Sekuła Helena – Noc bliskiego księżyca 151/2022

  • Autor: Sekuła Helena
  • Tytuł: Noc bliskiego księżyca
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 144
  • Rok wydania: 1988
  • Nakład:
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

Gdzieś na Młocinach

Słynna w PRL-u autorka kryminałów Helena Sekuła wyróżniała się z rzeszy podobnych sobie autorów własnym stylem, nie stroniącym od wymyślnych neologizmów oraz pewnym sznytem środowiskowym.
Cechy te można doskonale zaobserwować oddawszy się lekturze utworu „Noc bliskiego Księżyca” (nr 144 w serii „Ewa wzywa 07…”).
Autorka unika jak ognia szczegółów topogra-ficznych opisywanych miejsc. Miesza nazwy prawdziwe z fikcyjnymi. Nie zmienia to faktu, że w utworze jeden z bohaterów – noszący wdzięczną ksywę Alkar, każe się wieźć z Dworca Centralnego na Młociny. Już jesteśmy ciekawi, w które dokładnie miejsce i czekamy na podanie nazwy ulicy. Owszem pada nazwa – Alabastrowa. Problem w tym, że nie ma takiej ulicy, ani na Młocinach ani w żadnej innej części Bielan. W ogóle, póki co nie ma w Warszawie Alabastrowej. Można zatem powiedzieć, że część akcji rozgrywa się gdzieś w wirtualnej przestrzeni Młocin.
„Noc bliskiego Księżyca” została opublikowana w 1988 roku. W gatunku powieści milicyjnej jest to dziwny utwór, gdyż milicji tu na lekarstwo. Wzmianka o tym resorcie pojawia się tylko raz. A więc wymiar symboliczny. Ostatnie zdanie dzieła brzmi: „- Szambelan, idę telefonować na milicję”. W całej powiastce dzieje się niewiele, a i tak nie bardzo wiadomo, czy dobrze rozeznajemy się w fabule. Weźmy sam początek. Na pierwszych tylko trzech stronach, poza wspomnianym już Alkarem poznajemy całą plejadę bohaterów: Medyka, Szambelana, Bojka, Kabla, Hefa i Płowego. Ciężko to wszystko spamiętać, a co dopiero ogarnąć. Potem zaś narrator niemal bezwiednie skacze między postaciami i trzeba się z kontekstu orientować za kogo w danej chwili myśli. To jednak wcale nie jest takie istotne, gdyż nie ma tu fabuły w ścisłym tego słowa znaczeniu. Wiadomo, że chodzi o rozliczenia między kumplami, którzy wykonali kiedyś wspólny skok i jeden poszedł siedzieć. Teraz wyszedł i pojawia się problem. To wystarczy za całe streszczenie. Liczy więc się szczegół, obserwacja, niuans i przede wszystkim język. We wszystkich tych aspektach Sekuła jest niezrównana. Można po kilku zdaniach poznać charakterystyczny styl tej autorki. A to jest coś.
Przedstawiciele świata przestępczego porozumiewają się w rozmowach skrótami powszechnie znanych wulgaryzmów. Bardzo często ktoś bywa określany mianem: „dolony sysyn”. Cóż, taki niepozorny zabieg stylistyczny, a cieszy.
Polecam Sekułę jako przykład skrajnego indywidualizmu w powieści milicyjnej.


Dolony sysyn

Nie, to nie jest opowieść o człowieku, który zjadał początki wyrazów. To raczej zmagania z kryminałem lingwistycznym, jaki niewątpliwie uprawia Helena Sekuła.

Z pewną taką nieśmiałością podszedłem do „Nocy bliskiego Księżyca”, wydanej jako kolejny zeszyt „Ewy”. Z recenzji naszych specjalistów – Klubowiczki – Klubowicza Ciasia widziałem już, że jest to autorka wyjątkowa, osobna, jedyna w swoim rodzaju. Już to z uwagi na specyficzny język, już to z uwagi na skomplikowaną, wielowątkową, piętrową i zapętlającą się fabułę.

Po prawdzie, nie zamierzałem wchodzić na poletko naszych specjalistów, gdyby nie fakt, że od miesięcy oboje milczą jak zaklęci, a Sekuła czeka. Po tych wyjaśnieniach przystępuję do pisania.

Na okładce mamy złowieszcze trupie czaszki oraz adidasa przekreślonego czarnym znakiem x. Czyżby więc chodziło o mordercę obutego w ten właśnie sposób? Nie. Nie jest to opowieść o tajemniczym dresiarzu pozostawiającym na ciałach ofiar wypalonego iksa. W roku 1988 dresiarzy jeszcze nie było, a przynajmniej nie zostali jeszcze jako tacy sklasyfikowani.

„Noc bliskiego księżyca” to opowieść środowiskowa. W tym znaczeniu, że poruszamy się w obrębie grupy osób żyjących z przestępczego procederu – głównie różnego rodzaju kradzieży. Z więzienia wychodzi Alkar. Wraca do kumpli i dochodzi do sporów. Mamy dosyć drobiazgowy opis środowiska i to właściwie tyle. Zdumiewające. Prawda? W całej „Ewie” ani widu ani słychu milicjanta. Słowo milicja pojawia się tylko raz i jest to ostatni wyraz w tej książce. Można więc mówić o jego symbolicznym znaczeniu.

Dzieje się niewiele, a i tak nie bardzo wiadomo, czy dobrze rozeznajemy się w fabule. Weźmy sam początek. Na pierwszych tylko trzech stronach, poza wspomnianym już Alkarem, poznajemy całą plejadę bohaterów: Medyka, Szambelana, Bojka, Kabla, Hefa i Płowego. Ciężko to wszystko spamiętać, a co dopiero ogarnąć. Potem zaś narrator niemal bezwiednie skacze między postaciami i trzeba się z kontekstu orientować, za kogo w danej chwili myśli. To jednak wcale nie jest takie istotne, gdyż nie ma tu fabuły w ścisłym tego słowa znaczeniu. Wiadomo, że chodzi o rozliczenia między kumplami, którzy wykonali kiedyś wspólny skok i jeden poszedł siedzieć. Teraz wyszedł i pojawia się problem. To wystarczy za całe streszczenie. Liczy się więc szczegół, obserwacja, niuans i przede wszystkim język. We wszystkich tych aspektach Sekuła jest niezrównana. Można po kilku zdaniach poznać charakterystyczny styl tej autorki. A to jest coś. Postaram się tego dowieść w punktach.

1. Niuans, szczegół, opis

Gdy brali go za mury, szyk stanowiły ubrania w stylu militarnym. Młodzi mężczyźni na warszawskiej ulicy przypominali południowoamerykańskich partyzantów na przepustce. To zdanie jest prekursorskie. Moda spod znaku Che nadal bowiem widoczna jest.

2. Język

a. porzekadło

Definicja gęsi: Ptak jest to podły, jednego na obiad mężczyźnie za mało, dwa za dużo.

b. kwiecistość opisu

Dziewczyna ze snopem włosów barwy doskonałego żyta, zwiniętych w węzeł nad karkiem zsunęła z ramion aksamitną pelerynę. Odrzuciła okrycie, frunęło jak olbrzymi motyl, odsłoniło postać zapiętą pod szyję ze sznurem pereł na piersi. Osypana złotym pyłem blasku wydobyła się ze zwiewnych szyfonów, wdzięcznymi gestami tancerki pozbywała się coraz bardziej skąpych szatek, aż odrzuciła ostatnią, trójkąt jedwabiu okrywającego płeć. Nada zastygła w bezruchu, profil z gemmy, doskonałe proporcje, ciało powleczone perłowym mastyksem, przywodziło na myśl antyczny posąg.

c. wulgaryzmy

rżnący we własne portugalia

d. neologiczmy

Oczywiście określenie „dolony sysyn” to skrótowo ujęty „pierdolony skurwysyn”. Tak przeklinają przestępcy u Sekuły

Język Sekuły jest zaiste rozpasany, nieokiełznany, nie zna żadnych granic. Tylko się w niego zanurzyć. Polecam gorąco.