Krupiński Władysław – Tajemnica gotyckiej komnaty 47/2025

  • Autor: Krupiński Władysław
  • Tytuł: Tajemnica gotyckiej komnaty
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 38
  • Rok wydania: 1971
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Igor Wojciechowski

LINK Recenzja Eweliny Flażanki
LINK Recenzja Wiesława Kota

Pół litra na głowę i po sprawie

Tego jeszcze nie było po pół litra na głowę i po sprawie. To może zdarzyć się tylko w milicyjnym kryminale, a konkretnie to kapitan milicji wypija pół litra gorzały i nie mogąc zasnąć (pewno miał ochotę na jeszcze, ale było już zbyt późno) analizuje cała sprawę i wpada na genialny pomysł.

Zresztą sam kapitan jest osobą, która nie traciła czasu na edukację, co potwierdza słowami – czytałem na głos, jak uczeń pierwszej klasy szkoły podstawowej, ale nieco szybciej – wyznanie owe sugeruje, że dzielny milicjant unikał książek, a nawet stronił od gazet. Cóż myślę, że nie był z tym problemem sam i spokojnie mógł się zwierzyć kolegom, którzy za niego pisali raporty. Za to w terenie naprawdę się sprawdzał, gdyż poświęcał się całkowicie sprawie, ryzykował swoje życie rozbrajając miny (wiadoma sprawa w czasie wojny był saperem) więc poszło raz dwa i niepotrzebnie pani kustosz tak bardzo się denerwowała. Potrafił się przebrać za obcokrajowca, co w tam tych czasach musiało być nie lada wyczynem i z wielkim entuzjazmem wypić po pół litra z mordercą. Oczywiście pod czas libacji wydobył ze współkompana wszystkie informacje ponieważ ten się spił, a nasz dzielny milicjant tylko trochę poczuł alkohol w głowie (wiadoma sprawa, w tym temacie też ich szkoli) i rześki wyszedł nagrywając całą rozmowę! Poczym jeszcze chciał dzwonić do swojego przełożonego niestety jak stwierdził było już za późno. Nudząc się w nocy, przemyślał całą sprawę jeszcze raz i już wiedział wszystko. Czy znacie jakąkolwiek postać tego formatu? Ten cały przereklamowany James Bond się chowa.

Na podstawie moich wcześniejszych wywodów można wysnuć następujące wnioski, co do fabuły opowiadania, że chodzi o kustosza (a więc jest też muzeum) i jakiś morderca. I na tym bym po przestał, resztę proszę już samemu doczytać, ą myślę że naprawdę warto.

Opowiadanie napisane przez Władysława Krupińskiego pt. Tajemnica gotyckiej komnaty jest bardzo interesujące, wręcz rzekłbym filmowe. Władysław Krupka zresztą słynął wśród znajomych jako doskonały gawędziarz i takie też są jego opowiadania. Autor nie sili się na zbędne opisy, tylko przechodzi do rzeczy. Akcja posuwa się do przodu bardzo zgrabnie, a sama historia kryminalna jest napisana w dobrym stylu. W 1971 r. powstał także dwu częściowy komiks Człowiek za burtą i Gotycka komnata narysowany przez Grzegorza Rośińskiego. Dla mnie pod względem fabuły są to jedne z najlepszych odcinków tzw. Kolorowych zeszytów. Zarówno opowiadanie i komiksy zostały wydane w tym samym roku i trudno jest dzisiaj stwierdzić czy najpierw powstał scenariusz, a potem Władysław Krupka przerobił go na opowiadanie. Chociaż komiks posiada niektóre wątki bardziej rozbudowane i to wskazywało by, że raczej najpierw powstał scenariusz. Opowiadanie nie wiele różni się od komiksu został tylko czy nawet, aż dodany wątek wzajemnej adoracji pani kustosz i owego milicjanta, która ma narzeczonego, co trochę nieco ich spina. Milicjant to jak zwykle krzepki facet, pełen uroku i oczywiście nieprzeciętnie wysportowany. Co ciekawe w serii kolorowych zeszytów kapitan Żbik powraca do muzeum(miejscowość niestety nazywa się inaczej, pani kustosz też wygląda inaczej), a pani kustosz okazuję się jego wieloletnią narzeczoną. Natomiast w opowiadaniu otrzymuje nowe zadanie, które po krótkim opisie przypomina do złudzenia to z komiksów Statek Marie wychodzi w morze. Jednak seria komiksów została wydana 11 lat później, co może sugerować, że scenariusz powstał dużo wcześniej, tym bardziej, że Władysław Krupka przed serią komiksów wydał jeszcze powieść Skazałeś ją na śmierć w 1977r. w której przedstawił całą historię.

Komiksy zamykają całą serię o kapitanie Żbiku wydawaną w latach 1967 – 1982. Narysował je oczywiście Jerzy Wróblewski najlepszy rysownik całej serii, dbający o szczegóły i to właśnie on ukształtował w pełni twarz słynnego Jana Żbika. Jeżeli ktoś chciałby obejrzeć kunszt kreski Wróblewskiego wystarczy otworzyć komiks Gdzie jest Jasnowłosa, dzisiaj trudno zdobyć jakikolwiek komiks o tak pięknych rysunkach. Trochę się wzruszyłem, bo komiksy Żbika to moje dzieciństwo i do dzisiaj mam je w szafie. Pięknie ułożone i włożone w folię. Czasami do nich wracam w długa zimową noc…