- Autor: Artur Conan Doyle
- Tytuł: Pożegnanie z Holmesem
- Wydawnictwo: Temark
- Seria: Biblioteka Kakadu (nr 14/1/1993)
- Podseria: Kryminał
- Rok wydania: 1993
- Nakład: nieznany
- Recenzent: Robert Żebrowski
Nad Anglię nadciąga zimny i przenikliwy wiatr od wschodu …
Pozycji Artura Conan Doyle’a nie mamy zbyt wiele przedstawionych w naszym Klubie, raptem … jedną !!! Nie bez powodu sięgnąłem po te wydanie „Pożegnania z Holmesem”, gdyż pochodzi ono z mało znanego wydawnictwa „Temark”, a konkretnie z jego nieefemerycznej serii „Biblioteka Kakadu”.
Jak widać nazwy zwierząt w tytułach serii kryminalnych są dość częste. Mieliśmy już jamnika, konika morskiego, kruka vel tukana, kolibra, a potem czarnego pająka, kruka-detektywa, kobrę i skorpiona, aż wreszcie przyszedł czas na papugę. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że nie jest to seria czystko kryminalna. Jak napisał wydawca: „Biblioteka Kakadu to sensacja, kryminał, horror, thriller obyczajowy”. Łącznie w ukazało się w niej 13 pozycji.
Recenzowana książka to zbiór 8 opowiadań, których bohaterem jest Sherlock Holmes. Liczy ona 255 stron, a cena okładkowa to 29 000 złotych (w ostatnim roku istnienia PRL, cena najdroższych kryminałów wynosiła jedynie 1 100 złotych). Postanowiłem zrecenzować tylko jedno z tych opowiadań, pierwsze w kolejności, a mianowicie mało znany „Benefis Sherlocka Holmesa” („His Last Bow”, czyli dosłownie „Jego ostatni ukłon”). Liczy ono raptem 22 strony.
Akcja toczy się w okolicach miejscowości Harvich, we wschodniej Anglii, w dniu 2 sierpnia 1914 roku, a więc tego samego dnia, kiedy Niemcy, biorący udział w I WŚ, zażądały od Belgii swobodnego przejścia przez jej terytorium w celu zaatakowania Francji.
60-letni Sherlock Holmes przebywał na zasłużonej emeryturze. Żyjąc na farmie Down, niedaleko Eastboorne (południowo-wschodnia Anglia), zajmował się filozofią, rolnictwem i hodowlą pszczół. Odrzucił sporo interesujących i dochodowych propozycji wykorzystania swoich detektywistycznych umiejętności. Kiedy jednak pojawił się u niego osobiście sam premier, a do tego z listem od królowej, nie mógł odmówić. Tym bardziej, że sprawa była najwyższej państwowej wagi.
Tym razem adwersarzem detektywa była Niemiec von Bork – najlepszy agent jakim dysponował Kaiser, nie tylko w Anglii, na terenie której działał już cztery lata, ale i w ogóle. Oficjalnie był to sportsmen biorący dział w regatach żeglarskich, wyścigach samochodowych i zawodach bokserskich, a poza tym kolekcjoner aut, myśliwy, lekkoduch, pijak i bawidamek. Miał on rozbudowaną siatkę szpiegowską, a jego najcenniejszym informatorem był niejaki Altamont – Amerykanin irlandzkiego pochodzenia (smakosz tokaju „Imperial”). Decydujące starcie nastąpiło w najmniej odpowiednim dla szpiega momencie …
Opowiadanie jest krótkie, lekkie i przyjemne, choć nie zachwyca w żaden sposób fabułą. Jego wyjątkowość polega na tym, że Sherlock działa będąc już w stanie spoczynku.