- Autor: Majewska D., Frey T.
- Tytuł: Morderstwo przy klonowej
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1969
- Nakład: 30000
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Tomasza Kornasia
Ta książka to klasyczna, „labiryntowa” manufaktura: prosta jak instrukcja obsługi widelca, sztampowa jak turecka telenowela i przewidywalna jak wyniki polskich klubów piłkarskich w europejskich pucharach. Jest więc tytułowe morderstwo w wielorodzinnej willi przy ulicy Klonowej we Wrocławiu; ofiarą otrutą cyjankiem potasu rozpuszczonym w węgierskim koniaku jest Marcin Szulc, który podczas wojny służył w Wehrmachcie i często mówił, że jego miejsce jest w NRF.
Podczas rewizji w jego mieszkaniu znaleziono niewysłany list do Hildy Jäger w Bremie; Służba Bezpieczeństwa szybko odkrywa, że list ma między linijkami wiersze meldunku szpiegowskiego napisane atramentem sympatycznym. Sprawa nosi kryptonim „Ciocia Ida”, ponieważ jest to ósmy list zaczynający się od słów „kochana ciociu Ido”; prowadzi ją major Wrzosek, dyżurna postać książek Danuty Majewskiej, a pomaga mu kapitan Janiak; obaj udają się do Wrocławia i odkrywają, że zbrodnię mógł popełnić tylko ktoś mieszkający w willi przy Klonowej.
Zastanawiam się, czy intryga kryminalna jest w tej książce w ogóle ważna; głównym celem było pokazanie, że współpraca z niemieckim wywiadem to gruby błąd i może się skończyć z cyjankiem potasu w koniaku bądź z nożem w sercu – i ten cel został osiągnięty. A jak wiadomo cel uświęca środki – w tym jednak przypadku te środki są rozpaczliwie ubogie ale ideologicznie słuszne. Czy wywiad niemiecki pozwoliłby sobie na tak rażący błąd jak złe zaadresowanie listu z tajnym meldunkiem? Co miało na celu podkreślenie faktu przynależności Marcina Szulca do Wehrmachtu? Czy Wojska Ochrony Pogranicza pozwoliłyby niemieckiemu agentowi wylądować na plaży w okolicach Gąsek? Nawet z geografią autorzy są na bakier – pal licho przekręcone niemieckie nazwy; trudno jednak z wyspy niedaleko Kilonii płynąć do Gąsek przez Morze Północne. Nic z tej książki nie wynika, nie wzbudza ona żadnego napięcia i jej czytanie jest najzwyklejszą stratą czasu; lepiej sobie pospacerować póki jest ładna pogoda.