- Autor: Kaczorowska Zofia
- Tytuł: Szalona noc w Paryżu
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Prawnicze
- Seria: Smok
- Rok wydania: 1988
- Nakład: 140000
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
W założeniu to miało być chyba polskich „Dziesięciu Murzynków” Agathy Christie; wyszli jednak kryminalni „Więźniowie Skalnego Grodu” Stanisława Pagaczewskiego albo swobodna interpretacja wiersza Juliana Tuwima „W aeroplanie”. I kiedy dowiadujemy się tego na siedem stron przed końcem książki, to już nie rażą nas wszystkie, delikatnie mówiąc, nieprawdopodobieństwa – o ile do tej strony dotrwamy.
Mamy oto Zygmunta Orczyckiego, zastępcę dyrektora do spraw technicznych w pewnym kombinacie obuwniczym, który otrzymuje depeszę, że o określonym czasie ma stawić się w Paryżu w rezydencji swojego stryjecznego dziadka. Jean-Pierre Mignon ma 98 lat i jest jednym z najbogatszych przemysłowców we Francji; Orczycki przypuszcza więc, że dziadek zostawił mu w spadku jakiś majątek. Na miejscu okazuje się, że spadkobierców jest dwunastu, a Mignon żyje i sprawę podziału majątku uzależnił od dwóch rzeczy: po pierwsze, ma on zostać podzielony po równo między wszystkich krewnych, którzy przybyli do rezydencji, a po drugie – co do samej masy spadkowej dziadek wypowie się następnego dnia o godzinie 6:00 podczas transmisji z przestrzeni kosmicznej w którą się wystrzelił.
Jest więc chyba jasne, że do rana dożyją tylko dwie osoby: Orczycki oraz Ewa Okoń, jego sekretarka, która również przyjechała do rezydencji, gdyż okazało się, że jest ze swoim szefem spokrewniona. Pozostaje tylko pytanie, kto jest mordercą likwidującym w dość wyrafinowany sposób dziesięcioro uczestników spotkania – i odpowiedź jest godna Agathy Christie; wrażenie jednak psuje dość małe prawdopodobieństwo niektórych scen. Kiedy jednak doczytamy tę powieść do końca, to przekonamy się, że miały prawo się wydarzyć jeszcze większe niemożliwości, gdyż autorka postanowiła zainspirować się cytatem o filozofach z „Hamleta” Williama Szekspira. I te siedem ostatnich stron sprawia, że nie wiem, czy zachęcać do zapoznania się z tą powieścią czy wręcz przeciwnie; wydaje mi się jednak, że są na świecie tysiące książek, które są wartościowsze, a wciąż czekają na przeczytanie. Ale jedną, niepodważalną ciekawostkę ta książka ma: stron ma ona 160, a tekst na nich ma stron 159 – otóż spis treści znajduje się pod stopką redakcyjną na stronie drugiej, a kilka ostatnich zdań wydrukowanych jest na trzeciej stronie okładki.