Sławek Gertruda R. – Łzy Boga Słońca – Trzecia seta 88

  • Autor: Sławek Gertruda R.
  • Tytuł: Łzy boga Słońca
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: seria Labirynt
  • Rok wydania: 1974, 1990
  • Nakład: 60000
  • Recenzent: Michał Lorek
  • Broń tej serii: Trzecia seta

LINK Recenzja Ireny Kościelniak
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

NIEKONWENCJONALNE ZABAWY PODPORUCZNIKA ZALEWSKIEGO

Motywem morderstwa w powieści Gertrudy R. Sławek „Łzy boga Słońca” jest…szafa. Na marginesie można dodać, że zabytkowa, a do tego gdańska. A wszystko zaczęło się od osiemnastowiecznego rękopisu, z którego zabójca dowiedział się o skrytce w meblu. Kluczem do schowka miał okazać się oryginalny sztylet z gryfem. Był on w posiadaniu warszawskiego literata Piotra Wernera…
Pomysł na fabułę trzeba przyznać jest oryginalny. Wątek poszukiwań szafy pojawia się na początku książki, ale następnie zastępuje go śledztwo w sprawie zabójstwa Wernera. Milicja, bowiem podejrzewa o tę zbrodnię Adam Horneta, z którego narzeczoną pisarz miał romans. Prawdziwy motyw pozostaje nieznany. Ale w tym momencie powtórzmy za kapitanem Michałem Janowiczem pewną starą prawdę:”…nie ma praktycznie zbrodni doskonałej. Przestępca zawsze popełni jakiś błąd. A od tego, jak prędko ten błąd odkryjemy, zależy zakończenie sprawy.”. Fabuła jest tak skonstruowana, że rzeczywiście początkowo wszystkie fakty przemawiają na niekorzyść Horneta. Motywacją do dalszej lektury jest chęć poznania tropu, jaki naprowadzi milicjantów na rzeczywisty powód, dla jakiego usunięto ze świata żywych Piotra Wernera. Trzeba podkreślić, że autorce udał się ten zabieg, ale sposób, w jaki Janowicz oraz podporucznik Andrzej Zalewski weszli w posiadanie tej wiedzy to już zupełnie inna sprawa, do której wrócę za chwilę.
Akcja kryminału rozgrywa się w środowisku literacko – filmowym. Pisarka dość krytycznie podchodzi do swych bohaterów. Cechuje ich obłuda, arogancja oraz bezwzględność. Miłość jest tu tylko środkiem w zdobyciu korzyści materialnych. Kochanka Adama Horneta na każdym kroku skarży się, że jest przez niego traktowana jak przedmiot, ale nie ma wystarczająco odwagi, aby od niego odejść. Boi się utraty źródła pieniędzy.
Prowadzący natomiast wspólne śledztwo milicjanci tworzą stereotypową parę – doświadczony kapitan(„Chyba już zaczynam się starzeć, skoro krążą o mnie legendy i jestem stawiany za wzór.”)oraz młody nowicjusz. Współpraca między nimi układa się znakomicie, od kiedy to wypili „bródzia” w mieszkaniu Janowicza – „Tymczasem napijmy się po jednym. Bez wyboru, bo mam tylko ekstra żytnią.(…)Mam na imię Michał.”. W następnym rozdziale okazuje się, że kapitan nie pogardzi dobrym trunkiem nawet na służbie(„Jeśli ma pan jakiś wermut, to chętnie wypiję lampkę.”). Ogólnie rzecz biorąc motyw alkoholowy pojawia się na kartach powieści regularnie: „Na tacy wniosła doskonale się prezentującą butelkę „Long John”, kubek z lodem, słone orzeszki i ostatni szał półtora miliona warszawiaków – przepisowo ochłodzoną coca – colę.”. A oto spis zakupów, jakie w pierwszej kolejności zrobił Hornet w sklepie Pekao po blisko rocznej nieobecności w kraju: whisky, gin, butelka martini, pięć butelek ekstra żytniej. Bogata oferta została poszerzona o „Złotą Jesień”:
„– Co to za „Złota Jesień”? – zapytał.
– Polski calvados. Mogę panu polecić. Mocna i aromatyczna. Zapakować?”.
Co jeszcze ciekawego możemy znaleźć w kryminale Gertrudy R. Sławek?:
– genialnie prosty sposób na sekretarkę: „– Jesteśmy z OZTW w Lublinie… – Janowicz wypowiedział szybko pierwsze litery, jakie mu przyszły do głowy.
– Aha – okazało się, że wyjaśnienie było wystarczająco dokładne. – Pan inżynier jest na dole…”,
– drobinę czarnego humoru:„– Nie czytuję żadnych nekrologów. Jedyny, który chciałbym przeczytać, to mój własny, ale miałbym wówczas niejakie trudności z nabyciem gazety.”,
„Istotnie, w tamtym przypadku gość wypełniał samochód jak konserwa puszkę.”( to refleksja na temat znalezionych zwłok.),
– sposób na rozwiązanie komunikacyjnych problemów stolicy: „Trzeba dopiero święta „Trybuny”, żeby nie jechać w tłoku. Duży to plus dla organizatorów.”,
– młodzieńcze szaleństwa podporucznika: „Mijając „Largactil” z rozrzewnieniem wspominał niekonwencjonalne zabawy z czasów studenckich.”,
oraz spostrzegawczą pracownicę kina: „Bileterka, widząc w jego ręce wypchaną teczkę, zapytała bez zbytniego zresztą zainteresowania:
– Pan nietutejszy?
– Dlaczego pani tak myśli? – usiłował nadać swemu głosowi obojętne brzmienie.
– Bo nikt tu z teczką do kina nie chodzi, więc sobie pomyślałam…”.
Jak sami widzicie powieść bogata jest w cytaty. Co ciekawsze w jednym z rozdziałów będzie nam dane przeczytać niemal wykład na temat gdańskich mebli. W innym z kolei odnajdziemy garść informacji na temat Dąbrowy – rodzinnego miasta kapitana Janowicza.
Niestety nie wszystko w kryminale „Łzy boga Słońca” jest godne pochwały. Mając do końca powieści 36 stron w dalszym ciągu zastanawiałem się jak prowadzący śledztwo milicjanci odkryją prawdziwy motyw zbrodni. Liczyłem, że autorka zaskoczy mnie jakimś oryginalnym zwrotem akcji. Z przykrością muszę stwierdzić, że odnalezienie właściwego tropu było banalne. Po prostu kapitan udał się do swego kolegi, który puszczając się wodzy fantazji doszedł od wniosku, że zaginiony sztylet musi być kluczem do jakiejś skrytki. Gryf zasugerował mu szafę. W rozdział później okazało się, że podczas kręcenia filmu dokumentalnego całkiem przypadkowo na taśmie utrwalono samochód Piotra Wernera. Był to ważny dowód w sprawie. Jakby tego było jeszcze mało to szafa odnalazła się w Dąbrowie – rodzinnym mieście Janowicza. Cóż odnoszę wrażenie, że kończąc książkę pisarkę zaczęły gonić terminy, w związku, z czym finał powieści nie został w pełni dopracowany. Od początku czytelnik jest przekonany, że morderca jest postacią anonimową całkowicie z poza środowiska pisarza. Nie jest to wcale zła koncepcja. Dlatego uważam, że Gertruda R. Sławek nie potrzebnie jednak umieszcza zbrodniarza wśród znajomych zamordowanego. Psuje to cały efekt końcowy.
Kryminał ukazał się po raz pierwszy w 1974 roku. Widocznie jednak historia morderstwa Piotra Wernera cieszyła się popularnością wśród czytelników skoro MON zdecydował się na drugie wydanie. I rzeczywiście „Łzy boga Słońca” to niezła powieść, choć niekoniecznie każdy miłośnik kryminału milicyjnego musi wiedzieć, jaką to tajemnicę skrywała w sobie stara szafa.