Żurowicz Julian – W Krzeczuchach znów spokój 284/2025

  • Autor: Żurowicz Julian
  • Tytuł: W Krzeczuchach znów spokój. Opowieść o żołnierzach KBW
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Biblioteka Żołnierza (seria I)
  • Podseria: Popularne Utwory Literackie (nr 64)
  • Rok wydania: 1953
  • Nakład: 5000
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Recenzja Pawła Duńskiego
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

Kontrrecenzja, czyli recenzent kontratakuje!

„Krzeczuchy” mają już dwie recenzje w naszym Klubie, obie z roku 2023, prawie następujące po sobie, bo z numerami 68 i 71, a sporządzone przez Pawła Duńskiego (to jak na razie ostatnia jego recenzja) i Grzegorza Cieleckiego (czyli naszego Prezesa). Trzeba przyznać, że są dość obszerne i nie były od siebie ściągane, choć obstawiam, że książka ta była czytana przez obu Klubowiczów w tym samym przedziale dalekobieżnego pociągu. Dodałbym jeszcze, że Prezes czytał ją jako drugi (może w drodze powrotnej), bo w jego recenzji widać pewne oznaki zmęczenia, a może oznaki pewnego zmęczenia (temat do dyskusji).

Otóż Obywatel G.C. dwukrotnie użył – w odniesieniu do tytułu powieści/książki – wyrażenia: „w „Krzeczuchach znów spokój””, bez pardonu usuwając literkę „W” z tytułu tej pozycji. Idziemy dalej: „Oczywiście miejscowość Krzeczuchy jest fikcyjna. Akcja zatem może się dziać wszędzie i nigdzie, ale wiemy, że w Polsce”. Zaraz, zaraz, a Białostocczyzna to wg Prezesa „wszędzie” czy „nigdzie”? Toż Masiewicz, toczący z Rudziakiem spór o ojczyznę, właśnie dlatego tęsknił za Rzeszowszczyzną, z której pochodził, bo jego oddział stacjonował na Białostocczyźnie. Dodatkowo mamy w książce, że gdzieś niedaleko była miejscowość Szeczniaki, choć akurat to w niczym pomóc nam nie może. Kolejny przykład świadczący o zmęczeniu Prezesa: „Rysunki są zresztą w tej stustronicowej powiastce aż cztery. Wszystkie projektował niejaki J. Rocki”. Ten „niejaki” (dobrze, że nie „nijaki”) rysownik to Jan Rocki – autor rysunków w jednym z komiksów z serii „Kapitan Żbik” – „Dziękuję, kapitanie” (zeszyt nr 4, z roku 1969). Proponuję porównać jeden z rysunków z książki z jednym z komiksu:

Łatwo zauważyć, że w ciągu 16 lat kreska Jana Rockiego się udoskonaliła.

Kolejna sprawa: z recenzji Prezesa możemy się dowiedzieć, że całe zamieszanie w tej powieści robi banda „Dżeka”. Autor recenzji chyba jednak przecenił jej czytelników zakładając, że będzie dla nich sprawą oczywistą, że tenże „Dżek” miał swoje korzenie w szeregach NSZ, i całkowicie pominął tę cenną informację. Podobnie jak jego nazwisko (Kuncewicz) i najbliższych kompanów („Gruby”, „Czarny” i „Fryc”). Zresztą tych akurat informacji – nie wiedzieć czemu – nie ma w obu recenzjach. W obu też zabrakło mi informacji technicznych: nakład tylko 5000 egz., liczba stron 97, cena okładkowa 1,20 zł. I chyba najważniejszej: tomik ten to bardzo „biały kruk”, prawie nie pojawiający się na aukcjach (na allegro w roku 2024 sprzedany został za 200 zł, a w roku 2023 – przez … „majoraDownara” za 150 zł). Na szczęście w Bibliotece Narodowej dostępny jest stale. Niestety w książce nie ma PRL-ogizmów. Trudno też jednoznacznie stwierdzić, kiedy toczy się akcja, ale prawdopodobnie w roku 1948, kiedy to Zygmunt Bauman (występujący jako pisarz pod ps. Julian Żurowicz) – jako szef Wydziału Polityczno-Wychowawczego KGB brał udział w tłumieniu podziemia niepodległościowego, „przez 20 dni dowodził grupą, która wyróżniła się schwytaniem wielkiej ilości bandytów” (cytat – Wikipedia).