Ziemski Krystyn – Uśmiech fortuny 93/2025

  • Autor: Ziemski Krystyn
  • Tytuł: Uśmiech fortuny
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 105
  • Rok wydania: 1979
  • Nakład: 100300
  • Recenzent: Mariusz Młyński

Podczas wycieczki do Kampinosu dwoje młodych ludzi znajduje w lesie wiszące na gałęzi zwłoki; sekcja zwłok wykazuje, że denat zginął w następstwie silnego ciosu typu karate w bok szyi, a następnie został powieszony. Przy zwłokach zostaje znaleziony list, którego nadawczynią jest Jolanta Sannicka, a adresatem tajemniczy Stanisław; co ciekawe, kobieta jest zaginiona od dwóch miesięcy, a list był napisany przed miesiącem; równie intrygujące jest to, że denat zostaje zidentyfikowany jako Andrzej Gąsowski.

Śledztwo nie posuwa się do przodu; w poszukiwaniu urodziwej Jolanty prowadzący śledztwo i coraz bardziej sfrustrowany kapitan Andrzej Korcz udaje się do Mławy i od jednej z jej koleżanek dowiaduje się, że chętnie zawierała znajomości, które umożliwiłyby jej wyrwanie się w wielki świat. Szef Korcza, major Wacław Gałęza, uważa, że Korcz niepotrzebnie poszukuje śladów Sannickiej; niespodziewanie jednak podczas rozbudowy osiedla mieszkaniowego w Ursusie w gruzach jednego z rozbieranych domów zostają znalezione zawinięte w dywan jej zwłoki – i kiedy Korcz dociera do dokumentów sprzedaży wywłaszczonego domu, śledztwo rusza z miejsca.

Mamy więc drugą „Ewę” w dorobku Krystyna Ziemskiego – i podobną, co w „Rubinowym śladzie” sytuację: autorzy mocno się rozpędzają, niemożebnie gmatwają intrygę i w efekcie na kilka stron przed końcem muszą wprowadzić do akcji postać zaprzyjaźnionego z Korczem dziennikarza, któremu kapitan w telegraficznym skrócie tłumaczy o co w tej historyjce tak właściwie chodziło. Szkoda więc, że autorzy ukrywający się pod pseudonimem Krystyn Ziemski nie poszli w tym przypadku w stronę pełnowymiarowej powieści; na pewno były ku temu możliwości, bo ta krótka historyjka aż prosi się o poważne rozwinięcie. I zastanawiam się, czemu pani Świątecka i pan Godziemski w ogóle podjęli się napisania w tej serii dwóch opowiastek, które sprawiają takie wrażenie, jakby wręcz chciały być konkretnymi powieściami; owszem, i Zeydler-Zborowski i Edigey i Wydrzyński wydawali tutaj swoje mikropowieści – ale oni potrafili intrygę zmieścić na kilkudziesięciu stronach; Krystyn Ziemski tej sztuki nie posiadł i w efekcie mamy coś, co nie jest złe ale pozostawia pewien niedosyt, bo potencjał był naprawdę duży.

I było to moje szesnaste, ostatnie spotkanie z Krystynem Ziemskim; pora więc na małe podsumowanie. Ta literacka spółka była bardzo nierówna: na jednym biegunie mamy „Za wszelką cenę” czy „Ogniwa zbrodni”; kryminały naprawdę dobre, mocne i nieszablonowe – a na drugim „Ceny życia” czy „Tropami cieni”; książki wręcz ordynarnie propagandowe. Wciąż niewyjaśnione jest jednak pytanie, na ile autentyczna była ta propaganda, na ile wymuszona, a na ile odfajkowana – do tej pory nie rozgryzłem, czy wiersz Ryszarda Kiersnowskiego znalazł się w „Ogniwach zbrodni” celowo czy przypadkowo. Tak czy inaczej książki tej pary są na pewno pewnym dokumentem epoki – ale czy dziś mogą zainteresować kogokolwiek oprócz pasjonatów? Obawiam się, że nie – ale niech tak zostanie; w końcu nie wszyscy pisarze są dla wszystkich; Marqueza, Filipowicza, Rembeka, Lema czy braci Strugackich też nie czyta każdy.