- Autor: Lassota Ryszard
- Tytuł: Operacja „Wschodni Wiatr”
- Wydawnictwo: Pacific
- Rok wydania: 1996
- Recenzent: Waldemar Szatanek
Ryszard Lassota mimo iż był dość płodnym pisarzem w okresie PRL, to nie przebił się do szerszej świadomości czytelników. Specjalizował się w powieści młodzieżowo-obyczajowo-kryminalno-szpiegowskiej (tak wiem, w kontekście specjalizacji brzmi to dość kuriozalnie).
Dlaczego więc nie zaistniał w panteonie obok Nienackiego, Niziurskiego czy Minkowskiego? Pewnie dlatego, że większość jego twórczości to były tzw. produkcyjniaki. Bohaterem jest z reguły młody chłopak z nizin społecznych który dzięki samozaparciu, sportowi i dobremu przykładowi kadry tzw. „służb”, osiąga sukces lub przynajmniej wychodzi na ludzi i wie po której stronie stoi dobro. W tle jest zła, bananowa młodzież często reprezentowana przez dziewczynę, w której nasz bohater się podkochuje. Ten motyw w różnych wariacjach przewija się przez ok. 80 % jego książek. Dla członków MOrd istotne jest zapewne że gdzieś tam w tle zawsze mamy mniejszą lub większą zbrodnie a często i szpiega 😉
Nie ma to wielkiego znaczenia, ale według IPN Ryszard Lassota został zarejestrowany w roku 1968 jako tajny współpracownik przez SB.
Generalnie nie polecam choć sam lubię ☺ Może ze dwie, trzy pozycje wyróżniają się na in plus. Grześ Cielecki pragnąc przywrócić mnie do recenzenckiego życia wynalazł niewiadomo skąd, bardzo późną być może ostatnią z powieści (wydana w 1996 roku a autor pochodzi z 1937 roku) o tytule „Operacja Wschodni Wiatr” z reklamowym hasłem „Rozgrywka polskiego wywiadu wojskowego”.
Jeśli lubicie jak jest „grubo”, (pisząc „grubo” mam na myśli tak „grubo” jak późne filmy z Segalem) to się nie zawiedziecie 😉
W skrócie, gdzieś w dalekiej Azji polski wywiad ma zamiar podkraść najnowszy amerykański czołg, a żeby Amerykanie się nie zorientowali chce go podmienić na tajnie przywieziony, jako maszyna rolnicza w ładowni statku MS „Karolina”, podrobiony w hucie Łabędy tylko blaszany korpus (z opisu wynika że w Polsce jest końcówka Stanu Wojennego). Że nie będzie łatwo, to nawet nie muszę pisać… W tle mamy bowiem grę wywiadów: oprócz polskiego rzecz jasna i amerykański i radziecki a nawet chiński.
A na statku MS Karolina młodego marynarza-robotnika idealistę, marynarzy-cwaniaków, twardą ale sprawiedliwą kadrę a nawet zakochanego i pełnego rozterek oficera wywiadu. W sumie zabawna szmira, ale tu nagle pojawia się petarda… Może największa jak do tej pory w polskiej literaturze 😉
Czytając bowiem nie mogłem się pozbyć poczucia, że skądś znam już tą historię, może nie całą, może nie dokładnie ale jednak i bohaterowie i miejsca znajome…
Początkowo myślałem że czytałem coś co można by nazwać drugą częścią (recenzowałem to LINK), ale po spojrzeniu szczegółowszym okazuje się, że to nie żadna druga część tylko po prostu inna książka, która garściami czerpie z „Paniki ….” Nie jest to ta sama historia ale bardzo podobna…
O co chodzi? Nie wiem. Zostawiam to pytanie badaczom literatury 😉