Spotkanie w Paragrafie – 16 sierpnia 2007

O piwnej kąpieli, straszeniu dzieci i barku w Europejskim

Cafe-bar „Paragraf” znany jest Klubowiczom z książki Anny Śliwickiej „Śmierć zjechała windą”, a także jako miejsce rozpoczęcia Clubbingu Wolskiego. Niestety, w czasie tego słynnego Clubbingu był zamknięty, więc zabrakło dokumentacji fotograficznej, którą Prezes postanowił teraz uzupełnić, dlatego spotkanie 16 sierpnia 2007 roku zwołał właśnie w tym lokalu.

W Internecie Prezes znalazł informację, że zbierają się tu głównie prawnicy, jako że bar mieści się dokładnie naprzeciwko sądów. Kiedy tam weszłam o godzinie 19.00, w niezbyt przytulnej salce siedziało kilku panów, którzy wyglądem raczej nie przypominali prawników, a wręcz przeciwnie – osoby, które z prawnikami często mają do czynienia. Na szczęście lokal posiada również niewielki ogródek, usiadłam więc tam czekając na resztę Klubowiczów.

Zaraz po mnie przybyła Klubowiczka Ania Niklewska, a wkrótce – odrobinę tylko spóźniony – Prezes. Zaczął oczywiście od sesji zdjęciowej, po czym zamówiliśmy napoje i przystąpiliśmy do części merytorycznej spotkania, doszliśmy bowiem do wniosku, że pewnie nikt więcej nie przybędzie, jako że mamy jeszcze okres wakacyjny.

Okazuje się, że nasz Prezes pracuje na rzecz Klubu również w czasie wakacji – otóż udało mu się zaprzyjaźnić z panem Wojciechem Piotrem Kwiatkiem, długoletnim redaktorem w wydawnictwie „Iskry”, zajmującym się recenzowaniem napływających do wydawnictwa kryminałów i kwalifikowaniem ich (bądź nie) do druku. Z tej racji posiada spory zasób informacji o książkach i autorach, więc jest osobą niezmiernie cenną dla Klubu. Pan Kwiatek jest również autorem książki „Zagadki bez niewiadomych. Kto i dlaczego zamordował polską powieść kryminalną”. Zadzierzgnięta między panami przyjaźń zaowocowała zaproszeniem Klubu do złożenia wizyty w podwarszawskiej siedzibie p. Kwiatka.
Tu nastąpiła krótka przerwa w przemowie Prezesa, ponieważ nieuważnie położyłam coś na stoliku i szklanka Prezesa przewróciła się, oblewając go piwem. Wraz z Klubowiczką Anią szybko zażegnałyśmy niebezpieczeństwo powodzi, ale i tak okazało się, że Prezes ma zalane całe spodnie oraz aparat. Fotograficzny, oczywiście. Na szczęście aparat nie ucierpiał, a prezesowskie spodnie wyschły szybko. Można tylko było mieć zastrzeżenia co do zapachu, ale Prezesowi to nie przeszkadzało, zresztą okupiłam swoją winę kolejnym piwem (tylko 5,50 zł duża szklanka).
Z ogromną radością zobaczyliśmy zbliżającego się do baru Klubowicza Smosarskiego, który – choć jest ogromnie zajęty robieniem kariery zawodowej i działalnością polityczną – zdołał jednak wygospodarować chwilę czasu, by spotkać się z nami.

Rozmowa przy stoliku bardzo się ożywiła, pojawiły się kolejne napoje, omówiliśmy kilka spraw bieżących (Prezes stanowczo domaga się pisania recenzji). I wtedy telefonicznie odezwał się Klubowicz Brzózka, żeby czekać, bo zaraz przybędzie. Rzeczywiście, przybył wkrótce wraz z żoną Magdą i pierworodnym Jędrzejem.

Prezes chciał się przywitać z Brzózką-juniorem (przypuszczam, że liczy na jego członkostwo w Klubie w niedalekiej przyszłości), ale młody człowiek okropnie się wystraszył i ryknął tak strasznym płaczem, że Magda szybko pożegnała się z nami i udała wraz z płaczącą latoroślą do domu.
Przystąpiliśmy do dalszego omawiania spraw klubowych oraz różnych innych, ze specjalnym uwzględnieniem nowych trendów w światowej literaturze kryminalnej. Okazuje się, że gusta mamy zbliżone i podoba nam się mniej więcej to samo. Co prawda nowe kryminały niewiele mają wspólnego z naszą ukochaną powieścią milicyjną, ale przecież nie można się ograniczać tylko do jednego gatunku.

Przed godziną 22.00 pracownik baru zaczął się szykować do zamknięcia lokalu, więc opuściliśmy gościnne miejsce i spacerkiem udaliśmy się Aleją Solidarności w stronę Placu Bankowego.

W planach wieczoru była jeszcze wizyta w barku hotelu Europejskiego, gdzie ponoć jest tania wódka i smaczne śledzie. Kiedy jednak dotarliśmy do stacji metra Ratusz, wraz z Klubowiczem Brzózką doszliśmy do wniosku, że jest już późno i należy udać się do domów. Co też uczyniliśmy, żegnając się z resztą towarzystwa.

Z klubowym pozdrowieniem
Klubowiczka Anna Lewandowska