Edigey Jerzy – Zbrodnia w południe 226/2024

  • Autor: Edigey Jerzy
  • Tytuł: Zbrodnia w południe
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: seria z Kluczykiem
  • Rok wydania: 1970
  • Nakład: 50257
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Ewy Helleńskiej
LINK Recenzja Anny Raczyckiej – brak
LINK Recenzja Wiesława Kota

W Szczecinie, w jednej z kamienic przy ulicy Buczka (dzisiaj Piłsudskiego) między 11:30 a 13:00 została zamordowana Łucja Rosińska, nauczycielka z Goleniowa, która przyjechała do swojej córki, Janiny Legat.

Mieszkanie zostało splądrowane i zdemolowane; inżynier Józef Legat stwierdza, że schowane w pierwszym tomie „Kapitału” 86 000 złotych za sprzedanego wartburga zostało skradzione. O morderstwie dowiaduje się sąsiadka, Anna Wróblewska, studentka czwartego roku medycyny, i dzieli się tą informacją z przyjaciółmi z którymi co niedziela spotyka się w kawiarni Zamku Szczecińskiego; wszyscy demokratycznie uzgadniają, że dziewczyna powinna zgłosić milicji chęć współpracy przy dochodzeniu. Prowadzący śledztwo porucznik Roman Widerski przyjmuje ofertę z lekkim przymrużeniem oka, ale wkrótce przekonuje się, że to właśnie kobieca logika najbardziej posuwa dochodzenie do przodu.

Powiem krótko – to jest świetna książka! Tym razem Jerzy Edigey nie poszedł w stronę naiwności, kpiarstwa czy paradokumentu; tu mamy zgrabną, umiejętnie opowiedzianą i wiarygodną historię w stylu Agathy Christie. W zasadzie wszystko jest tu dobre – barwne postacie, wartka akcja, błyskotliwe dialogi i potoczysty język; bardzo rzetelnie jest pokazany Szczecin – nie tylko topografia okolic Placu Grunwaldzkiego oddana jest szczegółowo ale mamy też charakterystyczne punkty miasta: stocznia „Wulkan”, cmentarz „Ku Słońcu” i lodowisko „Lodogryf”. Jest też trochę prawdy czasu: były narzeczony Hanki Wróblewskiej wygląda jak lord Gallux, a porucznik Widerski na włosach ma przedziałek à la Kennedy; w jednej wypowiedzi pojawia się też postać Zdzisława Marchwickiego („W Katowicach jest taki wampir, podobno napisał do samego Gomułki, że na tysiąc lat on tysiąc kobiet zabije”). Jest nawet trochę feminizmu, kiedy zacietrzewiona Hanka mówi o kobiecym rozumowaniu przy analizowaniu poszlak przestępstwa – i tu znowu widzimy dość zagadkowy wizerunek milicji: nie jest ona wszędobylska, wszechmocna, wszystkowiedząca i nieomylna, jak choćby u Anny Kłodzińskiej, ale popełnia grube błędy. Generalnie jest to więc książka godna uwagi i warto spędzić z nią trochę czasu; osobiście uważam, że powieść w której pada zdanie: „Starszy sierżant nie rzuca słów na wiatr” nie może być zła:-)

Wydano tę książkę w 1971 roku po niemiecku („Der Tote mit dem Schlüssel”) i w 1974 roku po włosku („Il poliziotto è freddo”); pojawiła się też ona w 1967 roku w odcinkach w „Sztandarze Młodych” pod mało zachęcającym tytułem „Medycyna i zbrodnia”. Wydana została tylko raz w 1970 roku – ale pojutrze ma się ukazać drugie wydanie, zrobiłem mu więc chyba dobrą reklamę:-)

LINK Polskie kryminały w obcych językch