- Autor: Wojt Albert
- Tytuł: Prawdziwy mężczyzna
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1988
- Nakład: 100000
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
Szlafrok Dańskiej falował niecierpliwie
Przyznaję, że jakiś czas nie zaglądałem do twórczości Alberta Wojta i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Całe szczęście pomógł mi wrócić na właściwy dukt Klubowicz Robert Żebrowski, który zwrócił uwagę na fakt, że w powieści „Prawdziwy mężczyzna” występuje postać, która nosi nazwisko Cielecki. Nie jest to wprawdzie nikt ważny, a jeden z wielu wojtowych epizodystów, który rzecz jasna, siedzi: „-Nikt więcej tutaj nie przychodził? – Tego nie powiedziałam, odparła z namysłem – Zenek Cielecki z trzeciego piętra. I to parę razy w tygodniu potrafił wyciągnąć Edka na wódkę…Aha! – przypomniała sobie nagle. – Zachodził tu jeszcze taki ryżawy, bez palca u lewej ręki…”.
Liczba wielokropków w dialogach przywodzi na myśl młodopolską poezję. Nic dziwnego, wszak tam i tu chodzi i podniesienie emocjonalnego napięcia i siły ekspresji.
Po tych dygresjach spójrzmy na wątek główny, a ten związany jest z osobą niejakiego Jerzego Sumińskiego, którego poznajemy w chwili, gdy wysiada z pociągu na warszawskim Dworcu Wschodnim. Swe kroki skierował od razu do pobliskiego lokalu „Niedźwiadek”. I tu otrzymujemy podawaną nie wprost charakterystykę człowieka: „Wewnątrz panował typowy dla tego typu spelunek zaduch. Odór alkoholu mieszał się z zapachem ludzkiego potu i zawiewającą z kuchni spalenizną”. I dalej: „Parę minut później na stoliku pojawiła się półlitrówka z zawartością o temperaturze przypominającej zupę”. Już za chwilę nasz protagonista wda się w bójkę w obronie czci pewnej kobiety, co da początek całej serii wydarzeń mrożących krew w żyłach. Sumiński zostaje wprzęgnięty w działania szajki trudniącej się kradzieżą ikon i przemytem ich do Niemiec. Szybko zyskuje w oczach samej Dańskiej, która rządzi i zleca kolejne roboty. Nic dziwnego, że musi się stać, to co się stało w końcówce VII rozdziału: „-Jesteś taki odważny, taki silny! – wyszeptała z podziwem i jakoś miękko (jak to wyszeptała, skoro na końcu zdania pojawił się wykrzyknik). – Prawdziwy mężczyzna,,, (tu mamy tajemnicę tytułu). W nagłym odruchu (jak to w nagłym, skoro sytuacja narastała stopniowo – zupełnie się można pogubić) zrzuciła szlafrok i niecierpliwie zaczęła mu rozpinać koszulę. Zanim się spostrzegł, również był nagi”. Tu niestety następuje koniec rozdziału. Typowe dla Wojta i zresztą nie po raz ostatni w tej powieści. Akcje Sumińskiego bowiem ciągle rosną.
Sceny erotyczne to w ogóle pięta achillesowa powieści milicyjnej – albo ich w ogóle brak, albo są tak zdawkowo-unikowe, jaku Alberta Wojta. Szkoda.
Już taki kawał recenzji, a nic jeszcze o działaniach milicji. A wszak w „Prawdziwym mężczyźnie” mamy całą stertę milicjantów. Wspomnijmy podstawowych – porucznika Michała Mazurka i podlegającego mu chorążego Pozorskiego, znanych zresztą z innych dzieł autora. To zachwianie proporcji wynika z konstrukcji książki, zresztą typowej dla Wojta – otóż działania przestępców i milicji biegną miejscami równolegle. To należy policzyć autorowi na plus. Schemat powieści milicyjnej z reguły ogranicza się do działań organów ścigania. Główny wątek śledztwa to dochodzenie w sprawie morderstwa emerytowanego kapitana milicji – Borkowskiego. Ciało zostaje ujawnione w Lasku Bielańskim. Spora część akcji rozgrywa się na Bielanach – Marymoncka, Kasprowicza, Wrzeciono (autor zresztą często krąży po tych okolicach – wspomnijmy choćby „Przystanek przy Gwiaździstej” – w pewnym sensie można określić Alberta Wojta jako piewcę Bielan. Poznajemy plejadę drugo i trzeciorzędnych bohaterów warszawskiego półświatka. Faktycznie tych postaci i wydarzeń może wydawać się cokolwiek za dużo – można by nimi obdzielić ze cztery kryminały milicyjne (zwracał już na to uwagę Klubowicz Mariusz Młyński), przez co dramaturgia jest nieco sztucznie nakręcana. Nawet jednak uwzględniwszy te zastrzeżenia akcja przebiega wartko i „Prawdziwego mężczyzna” czytamy z niejakim zainteresowaniem. Z całą pewnością powieść ta należy do górnych osiągów Wojta i potwierdza miejsce autora w szeregu twórców gatunku – w połowie stawki.