Kostecki Tadeusz – W matni 274/2022

  • Autor: Kostecki Tadeusz
  • Tytuł: W matni
  • Wydawnictwo: LTW
  • Seria: „Kryminał”
  • Rok wydania: 2013
  • Nakład: nie podano
  • Recenzent: Grzegorz Musiałowicz

LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego

Ścigali go do imentu

Legendarna dziś, a wydawana aż do przykręcenia stalinowskiej śruby poczytna „Co tydzień powieść” kultywowała swoje, przedwojenne jeszcze (1933-1939), tradycje w latach 1946-1948. Niektóre numery tego łódzkiego do 1939 roku tygodnika można znaleźć zeskanowane w sieci.

Po wojnie redakcja (?) odnalazła się w Katowicach (jeszcze nie Stalinogrodzie), zaś wśród autorów wówczas publikowanych znaleźli się m. in. Zygmunt Sztaba oraz nieodżałowany Tadeusz Kostecki. W 1947 roku na łamach tegoż periodyka w numerach 21 i 22 ukazała się jego opowiastka „W matni”, niedziejąca się niby w naszym podówczas zrujnowanym wojną kraju, lecz w Anglii, gdzie bohaterowie policjanci walczą z antybohaterami przestępcami. Nie jest to więc kryminał milicyjny, choć w przebłyskach czuje się tło powojennej Polski ruin i zgliszcz, przestępczości i prób organizowania sobie życia – z gorszym bądź lepszym skutkiem.

Współczesne, pierwsze książkowe wydanie ukazało się jako gratis przy jednorazowym zakupie całej serii kryminalnej podwarszawskiego wydawnictwa LTW i oznaczone zostało – niczym jeden z przedsamochodzików – numerkiem zero. No ale jak się chce być kolekcjonerem pełną gębą, to niekiedy trzeba się szarpnąć. Z tego, co wiem, to niektórzy Klubowicze znają ten ból. Nieklubowicze również.

Ale wracając do ad remu, jak mówią niektórzy, słów kilka o treści. Nie jest to jeszcze co prawda dzieło w jakości powieści z pułkownikiem Penthamem czy doktorem Kostrzewą, lecz kronikarski obowiązek recenzenta, połączony ze słabością ku autorowi (oraz namowami na portalu społecznościowym) każe poświęcić dziełu parę słów. Bohater policjant, idealny mąż i ojciec, staje w trudnej sytuacji przez ciężkim wyborem – życie bliskiej osoby zależy od zdobycia w bardzo krótkim czasie sporej gotówki. Ryzykuje więc czynem nielegalnym. Ale sprawy się komplikują, dość powiedzieć, iż podpada – podobnie jak milicyjny bohater pierwszej powieści o Downarze (jeszcze poruczniku) – pod paragraf. Autor, operując znanym nam specyficznym językiem snuje opowieść, w której niestety czasem łatwo zgadnąć, co może nastąpić dalej. Zwroty akcji niby typowe, a jednak… powieść wciąga. Klasyczny „Ścigany” przez pewien czas wymyka się pogoni zarówno kolegów po fachu, jak i skuszonych wysoką nagrodą cywilom, aż w końcu… No, zero spojleryzmu, drodzy Państwo. To trzeba przeczytać.

Wspomniałem już, że nie jest to kryminał milicyjny, choć pewne warunki społeczne opisane w powiastce dają podstawy, by mniemać, że teoretycznie autor widzi akcję – to moje odczucie oczywiście – w Polsce. Być może bezpieczniej było umieścić akcję poza granicami?

Pod koniec lat 50. w tychże samych Katowicach (już nie Stalinogrodzie) zacznie być wydawana krótkotrwała, acz dość intensywna (i bardzo nierówna) seria z logo podkowy na okładkach, nawiązująca do „Co tydzień powieści”. Jednak czasy się zmieniały i jej wydawanie długo nie potrwa. Tam też pojawił się recenzowany niedawno Zygmunt Sztaba z „Różową kopertą”, a dla jasności operacyjnej warto napomknąć, iż jeżeli chodzi o serie wydawnicze, to „Złota Podkowa” jest serią z największym miszmaszem treści i autorów w swoim jakże krótkim jestestwie. Bo był tam drukowany i Honoriusz Balzak, i Abe Lincoln (który później zostanie pierwszym prezydentem USA), i Mark Twain, i Jack London, i Aleksander Dumas młodszy, i Herbert George Wells, a nawet twórca wojaka Szwejka Jarosław Hašek. Czyste szaleństwo!

To by było na tyle. A przede mną teraz zaległa „Waza z epoki Ming”. Wydanie kluczykowe, więc czuć klimat.