Nawrocka-Dońska Barbara – Zatruty bluszcz 38/2008

  • Autor: Nawrocka-Dońska Barbara
  • Tytuł: Zatruty bluszcz
  • Wydawnictwo: Czytelnik
  • Seria: Z jamnikiem
  • Rok wydania: 1977
  • Nakład: 100290
  • Recenzent: Jarosław Kiereński

LINK Recenzja Ewy Adamczewskiej

Dziewczyna z działu bluzek zachodnich

Zatruty bluszcz to dość nietypowa powieść milicyjna , bo i milicji w niej troszkę mało, dużo więcej zaś o samotności , miłości i potrzebie bliskości lecz nie tylko …

Andrzej Gander , słynny Solista Operowy – nie żyje …

prawdopodobnie to samobójstwo … ale prawdopodobnie to tylko prawdopodobnie … bo brak motywu, Kapitan Korda wie że coś mu tu nie pasuje i wraz z swym przyjacielem Alkiem,jeszcze z czasów okupacji nie spocznie puki nie dowie się co tak naprawdę się stało …

Andrzej Gander – nieco zgorzkniały samotny i wypalony gwiazdor opery jest bardziej samotny niż wszyscy dookoła są w stanie sobie wyobrazić, ma on pielęgnowaną miłość własną i piękny i także pielęgnowany Włoski bluszcz na swym balkonie, ten bluszcz sprawia mu radość, pozwala się pielęgnować ,a bluszcz oplata jego balkon zapewniając mu odrobinę dostępnej anonimowości przeciw wścibskim sąsiadom … ale teraz to już są smutne dekoracje bo Andrzej Gander nie żyje…

Dochodzenie przejmuje Kapitan Korda jeszcze nic nie wie, nie wie o kobiecie w życiu denata, o kobiecie , która w ciągu ostatnich 2 lat tak bardzo odmieniła życie słynnemu soliście, dała mu wiarę i energię dała powód by żyć … znalazł ją przez biuro matrymonialne ona dziewczyna z małego miasteczka pracująca jako ekspedientka działu bluzek zachodnich w Modzie Polskiej w Warszawie … mimo iż sama ma wspaniałą posadę to ON jest dla niej jak gwiazdą, ona grzeje się w jego świetle i uczy ,ON ten wielki wprowadza ją w świat w Wielki Świat … tak ją Lidkę ze Skarżyska i to już chyba po raz ostatni Andrzej Gander czuje i wie że już na następną kobietę w jego burzliwym życiu towarzyskim nie ma już miejsca ani czasu …

Lidka ma za to koleżankę … i to od lat dziecięcych, koleżanka za to bardzo się nudzi, jej mąż słynny kapitan Marynarki Handlowej w kolejnym długim rejsie skazuje na samotność śliczną i wyzwoloną kobietę roku 1975 … tak bo właśnie w 1975r dzieje się akcja powieści. Koleżanka Lidki zwana w skrócie Jo nudzi się niepomiernie i z nudów np. Urządza mieszkanie Lidce ale nie tylko mieszkanie… chciała by jej urządzić również życie. A gdy kobieta się nudzi to różne głupoty przychodzą jej do głowy i to na efekty długo nie musimy czekać … i obserwujemy przemiany, przemiany kobiet, przemiany burzliwe choć wewnętrzne … a w tym czasie Andrzej Gander cierpi katusze samotności ale już nie długo pocierpi bo wysłał anons do biura matrymonialnego „Kajus” …

W książce mamy dużo fetyszy jak i symboli , bluszcz – zdobi i oplata balkon i Andrzeja Gandera pod postacią kobiety , tej kobiety którą on uczył życia i świata ale bluszcz oplatając dusi też niekiedy swego żywiciela … mamy też samochody i możemy się dowiedzieć że ludzie posiadający „wozy” nie lubią ryzyka bo jak ktoś się czegoś już dorobił to nie chce tego stracić, samochód tu bardzo wyraźnie zaznacza status społeczny posiadacza, i gdy Milicja wpada na trop Dużego Fiata w szałowym kolorze Bahama Yellow to wiemy że ktoś poważny się pojawi … a że fiat a „zryw” taki że jak rusza to kurz zostaje w miejscu to też się dowiemy … tymczasem wiemy że coś tu jest nie tak, wiemy tym bardziej że w sprytnej skrytce w domu samobójcy Milicja znalazła anons matrymonialny z adnotacją odręczną i to nie wykonaną ręką zmarłego , wtedy już wiadomo że nic nie jest takie oczywiste …

W tym czasie Kapitan Korda w przerwach pomiędzy łażeniem bez wyraźnego celu po mieście i wspominaniem okupacji i siebie z tamtych lat i swego żydowskiego przyjaciela Alka , który był także przyjacielem denata …  (to rzadkość by w książce milicyjnej znaleźć wątek przyjaźni z żydem biorącym udział w powstaniu w gettcie … jest retrospekcja i pompatycznie wyglądające w kryminale zdania , które mi jednak nie przeszkadzały bo nadawały klimat poszukiwań i niepewności … ) tak Kapitan Korda chyba już wie kto stoi za tym samobójstwem … Kobieta … i że samobójstwo to nie było …

Co ciekawe jednym z głównych narratorów i postaci jest nieżyjący od pierwszej sceny bohater samobójczy … i co wzmacnia tajemnicę i niepewność zakończenia obserwujemy także rzeczywistość z jego punktu widzenia , jego radość – niespodzianą ostatnią miłością w życiu odczuwamy sami. Na Początku opowieści wypadek czy samobójstwo są samym zagadnieniem napędzającym akcję lecz dość szybko to człowiek ten który już nie żyje okazuje się nam jaki był, to cenna perspektywa, bo zmarły przestaje być ofiarą anonimową autorka potrafi dać nam poznać życie które było, a przez wiadomą nieuchronność jego losu nadaje autentyczność postaci i smutek i strach przemijania staje się mniej papierowy. Dodatkowym atutem tej powieści jest to ze motywy zbrodnicze są wiarygodne proste ludzkie, i biorą się z leku przed utratą czegoś czego i tak nie można zaakceptować ale inaczej żyć nie można …

Milicja za bardzo się nie spieszy ale dochodzenie trwa swym tempem i odnalezienie tajnej skrytki uruchamia lawinę wydarzeń , co ciekawe nie przebiegających w toku narracji po sobie, mamy bowiem liczne retrospekcje …

Książka mi się podobała i nie zdradzę zakończenia , bo warto samemu to przeczytać, tym bardziej że pomimo iż autorka nie jest bardzo znana to powieść może się podobać i długo może cieszyć pomimo iż opisy są skrótowe, akcji jest też niewiele ale pomysły i natura kobiety są tam oddane dość dobrze( tak mi się wydaje wszak autorka była kobietą) .Zatruty bluszcz to książka dobrze dostępna nie droga i wydana w dość dużym nakładzie ,czyta się ją łatwo i dość szybko , no może czytanie bywa przerywane irytującymi błędami składu ,całość mieści się na 147 stronach z tego w mym egzemplarzu dodatkowo były zawarte strony przypadkowo rozsiane z całej książki, trochę mnie to drażniło gdy np. Po 75 stronie miałem 91 … zdarzało się to kilkakrotnie ale na szczęście żadnej strony nie brakowało … trzeba było tylko ominąć te dodatkowe dodane strony i czytać dalej … można to potraktować jako smaczek , bo we współczesnych książkach to się nie zdarza … ale tak to jest z kryminałami z PRL-u smaczek tu smaczek tam a w całości przysmaczek … i taki przysmak w postaci Zatrutego Bluszczu wam serdecznie polecam …