Zeydler-Zborowski Zygmunt – Pasta do zębów 97/2025

  • Autor: Zeydler-Zborowski Zygmunt
  • Tytuł: Pasta do zębów
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1979
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

LINK Recenzja Marka Ciasia
LINK Recenzja Ewy Helleńskiej
LINK Recenzja Wiesława Kota

Cyjanek dobry na wszystko

Cyjanek ukryty starannie w paście do zębów wydaje się dość ryzykownym sposobem na morderstwo. Tym bardziej, gdy nie można być pewnym kto tej pasty i kiedy użyje. A tak właśnie wydarzyło sie w kryminale Zygmunta Zeyldera-Zborowskiwego „Pasta do zębów”, który to tytuł stanowi średni osiąg w obfitym dorobku autora, ale czyta się wcale nieźle.

Przynajmniej w Skarżysku-Kamiennej, gdzie wstąpiłem na chwilę oraz w pociągu ze Skarżyska. Druk z 1979 roku, dobrze widoczny. Wróćmy do intrygi, Oto do niejakiej Doroty Barańskiej przyjeżdża kuzynka, Elżbieta Burns. I to ona zostaje znaleziona na korytarzu budynku. Sprawa trafia w ręce kapitana Władysława Motycza, pogodnego wesołka z wydziału zabójstw, absolwent praw, dysponującemu intuicją i nosem. Dlatego niezwykle bolejmy, gdy ulega wypadkowi i śledztwo faktycznie musi przejąć porucznik Anna (kobieta w szeregach służb śledczych to rzadkość) i to ona wykonuje lwią część roboty. Ale czy uda się jej doprowadzić śledztwo do upragnionego końca? Póki co odwiedza w Krakowie hrabinę Dobieszycką, by tam przy koniaku badać rodzinne powiązania: – Zostaw tę butelkę na stoliku – pisnęła hrabina. – Quelles manieres,voyons. Fic donc. Ta pani mogłaby pomyśleć, że żałujemy jej trochę koniaku. -Nie pomyślę, uśmiechnęła się Anna.-Wszystko jedno. Niech się butelka od nas nie oddala. Ty natomiast, Karolciu, możesz się oddalić. Dziękuję ci”. Tu jeszcze poszło gładko, ale Dorota Barańska okazuje się już zupełnie innym typem osobowości. Okazuje się, że kobieta ta żyje na bogato, co budzi zainteresowanie milicji. Indagowana nie ukrywa wzburzenia: – To nikogo nic nie obchodzi! – żachnęła sie Dorota. – może sie kurwię, może gram na wyścigach, może wygrałam w totolotka, może ktoś mnie utrzymuje”. Tak, Zeydler-Zborowski , w przeciwieństwie na przykład do Kłodzińskiej, Sekuły czy Edigeya, pozwala sobie czasem na wulgaryzm w „Paście” spotykamy mocne słowa jeszcze dwukrotnie.

Całe szczęście porucznik Anna (niestety nigdzie nie pada jej nazwisko, a szkoda) ma bogate życie prywatne, które jakoś łagodzi trud służby. Kobieta nie ma z Pawłem (z zawodu lekarzem) źle, bo to zaprosi na wino i parówki. Innego razu przygotuje luksusową kolację: „kupił butelkę białego wina, kurczaka z rożna, pudełko sardynek i kawałek znakomitego keksu”. Wreszcie zaś, już po śledztwie, rezygnują z kolacji w „Grandzie”, bo drogo i decydują się na kolację domową z muzyką : „Najrozmaitsze przystawki, sardynki, łosoś, ryba w galarecie, pasztet z drobiu, potem pieczone i wędzone kurczęta, na deser ciasta, kompoty, owoce. No i oczywiście trunki: śliwowica, dwa gatunki białego wina, a do kawy koniak”. No tak, od koniaku nie uciekniemy, a uczta musiała być kilkudniowa. A słuchali sonaty Chopina na wiolonczelę.

W takich okolicznościach oczywiście lepiej tropi sie świat utracjuszy, szantażystów i morderców, a nawet rzekomych uzdrawiaczy. Narracja rzuca nas bowiem we wszystkich możliwych kierunkach, jak to u Zeydlera. Zresztą wszelkiej maści oszuści potrafiący sobie tylko znanymi metodami wyjść ze wszelkich śmiertelnych chorób mają się u nas dobrze i ten wątek świadczy niewątpliwe o aktualności „Pasty do zębów”. Zaś pasta marki Colodent dalej jest w obiegu. Choć ja nie robie w tych rejestrach i zadowalam się najtańszą z Biedronki. Wracając do muzyki, to poza kulturą wysoką wspomina się o bardziej znanych przebojach – „Szła dzieweczka do laseczka, którą nuci osobiście Motycz oraz „Już nigdy” – ten z kolei wieczny przebój podśpiewuje Aniela Jaworska wracając do domu po wizycie u szwagra, gdzie poszła spora ilość śliwowicy. Zdaniem autora jesteśmy narodem bardzo rozśpiewanym. Jak pamiętam pewien podwładny majora Downara był zagorzałym miłośnikiem opery. Dziwne zresztą, że w „Paście” brak Downara, tylko został tu jednorazowo zastąpiony przez Motycza. Wszystko ładnie pięknie, a tymczasem otruł się profesor Stasiewicz. Jaki to ma związek z pierwszą śmiercią? A to już zapraszam do lektury. Mimo wszystko warto , bo nawet średnie Zborowskie to sympatyczna rozrywka. Zawsze znajdziemy kilka przaśnych cytatów i galerie dziwnych postaci, może nawet nieco groteskowych, ale to właśnie wyróżnia Zeydlera-Zborowskiego na tle masy autorów, którzy poprzestają na protokolarno-urzędniczych opisach. W „Paście” trzonem intrygi pozostaje szantaż, mało tego, dwa odrębne szantaże. W zasadzie mamy tu zbitkę dwóch intryg, które mogłyby posłużyć do dwóch odrębnych powieści. Koncepcja dramaturgiczna autora polega jednak na tym, by w miarę rozwoju akcji dorzucać postaci i wątków. Można i tak. Mamy także i morał, z grubsza brzmi: Nie zakochiwać się w kobietach, które mają dostęp do cyjanku potasu. Jak najbardziej słusznie.