Zeydler-Zborowski Zygmunt – Czwartek, godzina 22 8/2025

  • Autor: Zeydler-Zborowski Zygmunt
  • Tytuł: Czwartek, godzina 22
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 46
  • Rok wydania: 1972
  • Nakład: 100275
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Wiesława Kota
LINK Recenzja Norberta Jeziolowicza 

Matka Bogdana Zielnickiego zgłasza na milicji, że jej syn od pięciu dni nie nocuje w domu. Po paru dniach mecenas Garbarski wraca z żoną z kuracji w Ciechocinku i we własnym mieszkaniu znajduje Zielnickiego otrutego cyjankiem potasu. Śledztwo w tej sprawie prowadzi porucznik Władysław Nowacki; przeszukując pokój chłopaka znajduje on opakowanie po carmenach, a w nim plan okolic Węgrowa z zaznaczoną krzyżykiem kapliczką i notatką „Czwartek, godzina 22”. Porucznik przesłuchuje znajomych denata; jedna z jego znajomych, Ewa Montarska, informuje go, że Zielnicki przyjechał kiedyś na spotkanie żółtą skodą („Czułam, że gdzieś podgrandził wóz. I faktycznie. Ale on tego nie zrobił z chęci zysku. Tak sobie tylko. Chciał trochę pojeździć… mnie przewiózł na spacer”) – swoją drogą, „strasznie draczny kolor, jak jajecznica”. Właściciel skody bagatelizuje sprawę, a Nowacki dowiaduje się, że kradzież samochodu zgłoszono w jeden z czwartków; wkrótce zaś Tomasz Zarębski, brat ostatniej dziewczyny Zielnickiego, mówi porucznikowi, że był to bydlak, świnia i kombinator, który handlował złotem i walutą, a podobno nawet heroiną. Nowacki idzie tym tropem i w tym celu jedzie do Gdyni; cudem udaje mu się tam uniknąć śmierci, ale rozwiązuje sprawę w której, jak się okazuje, niebagatelne znaczenie odegrała skoda w dracznym kolorze.

To jest dość zgrabna historyjka, która sprawia wrażenie jakiejś odskoczni od poważniejszej twórczości autora; Instytut Badań Literackich podaje, że między „Bratem Mikołaja” a „Alicją nr 3” ZZZ opublikował aż trzy takie opowiadanka. Są tu wszystkie elementy znane z powieści autora, podane są jednak w wersji zminiaturyzowanej: w wersji książkowej mamy tu tylko 91 stron tekstu, więc ZZZ nie miał tu zbyt wiele miejsca na rozwinięcie skrzydeł. Mamy tu więc dość lapidarne, choć jak zawsze malownicze, opisy postaci; mamy kilka błyskotliwych spostrzeżeń; jest też trochę prawdy czasu dla warszawiaków – ja, jako nietutejszy, musiałem szukać w internecie jak dziś nazywa się ulica Krajowej Rady Narodowej. No i oczywiście jest kilka alkoholowych mądrości: Nowacki zawitał do Kazimierza, tam z sierżantem poszedł na obiad i obaj „kazali sobie podać po pięćdziesiąt gramów żytniówki, tłumacząc to niezbędną profilaktyką wobec zbliżającego się sezonu grypowego” – lekko przymknąłem na to oko, bo zawsze mi mówiono, że w mundurze w miejscach publicznych pić alkoholu nie wypada. I a propos munduru: kiedy Nowacki zgłasza się do przełożonego i pyta go o jakiś pomysł na rozwiązanie sprawy, słyszy: „Wiesz, że genialne koncepcje to nie moja specjalność” – nie ukrywam, że ja słysząc coś takiego zacząłbym starać się o zmianę etatu. Generalnie jednak ta opowiastka przelatuje przez głowę niczym woda przez sitko; dziś jest to więc chyba pozycja głównie dla wielbicieli twórczości ZZZ.