobiła. A co wiemy o samej autorce? Internet na jej temat milczy. A co dodatkowego wiemy o samej książce? Otóż w odcinkach drukował ją „Głos Koszaliński”, było tych odcinków 79, a miało to miejsce między 16 grudnia 1975 roku a 23 marca 1976 roku.