Kłodzińska Anna – Śmierć za karę 37/2008

  • Autor: Kłodzińska Anna
  • Tytuł: Śmierć za karę
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Labirynt
  • Rok wydania: 1990
  • Nakład: 160000
  • Recenzent: Anna Lewandowska

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Adama Sykuły
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

„Klepsydra” czyli kulisy werbunku

„Śmierć za karę” z 1990 roku to jedna z ostatnich książek Anny Kłodzińskiej. W tym samym roku wydała jeszcze „Zemstę Wilka”, a w 1991, pod pseudonimem Stanisław Załęski, „Wynajętego mordercę”. No i dalej, niestety, cisza.

Zapewne ze względu na zmianę ustroju nie chciano wydawać jej książek, bo właśnie to ona była jednym z głównych piewców sukcesów Milicji Obywatelskiej. A swoją drogą ciekawe czy ktoś z Klubowiczów zauważył, że swoje książki Kłodzińska wydawała tylko w dwóch seriach: „Jamniku” i „Labiryncie”, z całkowitym pominięciem tak przecież popularnych „Kluczyków”, „Ewa wzywa 07” czy „Czerwonej okładki”.
W „Śmierci za karę” Anna Kłodzińska porusza swój ulubiony temat – kulisy szpiegostwa. Książka ta jest jakby ostrzeżeniem przed konsekwencjami, jakie może przynieść nierozważne zawieranie znajomości z cudzoziemcami. Czytając ją cały czas miałam wrażenie, że wrogie wywiady nie robią nic innego, tylko czyhają, by wydrzeć nam nasze tajemnice. Zdumienie moje budził tylko fakt, że w czasach, kiedy nasz kraj był gnębiony kryzysem i szalała inflacja, ktoś potrafił znaleźć u nas coś, co warto było ukraść.
Głównych bohaterów – oprócz oczywiście majora Szczęsnego – jest w książce właściwie dwóch: inżynier Bogusław Burzyński, pracownik tajemniczego przedsiębiorstwa TAR-4 i doktor Wiktor Bielski, młody chirurg. Na ich przykładach autorka pokazuje różne postawy i odmienne poglądy na zdradę tajemnic służbowych, a co za tym idzie własnego kraju.
Burzyński został w szpiegostwo wrobiony. Nowa sekretarka szefa o wdzięcznym przezwisku „Klepsydra” (ze względu na ponury wygląd) oddała mu kilka przysług, więc w ramach rewanżu, jadąc służbowo do Wiednia, wziął od niej prezent dla przyjaciół tam właśnie mieszkających. Przyjaciele „Klepsydry” okazali się ludźmi wyjątkowo sympatycznymi, Burzyński czuł się u nich jak w domu, tym bardziej, że odwiedził ich znajomy, z którym miał o czym porozmawiać, bo pracował w podobnej branży. Inżynier dość obszernie opowiadał o swojej firmie i prowadzonych w niej pracach, zbyt późno ugryzł się w język opowiadając o projektach będących dopiero w fazie wdrażania i ze zdumieniem, w jakiś czas po powrocie do kraju, znalazł wszystko to, o czym mówił, w niemieckim fachowym piśmie. Został więc nieświadomie szpiegiem. Siatka szpiegowska również w Warszawie nawiązała z nim kontakt i usiłowała zmusić do dalszej współpracy, ale inżynier Burzyński odmówił. Musiał za to zapłacić najwyższą cenę.
Zupełnie inną postawę prezentuje doktor Bielski, młody chirurg pracujący w jednym z warszawskich szpitali. Nic mu się nie podoba, jest wiecznie niezadowolony – z pracy, z kolegów, z warunków, w jakich mu przyszło żyć. Jego największym marzeniem jest wyjazd za granicę, gdzie nareszcie mógłby rozwinąć skrzydła i zacząć zarabiać stosownie do zdolności i umiejętności. Bo o swoich zdolnościach ma nieco przesadne wyobrażenie i jest przekonany, że koledzy w szpitalu, a szczególnie ordynator, robią wszystko, by go nie dopuścić do ważniejszych operacji, bo boją się, że okaże się od nich lepszy.
Kiedy poderwana w kawiarni piękna młoda kobieta zwierza mu się, że ma brata w Londynie, który jest właścicielem kilku klinik, Bielski postanawia skorzystać z okazji. Szczęście mu dopisuje, bo akurat sławny brat ma zawitać do Warszawy i panowie mogą się spotkać. Rozmową z Anglikiem Bielski nie jest wprawdzie specjalnie zachwycony, bo okazuje się, że w zamian za załatwienie intratnej posady w Londynie musi jeszcze jakiś czas posiedzieć w Polsce i pozbierać dla przyszłego pracodawcy sporo tajnych informacji dotyczących służby zdrowia i jej pracowników. Ale że jest to jedyna możliwość zrobienia kariery, zgadza się na propozycję cudzoziemca i zaczyna zbierać interesujące go informacje.
Na szczęście jest jeszcze major Szczęsny, który na podstawie skąpych danych potrafi wysnuć właściwe wnioski. Niezwykle umiejętnie i podstępnie krzyżuje plany Bielskiego, nie dopuszczając do przekazania tajnych informacji medycznych za granicę, odkrywa rezydującego w Polsce szefa siatki szpiegowskiej, zajmującego się zbieraniem informacji i przekazywaniem ich do centrali. No i oczywiście powieść kończy się happy endem i kolejnym sukcesem majora Szczęsnego.
Smaczków obyczajowych jest w książce umiarkowana ilość – ot, trochę informacji o życiu w targanym kryzysem kraju. W telewizji „leci” serial „Dempsey i Makepeace”, dolar kosztuje 3500 zł, niezwykłym wydarzeniem jest pojawienie się na ulicach Warszawy samochodu Volvo 480-es, a najelegantszymi lokalami gastronomiczno-rozrywkowo-hotelowymi w Warszawie są Victoria i Europejski.
Na zakończenie ciekawy cytat – jeden wprawdzie, ale za to z pierwszej strony: „ (…) sekretarka to nie żona, przyglądać jej się nie musi.” Tak myśli dyrektor, zatrudniając brzydką, niezbyt młodą, ale za to o wyjątkowych kwalifikacjach sekretarkę. A ja myślałam, że jest odwrotnie – sekretarka jest do patrzenia i ozdabiania biura, a żonie przyglądać się już nie trzeba, bo niczym przecież nie może zaskoczyć.