Spotkanie Klubu MOrd („Powieść kryminalna z PRL z Warszawą w tle”) z ludnością Warszawy (Biblioteka nr 139 przy ul. KEN 21) było wielce udane. Wszystkim, którzy nie mogli przybyć mogą zaznajomić się z znakomitym referatem Klubowiczki Anny Lewandowskiej. Krótka relacja ze spotkania w najbliższych dniach. GC
Kategoria: Klubowe wieczory
Jest maj. Pachnie Saska Kępa – 8 maja 2009
8 i 9 maja bawiła w Warszawie z roboczo-merytoryczna wizytą Marta Różańska – studentka etnografii z Poznania. Marta zbiera materiały do pracy magisterskiej o Klubie MORd i to było Jej pierwsze spotkanie z nami. W ramach wizyty odbyła się robocza kolacja u Klubowiczki Lewandowskiej, co jak zawsze jest wielką ucztą duchowo-gastronomiczną. W spotkaniu uczestniczyła także, ku naszej radości, Helena Sekuła.
W sobotę, 9 maja odbył się Klubbing Południowopraski. spędziliśmy urocze godziny na spacerze po Saskiej Kępie. Szczegóły wkrótce.
Spotkanie klubowe – 9 lutego 2009
Warszawa nocą. Sabotaż w stadninie. Czujny Szczęsny – 9 lutego 2009
Plan spotkania MOrdowego 1/2009 (9 lutego, poniedziałek) zrealizowaliśmy w pełni, a nawet z naddatkiem. Jako aperitif obejrzeliśmy dwa krótkie metraże Krzysztofa Szmagiera – „Akcja 202” – o trudach milicyjnego patrolowania wieczornej Warszawy w 1961. No po prostu poezja. To tu późniejszy autor „07 zgłoś się” uczył się budowania fabuły. Drugi aperitif to „Jeden dzień na Manhattanie” z 1972. Widac tu szlify epoki wczesnego Gierka. Szczypta krytyki kapitalizmu i ciepło o Polonii. Głos z offu nieco przypomina wstęp do „Zamknąć za sobą drzwi”.
Danie główne, to kryminał „Pościg” (1954). Sabotażyści próbują truć konie w doświadczalnej stadninie. Całe szczęście porucznik Kłos z powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa, z pomocą pracowników stadniny, wykrywa szajkę, której celem jest sianie niepokoju w gospodarce.
Między filmami czytaliśmy dysertację Agnieszki Haskiej „Kapitan Szczęsny na straży systemu”. Bite 17 stron. Można było przepłukać gardło trunkiem „Chlibnyj Dar”, przyniesionym w darze przez Klubowicza Marka Ciasia.
Klubowiczka Anna Błaszczyńska obiecała artykuł o poruczniku Borewiczu, a Klubowicz Maciek Szwedowski machnął na pniu recenzję.
Spotkanie bilateralne w kwaterze Prezesa – 8 lutego 2009
Z nagłą roboczą wizytą siedzibę główną Klubu MOrd czyli kawalerkę Prezesa odwiedził Klubowicz Andrzej Byczak, przynosząc butelkę budafoku. Chciał w ten sposób uczcić napisanie swojej pierwszej recenzji, niedawno udostępnionej Klubowiczom.
Budafok to trunek szczególny, ikona powieści milicyjnej w alkoholach z górnej onegdaj półki. W „Zaproszeniu do podróży” Jerzego Siewierskiego (Ewa nr 39) czytamy: „Na co dzień musi mi wystarczyć jarzębiak, od święta soplica, a już zupełnie rzadziutko zdarzy mi się kupić buteleczkę budafoku. Wtedy jak dostanę premię” (str. 46).
Teraz wiadomo dlaczego Klubowicz Byczak przyniósł właśnie budafoka.
Wychyliliśmy po jednym za rozwój Klubu MOrd.
Wigilia 2008 – Lotos
WIGILIA KLUBOWA 2008 W LOTOSIE
A było to tak…
Zeszliśmy się w stałym rozszerzonym gronie – od klubowego „betonu” poprzez członków pisujących okazjonalnie (lub bardzo okazjonalnie, jak niżej podpisany), do sympatyków, czyli tych, którzy nie napisali nigdy żadnej recenzji. Tych Prezes tradycyjnie opieprzył, tak po ojcowsku. Nie stało Remka, który bawił w ciepłych krajach.
Potem było tradycyjnie miło: Prezes mówił, robił zdjęcia, potem jeszcze trochę mówił. Opowiadał, namawiał, roztaczał, nawiązywał. Aktyw klubowy (i pasyw) słuchał, potakiwał, pił. Co do picia, niestety trzeba wyraźnie powiedzieć, że jakość wódki w Lotosie się pogorszyła. Chyba dolewają czegoś. Obsługa też nie okazywała gościom takiej atencji jak dawniej. Przy uiszczaniu rachunku trzeba było jak zwykle zachować czujność. Jak za PRLu znaczy się. Widać popularność nie wychodzi na dobre temu lokalowi – nic tak nie rozbestwia jak nie w pełni zasłużona „kultowość”.
No, ale w końcu nie dla konsumpcji tam byliśmy. Uczta intelektualna zaś jak zwykle była przednia. Tego wieczoru zrodził się pomysł napisania klubowego kryminału, którego osią będzie zabójstwo Prezesa. Z kronikarskiego obowiązku przypomnę, że projekt taki był realizowany swego czasu, ale nie przetrwał próby czasu. Cóż, może tym razem będzie lepiej. Poza tym Prezes opowiadał o planach wydawniczych na najbliższe miesiące, o najbliższych clubbingach (ja zaproponowałem mało znany Grochów). Około 23.00 rozeszliśmy się w ciemną noc.
Cóż jeszcze dodać – może to, że wieczór umilał (?) śpiew pracowników POLFA-Ożarów, świętujących przy stoliku nieopodal. Na rewersie (tzn. na plecach) każdy miał napisane WDUPIEMAMTO. Nie wiadomo co dokładnie, ale pomysł zabawny.
Maciek
Spotkanie telewizyjne u Prezesa – 2008
Gulasz, telewizor i dziwny gust Doktora Połtyki
Czwartkowe spotkanie w Kwaterze Głównej Klubu MOrd, czyli w apartamencie Prezesa, miało odbyć się z dwóch okazji:
Po pierwsze, finalizujemy prace nad słynnym już katalogiem „Serią po kryminałach”. Pozostała właściwie tylko kosmetyka. Klubowicz Bartek, jako człowiek dociekliwy, wypatrzył jeszcze trochę błędów i niedociągnięć, które trzeba poprawić.
Drugą okazją było nabycie przez Prezesa nowego telewizora o 32-calowym ekranie, na którym w trakcie spotkań klubowych będziemy oglądać nasze ulubione filmy.
Ponieważ znam niechęć Prezesa do gospodarstwa domowego, w drodze do Kwatery Głównej zahaczyłam o sklep spożywczy, w celu nabycia skromnej zakąski. Okazało się, że całkiem niepotrzebnie, bo Prezes zadbał, aby menu było smaczne i obfite.
Najpierw było danie gorące, czyli przepyszny gulasz, przygotowany osobiście przez Tatę Prezesa, który wyraził chęć wzięcia udziału w spotkaniu. Następnie podano przeróżne zakąski, których obfitość zrobiła na nas ogromne wrażenie. Do nabycia kilku z nich zainspirowała Prezesa recenzja książki „Czarny koń zabija nocą” pióra Klubowiczki Helleńskiej. Otóż nasza koleżanka Ewa w zakończeniu recenzji zastanawia się, czy możliwe jest, by doktor Połtyka zjadł rybę po grecku i nóżki wieprzowe w galarecie, popijając je pomarańczówką. Prezes postanowił sprawdzić to osobiście i zapewniam Cię, droga Ewo, że jest to możliwe.
Nóżki i rybę zamówił Prezes w zaprzyjaźnionej garmażerii, tylko z pomarańczówką był pewien kłopot, ponieważ okoliczne sklepy nie dysponowały takim alkoholem. Ale, jako człowiek z wyobraźnią, Prezes poradził sobie i z tym problemem i zaproponował nam dwie wersje tego napoju: tradycyjną żytniówkę z sokiem pomarańczowym oraz firmową „mandarynkówkę”, w której pływały nawet cząstki owoców (zeżarłam je osobiście, bardzo były smaczne). No i okazało się, że doktor Połtyka miał gust może trochę dziwny, ale nie niezwykły.
Innych napojów była również spora obfitość, a znając mój brak entuzjazmu dla mocnych alkoholi, Prezes nabył butelkę Kadarki, czym mnie ogromnie wzruszył. Przypomniał mi się bowiem pan Władek Huzik, który w swoim Pałacu Starej Książki zawsze obok fotela trzymał flaszkę Kadarki, popijał obficie i częstował ulubionych klientów, do których i ja miałam zaszczyt należeć. Nie ma już Pana Władka od ponad dwóch lat, Pałac Starej Książki już nie ten sam, ale sentyment do Kadarki pozostał.
Tak więc Prezes zapewnił rozkosze stołu, a o strawę duchową zadbał Klubowicz Bartek, przynosząc dwa świeżo nagrane stare polskie filmy: „Co jest w człowieku w środku” i „Historia współczesna”. Nie będę ich streszczać, bo zapewne niedługo obejrzymy je w szerszym klubowym gronie, ale mogę nadmienić, że oba są związane z milicją, mają wątki sensacyjne i znakomitą obsadę (m.in. filary „Stawki większej niż życie”). Nowy telewizor Prezesa doskonale spełnił swoje zadanie – na tak dużym ekranie wszystko widać znacznie lepiej.
W trakcie spotkania zaszczycił nas krótką wizytą Klubowicz Byczak, który spożył porcję nóżek, popił je herbatą (samochód) i udał się do domu. Wkrótce i my z Klubowiczem Bartkiem pożegnaliśmy się i udaliśmy się do własnych domów, uwożąc ze sobą przemiłe wspomnienia i smak nóżek wieprzowych w galarecie popijanych pomarańczówką.
Z klubowym pozdrowieniem
Anna Lewandowska
Klubowe Wieczory (5)
Nasze ostatnie klubowe spotkanie odbyło się 17 stycznia. Miało się zacząć o 18, ale umówmy się, że nasze spotkania nigdy nie zaczynają się punktualnie. Ja przyszłam pół po 6 i byłam pierwsza…
Bohaterem Wieczoru (BW) był Krystian Ziemski. Co prawda każdy z nas miał przeczytać jakąś jego książkę, ale udało się to nielicznym.
Na początku oglądaliśmy zdobycze Prezesa z Giełdy Książek. Wydaje mi się, że nasza Biblioteka wzbogaciła się o jakieś 100 książek. Rozradował nas także wielce dar starego Walczaka (przepraszam od razu p. Walczaka, być może nie jest on wcale stary, ale to zestawienie słów bardzo mi się podoba). Prezes twierdzi że większość z tych darowanych książek to prawdziwe ‘białe kruki’.
Jak Jasiowi było w Małgosi… – brak daty
Jak Jasiowi było w Małgosi…
Przyszedłem pierwszy. Na przeszpiegi. Nie mogłem trafić. Wejście do Jasia i Małgosi znalazłem słabo oświetlone. Wewnątrz siedziały dwie podstarzałe panie i człowiek z papierosem. Wybrałem stolik pod ścianą i zamówiłem Dojlidy. Smakowało. Wkrótce dołączył prezes. Miła na PRL-owską modłę kelnerka obrzuciła nas spojrzeniem jak wyzwiskiem. Prezes również zamówił piwo. Pogadaliśmy. O czym myśmy to Grzesiu mówili… O twoich kobietach, o MOich kobietach. Nadszedł Bartek. Wziął kawę bez mleczka i cukru. Chyba był wczorajszy. Potem gorzej pamiętam – albo nadszedł Paweł albo Ciasiowie. Obok nas restauracja powoli zapełniała się defraudantami, spekulantami, bezrobotnymi i samotnymi konikami. Wspaniałe towarzystwo. Szkoda, że wszyscy statyści. Być może ktoś postronny pomyślałby, że mieliśmy podjąć różne wspólne decyzje, ale podjęliśmy jedną, równie wspólną. W konsekwencji po chwili na stole pojawiło się 6 plisek. 6 bułgarskich koniaków wjechało na szklaną ladę niczym węgierskie paciorki. Wypiliśmy. Niezłe, choć drogie i niewielkie. Poszedłem do toalety. Miałem zapłacić, nie zapłaciłem. Dostałem klucz, wszedłem, zapaliłem światło. Czarno-biała podłoga śmierdziała szczyną. Przestałem oddychać. Zamek nie zamykał się. „Normalka” – pomyślałem. Muszla jak z niemych filmów – i równie czarno-biała co podłoga. „Gusta i guściki” – skwitowałem. Wykonałem odwieczną czynność, jak zawsze fascynującą, odprężającą zmęczone i zablokowane członki. Sięgnąłem do góry. Górnopłuk zaburczał jak miś Uszatek i ciurkiem zjawiła się woda. Chlusnęło na boki, ale umknąłem. Grzyby na ścianach przeskoczyły na płaski kaloryfer. Tylko pająk nie miał szczęścia. Żegnaj przyjacielu… Wyszedłem, umywszy dłonie w zimnej wodzie. Prezes czytał wybrane urywki o elemencie tapczanowym i innych. Zostawić go samopas – od razu zaczyna kogoś cytować. Po półtorej godziny wyszliśmy zostawiając 5% napiwek. Sala pozostała nienaruszona – przygotowana na wesela i wieczorki zapoznawcze, świeciła balonami, kolorowymi wężami i szczątkami kwiatów. Wyszliśmy jakby niezauważeni, zawiani zapachem niezmordowanego PRL-u.
Komisarz Kociołek
Spotkanie klubowe – 15 września 2007
Prezes, Duński i Kociołek czyli Króle na tropie
To był naprawdę fascynujący wieczór. Klubowicz Duński przygotował film „Kapitan Jedyna na tropie”, a Prezes „Gdzie jest trzeci król”. Pierwszy obraz, jak pisał o nim nasz webmaster w mejlu z 27 września 2004 roku o godzinie 10.04 to „zabawne połączenie kryminału milicyjnego z elementami horroru w stylu wczesnego Jacksona.” Pisownię oryginalną zachowałem. Od siebie dodałbym, że ów godzinny amatorski szlagier tchnie delirycznym chaosem. Chłopcy scenarzyści popili się i film im się po prostu urwał. My przed telewizorem również nie pościliśmy. Raczyliśmy się piwem Tyskim (ulubionym przez KL. Duńskiego) oraz piwem Carlsberg (również ulubionym przez ww. Klubowicza). Po pierwszym pokazie nastąpiła chwila przerwy, która zaowocowała genialnym pomysłem na konkurs dla czytelników Życia Warszawy na najlepszą recenzję kryminału. To działanie Public Relations zostało wnikliwie przemyślane i ma na celu rozsławić Klub. Innym równie bezkonkurencyjnym pomysłem była inicjatywa wyjazdu (w okolicach dziewiątego tego miesiąca) w okolice Małkinii – do letniej siedziby Klubu. Szykujcie się na niezapomniane przeżycia!
Filmu „Gdzie jest trzeci król”, nie zamierzam recenzować, bo nie pisze się o rzeczach, o których nie ma się pojęcia (wynik tymczasowej abstynencji podczas projekcji). Wyjaśniam, iż zasnąłem. Film tak bardzo mną wstrząsnął…
Komisarz Kociołek
Spotkanie w Paragrafie – 16 sierpnia 2007
O piwnej kąpieli, straszeniu dzieci i barku w Europejskim
Cafe-bar „Paragraf” znany jest Klubowiczom z książki Anny Śliwickiej „Śmierć zjechała windą”, a także jako miejsce rozpoczęcia Clubbingu Wolskiego. Niestety, w czasie tego słynnego Clubbingu był zamknięty, więc zabrakło dokumentacji fotograficznej, którą Prezes postanowił teraz uzupełnić, dlatego spotkanie 16 sierpnia 2007 roku zwołał właśnie w tym lokalu.