Krupiński Władysław – Tajemnica gotyckiej komnaty – Druga seta 56

  • Autor: Krupiński Władysław
  • Tytuł: Tajemnica gotyckiej komnaty
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 38
  • Rok wydania: 1971
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Ewelina Flażanka
  • Broń tej serii: Druga seta

LINK Recenzja Igora Wojciechowskiego
LINK Recenzja Wiesława Kota

Tajemnicza śmierć kustosza

„Tajemnica gotyckiej komnaty” autorstwa Władysława Krupińskiego to jeden z niebieskich zeszytów z serii „Ewa wzywa 07”…  Kryminałek, jak kryminałek, żadna rewelacja, ale warto było go przeczytać, gdyż oprócz zabicia czasu w trakcie kuracji dostarczył mi również materiałów do prywatnego śledztwa. Na „Tajemnicę…” natknęłam się w szpitalu.
Ostatnio niestety sporo chorowałam, dość dużo czasu spędziłam zarówno w szpitalu, jak i sanatorium. Choroba, sama w sobie nic przyjemnego, przyniosła jednak pewną korzyść – zapewniła na dłuższy czas dostęp do szpitalnych i sanatoryjnych bibliotek. Takie wypożyczalnie zaś, podobnie jak w dawnych ośrodkach wczasowych, to często prawdziwy skarb. Głównie z powodu niedofinansowania, zarówno budżetówki, jak i służby zdrowia, nowości i pozycji tzw. ambitnych na półkach niemal całkowicie brak. Za to można znaleźć literaturę popularną, głównie romanse i kryminały sprzed lat. Nic w tym dziwnego, w sytuacji, gdy brak jest środków na leki i procedury medyczne, administracja szpitali nie zaprząta sobie głowy zakupami książek. Na szczęście wielu pacjentów po kuracji często zapomina o książkach, stąd na półkach można znaleźć prawdziwe perełki dla miłośników PRL-owskich kryminałków.
Dość dygresji, pora wrócić do wspomnianego już niebieskiego zeszyciku, zaczytanego przez pacjentów niemal doszczętnie. Sam tytuł, „Tajemnica gotyckiej komnaty”, wydał mi się znajomy. Lektura „Tajemnicy” upewniła mnie, że już wcześniej z morderstwem kustosza Grońskiego z Waśniewic musiałam się zetknąć. Tylko gdzie? Odpowiedź znalazłam dopiero po powrocie w domowe pielesze, a to dzięki Prezesowi i jednemu z członków klubu. Ale o tym za chwilę, powróćmy do książki.
Kustosz zamkowy zginął na statku, którym płynął do Kopenhagi, zaproszony na kongres Młodych Historyków. Śledztwo powierzono kapitanowi Milicji Obywatelskiej. Nazwisko dzielnego milicjanta nie pojawia się ani razu na kilkudziesięciu stronach książki. Jednak jego tożsamość udało mi się ustalić! Po powrocie ze szpitala zdecydowałam się sprawdzić, czy to tylko deja vu, czy też z gotycką komnatą zetknęłam się już wcześniej. Szukałam omówień książek Krupińskiego. Nasz Prezes, recenzując jego kryminał „Skazałeś ją na śmierć”, podkreślał punktualność kapitana MO – Mirskiego. Również w „Tajemnicy”, już na wstępie dowiadujemy się, że prowadzący śledztwo kapitan ceni sobie wysoko tę zaletę: „Punktualnie o wyznaczonym czasie zameldowałem się w gabinecie mojego naczelnika. Punktualność była naszą drugą naturą.” (str. 5). Czy więc kapitan Mirski ze „Skazałeś ją na śmierć” to ten sam, który rozwikłał tajemnicę piwnicznej komnaty waśniewickiego zamku i zatrzymał morderców dwóch kustoszy? Dwóch, gdyż w trakcie śledztwa okazało się, że również poprzednik kustosza został zamordowany. Samo zamiłowanie do punktualności to jeszcze nie wystarczający dowód, w końcu punktualnych funkcjonariuszy może być bardzo wielu. Przeczytałam recenzowaną przez Prezesa książkę i to dostarczyło mi dalszych dowodów. „Tajemnica gotyckiej komnaty” kończy się zleceniem kapitanowi MO śledztwa w sprawie śmierci marynarza zagranicznego statku, utopionego w zbiorniku z amoniakiem. I niemal w ten sposób rozpoczyna się śledztwo Mirskiego we wspomnianym już kryminale „Skazałeś ją na śmierć”.
Hura, pierwszy element śledztwa rozwikłany, ustaliłam nazwisko milicjanta. Pozostało jeszcze wyjaśnić sekret „Tajemnicy”. Tu materiałów dostarczył mi klubowicz Lorek, który w recenzji „Złotych kółek” pisze: „… Na koniec ciekawostka. Nie wiem czy większość z was wie, ale Władysław Krupiński przez wiele lat pod pseudonimem Władysław Krupka był scenarzystą kultowej już serii komiksów o kapitanie Żbiku”.
No tak, z gotycką komnatą zetknęłam się jeszcze jako nastolatka, z wypiekami na twarzy poznając przygody kapitana Żbika, który prowadził dochodzenie w sprawie komnaty. Kryminał przeczytany, prywatne śledztwo zakończone. A to dzięki internetowi i klubowi MOrd!

Na koniec krótkie wspomnienie czasów, gdy paszportów nie trzymało się w domowej szufladzie, a wyjazd na Zachód był dla wielu szczytem marzeń. Kapitan MO, prowadząc śledztwo, przesłuchiwał m.in. dyrektora muzeum, przełożonego Grońskiego:
„– Czy może mi pan coś powiedzieć o nowym kustoszu w Waśniewicach?
(…)
– Czy coś się stało?
– Najgorsze!
– Odmówił powrotu do kraju? Zdezerterował! Taka ta dzisiejsze młodzież, zobaczy zagranicę i koniec…” (str.12).