- Autor: Kaczorowska Zofia
- Tytuł: Szalona noc w Paryżu
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Prawnicze
- Seria: Smok
- Rok wydania: 1988
- Nakład: 140000
- Recenzent: Robert Żebrowski
Dwanaście, jedenaście, dziesięć, …
Zofia Kaczorowska jest dobrze znana czytelnikom serii Smok, gdyż spośród 9 książek wydanych w niej, aż 5 jest jej autorstwa. Pozostałe kryminały przez nią napisanem wydane były w „Jamniku” i w „Ewie”.
„Szalona noc w Paryżu” liczy 161 stron, przy czym ostatnia została wydrukowana na wewnętrznej stronie tylnej okładki (wiadomo – deficyt papieru). Cena okładkowa to 300 zł. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego.
Akcja toczy się w Warszawie i w Paryżu pod koniec lat 80.
Zygmunt Orczycki wraz z rodziną mieszkał w Warszawie przy ul. Koński Jar (Ursynów), a pracował w zakładach obuwniczych, gdzie był zastępcą dyrektora. Jego dziadek Jean-Pierre Mignon był Francuzem mieszkającym w Paryżu, bardzo bogatym i bardzo skąpym. Któregoś dnia Orczycki otrzymał z Francji depeszę z zaproszeniem do przyjazdu do rezydencji dziadka „zgodnie z jego ostatnią wolą”. Okazało się, że razem z nim, jednym samolotem, na sąsiednim miejscu leciała jego … sekretarka – Ewa Okoniówna, która też była … wnuczką Mignona, ale z … nieprawego łoża. A że Zygmunt wcześniej podkochiwał się w niej, wyglądało na to, że autorka zdryfowała i zamiast kryminału będziemy mieli romansidło. Na szczęście – po jakimś czasie – wróciła na właściwy kurs i otrzymaliśmy sporo emocji kryminalnych.
Kiedy obydwoje Polaków przybyło do pałacyku, było już tam zgromadzonych pozostałych dziesięcioro zaproszonych – wyłącznie Francuzów i Francuzek. Nosili oni ciekawe nazwiska: Biencourt (Bardzo Krótka), Fourieux (Czwórka), Stupefait (Oszołomiony), Dalentin (Cicha Sympatia), Amoureux (Kochanek). Na miejscu okazało się, że dziadek jakiś czas temu zwolnił całą służbę, wyjechał z rezydencji i już nie wrócił. Nie dał też żadnego znaku życia. Kiedy pojawił się mecenas Mignona (Uroczy) – Loyal (Wierny), odczytał wszystkim list od niego. Okazało się, że staruszek żyje i że obecnie przebywa na … orbicie okołoziemskiej, w rakiecie, którą steruje jego przyjaciel, dyrektor Eurokosmosu – generał Passager (nie trzeba chyba tłumaczyć). Zdecydował się na ten krok, by przedłużyć sobie życie, bo w kosmosie czas płynie wolniej. Chciał wrócić na ziemię po dwóch latach, kiedy na ziemi minie ich już sto, a zgromadzeni w pałacyku członkowie jego rodziny nie będą już żyć. Poinformował, że do czasu swojego powrotu, coroczne dochody z jego majątku dzieli po równo na wszystkich zgromadzonych, a w przypadku śmierci któregoś z nich, udział przechodzi na pozostałych. Polecił, by wszyscy zjawili się na kolacji o północy, a o szóstej rano wzięli udział w transmisji z jego statku kosmicznego, kiedy to wypowie się odnośnie reszty jego majątku.
Jak widać dziadek był bardzo ekscentryczny. Warto dodać, że jego hobby na ziemi były węże, które trzymał w pałacyku w terrariach. W skład kolekcji wchodziły: węże morskie, dusiciele-boa i pytony, anakonda, tygrysy, czarne węże, tajpany, żmija-śmierć, grzechotniki, groźnica niema, grot lancy, żararaka, władca lasu i inne. W środku kolekcji mieściły się zaś stanowiska kobry królewskiej oraz kobry azjatyckiej.
Na kolacji podano: kraby, żabie udka, pasztety, salami, polędwicę, szynkę, pomidory, pieczoną kurę, a jako główny przysmak ślimaki faszerowane szpinakiem, przesyconym czosnkiem. Niestety do kolacji nie wszyscy już dożyli. Sprawą pierwszego zgonu (jedynego poza rezydencją) zainteresował się inspektor Vendeur (Sprzedawca) z paryskiej policji, który zapowiedział się w pałacyku na godzinę ósmą rano. Tymczasem do zapowiedzianej na szóstą transmisji z kosmosu dożyło bardzo niewielu gości.
Czy do czasu przybycia inspektora ktokolwiek przeżyje? Jeśli nie, to dlaczego, a jeśli tak, to kto? Kto zaplanował zbrodnie? Kto brał w nich udział?
Widać, że powieść pisana była damską ręką. Autorka położyła nacisk na aspekty nieważne dla mężczyzn np. kolor kość słoniowa samochodu Alfa-Romeo (mężczyzna napisałby o cylindrach albo mocy silnika), czy dżetowe ramiączka u sukienki (do tej pory, a kilka dziesiątek lat już żyję, nie słyszałem, że są jakieś dżety). Dobrze, że w pewnej chwili Kaczorowska zrezygnowała z kierunku romansowego, bo niewiele brakowało do tego, bym zakończył lekturę i już do niej nie wracał. Sama część kryminalna jest całkiem zgrabna, choć zakończenie nie wszystkim się spodoba. Na pewno jednak jest dość oryginalne.