- Autor: Kostecki Tadeusz
- Tytuł: W matni
- Wydawnictwo: LTW
- Seria: „Kryminał”
- Rok wydania: 2013
- Nakład: nie podano
- Recenzent: Robert Żebrowski
LINK Recenzja Grzegorza Musiałowicza
Powojenny angielski „Duplantis” z fałszywym rekordem świata na 4,65 m.
Tadeusz Kostecki (1905-1966) należy do ścisłej czołówki moich ulubionych „kryminalistów”. Długo polowałem na tę jego książkę wydaną przez LTW. W wydawnictwie jest ona nie do zdobycia, a na aukcjach internetowych pojawia się ekstremalnie rzadko.
I nawet nie jej ewentualna wysoka cena, ale właśnie „niepojawialność się” sprawiała, że nie mogłem jej nabyć. Kiedy więc się pokazała, bez zastanawiania się kupiłem ją za kwotę stu złotych. Była też teoretycznie możliwość nabycia pierwszego wydania tej powieści tj. numerów 21 i 22 z roku 1947 czasopisma „Co Tydzień Powieść”, ale tylko teoretycznie – fizycznie była to niemożliwość. A wydanie to jest o tyle ciekawe, że jest w nim kilka obrazków.
W Śląskiej Bibliotece Cyfrowej na stronie internetowej: https://sbc.org.pl/publication/322160 dostępny jest ten drugi zeszyt, zawierający końcówkę powieści.
Recenzowana książka liczy 142 strony. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, choć zdarzyło się, że i teraźniejszego.
Akcja toczy się w Wielkiej Brytanii, głównie w Londynie, niedługo po zakończeniu II WŚ.
Głównym bohaterem jest sierżant George Brown z Piątego Komisariatu w Londynie, policjant nienagannym przebiegu służby, który z uwagi na wyniki osiągane w służbie lada chwila miał być awansowany. Należał on do policyjnego klubu sportowego, gdzie uprawiał skok o tyczce, a jego najlepszym wynikiem było osiągnięcie wysokości 4,21 m., niewiele poniżej rekordu świata [w rzeczywistości rekord świata w tej dyscyplinie w latach: 1942-1957 wynosił 4,77, a więc o wiele więcej]. Prywatnie zaś był mężem Sally, a ojcem małej Molly.
Pewnej nocy jego córeczka mocno się rozchorowała i wystąpiła u niej bardzo wysoka gorączka. Jedyny z lekarzy, który zgodził się przyjechać do niej o tej porze, zażądał od jej ojca aż 10 gwinei. George pozostając do pensji prawie bez szylinga, mógł tylko pomarzyć o takiej kwocie. W tej sytuacji podjął bardzo trudną decyzję: wziął kilka najcenniejszych przedmiotów z domu i udał się do znanego sobie – od strony zawodowej – lichwiarza Samuela Blackfisha. Ten jednak, za przyniesione rzeczy, zaoferował mu znacznie miej pieniędzy nich była potrzeba. Brown nie widząc innej możliwości zdecydował się na desperacki ruch: wyjął z kieszeni swój służbowy wielokalibrowy rewolwer …
O strzałach dobiegających z mieszkania lichwiarza, policję telefonicznie powiadomił nocny strażnik z pobliskiego banku – Cassey. Na miejsce zdarzenia przybył przełożony Browna – komisarz Smith (uwaga: później w powieści dwukrotnie pojawiło się w odniesieniu do jego osoby inne nazwisko, a mianowicie Smearts !!!), a wraz z nim: sierżant Wreen i wywiadowca Really. W trakcie oględzin okazało się, że Blackfish został trzykrotnie postrzelony, a decydującym o jego śmierci okazał się strzał w aortę. W mieszkaniu odnaleziono narzędzie zbrodni – policyjny rewolwer z trzema wystrzelonymi nabojami. Należał on do Browna, a badania potwierdziły, że znajdują się na nim jego odciski palców. Kule w ciele denata zostały wystrzelone z tej właśnie broni.
By uniknąć mataczenia policjantów w sprawie, do dalszego prowadzenia przejął ją Scotland Yard. Zaangażował się w nią kierownik Brygady Specjalnej – inspektor Learn, a poza jego policjantami, w powieści pojawił się jeszcze komendant jednego z posterunków – sierżant Raffles. Na mieście rozklejono plakaty dotyczące nagrody w wysokości 2000 funtów za pomoc w odnalezieniu podejrzanego, gdyż ten ukrywał się poza domem. Jednak pętla wokół niego zaciskała się coraz bardziej, a jego życie okazało się uzależnione od tego, czy uda mu się … pobić rekord świata w skoku o tyczce.
Powieść ta to nie jest Kostecki w najwyższej formie, ale mimo tego warta jest ona przeczytania. Pomysł na zawiązanie fabuły był całkiem niezły, jednak w miarę zbliżania się do końca powieści, napięcie w niej słabnie. Zakończenie w niej jest wyraziste, ale tylko połowiczne, tak jakby autor musiał swą opowieść uciąć np. z uwagi na terminy wydawnicze albo by nie przekroczyć pewnej objętości. A może planował, że napisze jej ciąg dalszy. Tego jednak już się nie dowiemy.
Mimo, że jest to kryminał pseudoanglosaski, z wtrącanymi co jakiś czas anglologizmami (np. więzienia w Dartmoor [zamknięte latem tego roku] i w Stringewood, czy gonitwa derby), to jednak autorowi nie udało się uniknąć pewnego charakterystycznego elementu rzeczywistości komunistycznej Polski Ludowej, a mianowicie zwracania się do siebie części osób (w tym funkcjonariuszy) przez „wy”.